Wizyta naszego premiera na Bliskim Wschodzie nie doszła do skutku przez błąd amerykańskiego kontrolera - wynika z ustaleń "Życia Warszawy".
To on w nocy z piątku na sobotę nie zezwolił na przelot polskiego samolotu rządowego nad Irakiem. Prawdopodobnie źle odczytał kody lotu. Nie zwrócił przy tym uwagi, że ma do czynienia z samolotem specjalnym, którego przelot został wcześniej uzgodniony. Kontrola dokumentów w 36. specpułku, który lata z polskimi VIP-ami, potwierdziła, że strona polska dopełniła wszelkich formalności. "Gdyby nie było wszystkich wymaganych potwierdzeń, w ogóle nie startowalibyśmy z Warszawy" - mówi rzecznik rządu Jan Dziedziczak. Do tej pory nie zdarzyło się, by tak wysoki przedstawiciel RP nie doleciał z wizytą z powodu decyzji szeregowego urzędnika - podaje "Życie Warszawy".
Źródło: "Życie Warszawy"