Zbigniew Ćwiąkalski może jeszcze w tym roku stracić nadzór nad sądownictwem. W Trybunale Konstytucyjnym czeka wniosek kwestionujący jego uprawnienia kontrolne. "To tykająca bomba" - uważa "Rzeczpospolita".
Od wyroku TK zależy, czy minister nadal będzie mógł nadzorować administracyjną działalność sądów. Obszerny wniosek kwestionujący zgodność z konstytucją aż 12 przepisów ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych, przygotowała Krajowa Rada Sądownictwa już ponad rok temu. Trybunał nie zajął się jeszcze jego rozpoznaniem.
Według "Rz", wiele wskazuje na to, że nastąpi to w grudniu br., czego domagają się skonfliktowani z ministrem Ćwiąkalskim sędziowie, od wielu miesięcy walczący o wzrost wynagrodzenia.
"Wszystko, co robimy, prowadzi do wymierzenia sprawiedliwości" - mówi "Rz" sędzia Mariusz Redmerski. I dodaje, że miałby dziś ogromny techniczny problem z podziałem podejmowanych każdego dnia czynności na administracyjne i orzecznicze. W konsekwencji minister, mając wpływ na jedne, nie gwarantuje pełnej niezależności sędziów.
"Sędzia jako arbiter musi mieć kredyt społecznego zaufania. Gdy go zabraknie, wydane wyroki nie będą akceptowane" - dodaje sędzia Krzysztof Patyga. Sędziowie twierdzą, iż nie boją się nadzoru. Chcą jednak, by ten sprawowała władza sądownicza - prezes Sądu Najwyższego.
Źródło: "Rzeczpospolita"