Policja nie będzie przymusowo dowozić sprawców wykroczeń do sądu, a państwo obowiązkowo zapewniać im obrońców – takie rozwiązania dotyczące sądów 24-godzinnych chce wprowadzić Ministerstwo Sprawiedliwości, informuje "Życie Warszawy".
– Do końca miesiąca będą gotowe założenia projektu zmian w kodeksie karnym, potem rozpoczną się prace legislacyjne, powiedział "Życiu Warszawy" prof. Andrzej Zoll, szef zespołu przygotowującego zmiany dotyczące sądów 24-godzinnych. Za tydzień eksperci dokonają ostatecznych uzgodnień, ale już dziś wiadomo, że los co najmniej dwóch rozwiązań, które budziły największe kontrowersje, jest przesądzony.
Chodzi o dowożenie sprawcy przez policję do prokuratury, sądu, a często wcześniej do izby wytrzeźwień oraz fundowanie adwokata każdemu, kto staje przed sądem w tym trybie. – Zrezygnujemy z tego, zapowiada prof. Zoll. Teraz sądzeni w szybkim trybie są obowiązkowo zatrzymywani na 48 godzin. Pozostają w areszcie pod opieką policji aż do momentu, kiedy sąd wyda wyrok. Każdemu oskarżonemu przysługuje adwokat z urzędu, za którego płaci państwo (360 złotych netto za sprawę). Na honoraria obrońców wydano dotąd przeszło 10 mln zł.
Do tej pory w całym kraju w szybkim trybie rozpoznano około 30 tys. spraw. Ponad 86 procent dotyczyło pijanych kierowców i rowerzystów. Stadionowych zadymiarzy i sprawców drobnych kradzieży, dla których tworzono szybkie sądy, było niewielu. – Tryb 24-godzinny spowodował ogromne koszty. Wszystko zmierza w kierunku jego zniesienia, mówi prof. Zbigniew Hołda, inny ekspert zespołu.
Źródło: "Życie Warszawy"