Zapowiedź rozmieszczenia w obwodzie kaliningradzkim rosyjskich rakiet taktycznych, były minister spraw zagranicznych RP Adam Rotfeld traktuje bardziej jako test dla Unii Europejskiej niż dla amerykańskiego prezydenta elekta, wynika z wywiadu udzielonego "Rzeczpospolitej".
"To raczej test dla UE i najbliższych sąsiadów Rosji, takich jak Polska i państwa bałtyckie, ponieważ te rakiety stwarzają bezpośrednie zagrożenie właśnie dla nich. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych rakiety krótkiego, czy nawet średniego zasięgu, mają mniejsze znaczenie niż rakiety międzykontynentalne", ocenia Rotfeld.
Zdaniem rozmówcy "Rzeczpospolitej" zaskoczeniem może być fakt, że Rosjanie w ogóle to ogłaszają. - "Jestem pewien, że taktyczną broń jądrową na terenie obwodu kaliningradzkiego mieli od dawna, mówi Rotfeld. - Problem w tym, że o ile w sprawie głowic strategicznych międzykontynentalnych mamy bardzo dokładną wiedzą - wiemy nie tylko gdzie są, ale też ile ich jest - to o broni taktycznej nie wiemy prawie nic. I to (...) powinno być przedmiotem rozmów między nową amerykańską administracją a Rosją".
Rotfelda niepokoi, że "Rosja wraca do koncepcji odstraszania, która - wydawało się - należy już do przeszłości". Jego zdaniem "Moskwa działa wbrew własnym interesom, bo nie potrzebuje wrogów na Zachodzie. Ma ich już dostatecznie dużo na Południu".
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" b. szef polskiej dyplomacji wyraża opinię, że głęboko mylą się ci, którzy sądzą, że za prezydentury Baracka Obamy esencja polityki zagranicznej USA się nie zmieni.
Źródło: "Rzeczpospolita"