Obecny kryzys finansowy na świecie jeszcze mocniej postawił pod znakiem zapytania ekonomiczny sens inwestowania w rosyjsko-niemiecki gazociąg pod Bałtykiem - pisze w "Gazecie Wyborczej" Andrzej Kublik.
Budowa się opóźnia, a trasa jest ciągle zmieniana, bo protestują Szwedzi i Finowie. Obawiają się, że inwestycja spowoduje szkody ekologiczne na Bałtyku.
Tymczasem przez trzy lata projektowania koszty gazociągu już się podwoiły i sięgają 14 mld dol. To tylko przymiarki, bo pełnego rachunku za wszystkie instalacje Nord Stream nie ujawniono. Za astronomiczne koszty podmorskiej rury klienci w UE zapłacą wyższymi rachunkami za gaz.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"