Przygraniczne bazary w Niemczech dla klientów z Polski? Na razie jeszcze nie, ale euro kosztujące 3,27 zł sprawiło, że kierunek zakupów jest odwrotny niż kilka lat temu. Teraz to Polacy jeżdżą za Odrę, a nie Niemcy na targowiska w Polsce - pisze "Metro".
Taniejące z dnia na dzień euro (w środę kosztowało 3,27 zł, we wtorek 3,29 zł) najbardziej cieszy mieszkańców przygranicznych miejscowości. - Od dawna robię zakupy po niemieckiej stronie. Ale w tej chwili opłaca mi się to jak nigdy w życiu. Koszulki są tam po 2 euro, czyli 6 zł z groszami, kosmetyki tańsze o kilkadziesiąt procent. Levi'sy kupiłem za 20 euro, czyli 60 parę złotych. Dwa lata temu za Odrą byłyby 20 zł droższe - opowiada Andrzej Matuszek ze Słubic. - A wszystko jest pierwszej jakości, nie tak jak w naszych sklepach, gdzie większość towarów pochodzi z Azji.
Silny złoty sprawił, że te same rzeczy w tej samej sieci sklepów w Niemczech są tańsze niż u nas. Niemiecki Lidl w swoich gazetkach zachęca na przykład do kupna kąpielówek za 2,99 euro. Takie same szorty w polskim Lidlu kosztują 18,99 zł. Tańsze są też środki czystości. Odplamiacz Vanish, za który w krajowych sklepach zapłacimy prawie 30 zł, w niemieckich jest o połowę tańszy. Opłaca się też jechać po karmę dla kotów - u nas 12 saszetek kitekatów to 13-14 zł. Za Odrą niecałe 10 zł.
Silny złoty to także tańsze wycieczki zagraniczne. Dwutygodniowy wypoczynek w Egipcie czy Maroku, czyli krajach, gdzie wszystko przeliczane jest na euro i dolary, z dojazdem i pełnym wyżywieniem możemy wykupić za blisko 2,2 tys. zł. Turcja jest tańsza o kilkaset złotych. Tymczasem krajowe kurorty - według Instytutu Turystyki - w stosunku do ubiegłego roku podrożały o 10 proc. Za dwa tygodnie w średniej klasy hotelu nad Bałtykiem trzeba zapłacić minimum 2,4 tys. zł.
Źródło: "Metro"