Pamiętają Państwo tę ulgę sprzed roku, że wreszcie skończyła się pełna uprzedzeń, zacietrzewienia i prowincjonalizmów polityka Jarosława Kaczyńskiego? I nadzieję, że wygrali ludzie sympatyczniejsi, bardziej otwarci i europejscy? I ten festiwal obietnic zwany niepoważnie zobowiązaniami? - przypomina w "Trybunie" Ewa Rosolak.
Zwycięska Platforma Obywatelska obiecywała boom gospodarczy i wysokie płace budżetówki, zwiększone renty i emerytury, nowoczesną sieć autostrad i dróg ekspresowych, bezpłatną opiekę medyczną i uproszczone podatki. Miało być tak dobrze, że Polacy z emigracji mieli chcieć wracać do domu i inwestować w Polsce. I jeszcze miała być polityka miłości - akcentuje publicystka.
Mimo to początkowa radość szybko przeszła w sceptycyzm, bo nie działo się nic, za to drożało prawie wszystko. Zobowiązań nie spełniono, bo wytłumaczono społeczeństwu, że kampanie wyborcze rządzą się swoimi prawami. Przyszła też rewolucja październikowa, czyli desant 140 ustaw przepychanych w Sejmie siłowo, bez bawienia się w dialog społeczny.
Źródło: "Trybuna"