Miały powstać już w przyszłym roku na terenie Polskich Zakładów Optycznych przy ul. Grochowskiej w Warszawie. Jednak, mimo wcześniejszych uzgodnień, inwestor nie dostał pozwolenia na budowę. Teraz grozi wycofaniem się - pisze "Życie Warszawy".
To dramat – mówi gazecie Adam Ploch, dyrektor ds. sprzedaży w firmie West Development, która jest właścicielem kilkuhektarowego terenu po PZO. – Mamy już chętnych na całą powierzchnię biurową, którą tam planowaliśmy, czyli ok. 5 tys. mkw. i na 10 z 57 loftów. Mieliśmy zaczynać prace budowlane. Pierwszy etap to rozbiórka jednego z budynków, który nie jest częścią fabryki.
Właśnie ten budynek, zachodnia część fabrycznego kompleksu przy ul. Grochowskiej, stał się kością niezgody. – To dom mieszkalny z 1938 r. z łazienkami na korytarzu. Nie nadaje się do przerobienia ani na nowoczesne mieszkania, ani na biuro – wylicza wicedyrektor ds. inwestycji Krzysztof Adamczyk. – Na jego miejscu miał powstać nowoczesny biurowiec, a pod ziemią kilkupoziomowe parkingi, właśnie dla mieszkańców loftów.
Firma wystąpiła o pozwolenie na rozbiórkę i w lutym taką zgodę dostała. Niespodziewanie władze architektoniczne dzielnicy zawiesiły ją i odmówiły wydania pozwolenia na budowę. Dzielnica tłumaczy, że to stołeczny konserwator zabytków ostatecznie nie zgodził się na rozbiórkę obiektu. Pod koniec lutego wystosował do praskiego urzędu pismo, w którym zalecił zachowanie wszystkich budynków znajdujących się w PZO.
– Pojawiły się nowe elementy dotyczące obiektu – wyjaśnia Karol Guttmajer z nadzoru konserwatorskiego miasta. – Okazało się, że budynek jest przedwojennym autentykiem niezniszczonym podczas wojny. To powód, dla którego zdecydowaliśmy się go ratować. Bronią go też varsavianiści.
Inwestorzy twierdzą, że jeśli nie zburzą spornego domu, lofty nie powstaną. – Przede wszystkim nie będziemy mieli gdzie zrobić parkingów, a tych wymaga prawo budowlane – mówi Adamczyk. Zaniepokojeni całą sytuacją są przyszli lokatorzy.
Źródło: "Życie Warszawy"