Wśród skazanych ułaskawionych w marcu przez prezydenta Andrzeja Dudę jest osoba, która usłyszała wyrok z artykułu mówiącego o przemocy seksualnej wobec dziecka. Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta zapewniają, że wniosek był odpowiednio udokumentowany. A ułaskawienie dotyczyło zakazu zbliżania się do pokrzywdzonej, już po odbyciu kary.
We wtorek w dzienniku "Rzeczpospolita" w artykule poświęconym prezydenckim ułaskawieniom, pojawiła się informacja, że prezydent Andrzej Duda 14 marca tego roku ułaskawił siedem osób. Była wśród nich osoba skazana z art. 197 par. 3 Kodeksu karnego w zbiegu z art. 157 par. 2 k.k. To przepis mówiący o zgwałceniu i wymuszeniu innej czynności seksualnej wobec małoletniego poniżej 15. roku życia oraz znęcaniu się i naruszeniu czynności narządu ciała na okres nie dłuższy niż 7 dni.
Ani dziennikarze "Rzeczpospolitej", ani Kancelaria Prezydenta nie podali szczegółów sprawy. W rozmowie z tvn24.pl Paweł Mucha, zastępca szefa kancelarii głowy państwa, tłumaczył, że ze względu na delikatność sprawy i obawę przed ponowną wiktymizacją ofiar, informowanie o szczegółach jest wykluczone.
W komunikacie Kancelaria Prezydenta przekazała natomiast informację o motywie ułaskawienia: "Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, podejmując decyzję o skorzystaniu z prawa łaski, miał na uwadze względy racjonalności i celowości, a w szczególności fakt pojednania się skazanego z pokrzywdzonymi, zadośćuczynienie wyrządzonym krzywdom oraz obecne wzorowe zachowanie".
W środę do ułaskawienia na Twitterze odniósł się prezydent Andrzej Duda. Napisał, że "sprawa dotyczyła jedynie zakazu zbliżania się. Inne kary były dawno wykonane (nie było gwałtu). Dorosła już od lat pokrzywdzona z matką prosiły o uchylenie zakazu zbliżania się, bo w praktyce mieszkają ze skazanym w jednym domu. To sprawa rodzinna. Wniosek popierały sądy i PG (Prokurator Generalny - red.)".
Na swoim koncie na Twitterze minister Paweł Mucha dodał: "Decyzja była poprzedzona wnikliwą analizą sytuacji osób, których sprawa dotyczy, oraz pozytywnych rekomendacji zawartych w opiniach kuratora sądowego, sądów orzekających w obu instancjach oraz Prokuratora Generalnego, a także uzyskaniem dodatkowych informacji z sądu. Akt łaski dotyczył jedynie skrócenia czasu wykonywania środka karnego w postaci zakazu kontaktowania się i zbliżania do osób pokrzywdzonych, o co wnosiły same pokrzywdzone – osoby pełnoletnie. Od popełnienia przestępstw minęło wiele lat".
"Od popełnienia przestępstwa minęło wiele lat"
Prezydencki minister odniósł się do sprawy także na konferencji prasowej. Mucha wskazywał, że "prezydent zastosował prawo łaski na wniosek pokrzywdzonych przestępstwem" - jak zaznaczył - "dorosłych już osób, bliskich sprawcy". - To one, a nie bezpośrednio sprawca, wystąpiły z prośbami o ułaskawienie - mówił.
- Akt łaski dotyczył jedynie skrócenia czasu wykonywania środka karnego w postaci zakazu kontaktowania się i zbliżania do osób pokrzywdzonych, o co wnosiły same pokrzywdzone - mówił dalej wiceszef Kancelarii Prezydenta, dodając, że "od popełnienia przestępstwa minęło wiele lat". Mucha zaznaczył, że "rozstrzygnięcie w tej sprawie, co jest wyjątkowo rzadkie, oparte było na zgodnych opiniach i stanowiskach: kuratora sądowego, sądu okręgowego, sądu apelacyjnego oraz prokuratora generalnego, a poprzedzone zostało uzyskaniem także dodatkowych informacji z sądu orzekającego".
Dodał, że sprawy takie są bardzo wrażliwe i na pierwszym miejscu trzeba stawiać dobro osób pokrzywdzonych przestępstwem, a okoliczności prawne i faktyczne były bardzo skrupulatnie i wnikliwie w toku postępowania ułaskawionego rozważane. - Z uwagi na dobro tych osób, te szczegóły nie mogą być ujawniane opinii publicznej, bo chodzi o to, żeby chronić osoby pokrzywdzone przestępstwem, a w tej sprawie osoby pokrzywdzone przestępstwem wnioskowały o zastosowanie prawa łaski po odbyciu kary pozbawienia wolności w całości - mówił.
- Akt łaski dotyczył jedynie tego, co te osoby uważały dla nich za dotkliwe po wielu latach - zakaz kontaktu, zakaz zbliżania się do sprawcy, który karę pozbawienia wolności w całości odbył - powtórzył Mucha.
Prezydent "stanął w niej po stronie ofiar"
Minister był pytany, ile było przypadków ułaskawień w czasie kadencji prezydencta oraz czy w każdym z tych przypadków była zgoda prokuratora lub sądu. - W historii, jeśli chodzi o stosowanie prawa łaski, Andrzej Duda jest tym prezydentem, który najbardziej wstrzemięźliwie stosuje prawo łaski. Jest tych ułaskawień najmniej, według mojej pamięci jest ich ponad 90 - odpowiedział.
Jak przekonywał, w kadencjach innych prezydentów było ich "po kilka tysięcy, czy kilkaset w przypadku już ostatnich prezydentów". - Ta skala jest bardzo takim skrupulatnym, rozważnym korzystaniem z prawa łaski (przez Andrzeja Dudę -red.) - ocenił prezydencki minister.
Wskazywał, że w tej sprawie był między innymi "wniosek prokuratora generalnego, pisemny, podpisany przez zastępcę prokuratora generalnego do pana prezydenta, który także wnosi o to, by zastosować prawo łaski". Mucha ocenił, że prezydent "stanął w niej po stronie ofiar" i przychylił się do ich prośby o ułaskawienie.
- Komentatorzy i politycy, którzy dla celów kampanijnych chcą się odnosić do prośby o łaskę, o którą wystąpiły w zakresie zniesienia zakazu kontaktów same pokrzywdzone, zachowują się w mojej opinii niegodziwie, przede wszystkim wobec ofiar przestępstwa, które mają prawo w życiu rodzinnym do zachowania prywatności - mówił dalej.
"Prezydent RP dokonuje aktu łaski w imieniu Rzeczypospolitej, w imieniu wszystkich obywateli"
Wcześniej tego samego dnia posłowie Koalicji Obywatelskiej Jan Grabiec i Barbara Nowacka komentowali tę sytuację na konferencji w Sejmie. Grabiec ocenił, że "to jest coś niewyobrażalnego". - Trudno wyobrazić sobie uzasadnienie dla zastosowania prawa łaski ze strony prezydenta RP w takim przypadku - dodał i uznał, że dotychczasowe wyjaśnienia ze strony pracowników Kancelarii Prezydenta "są kompletnie niewystarczające".
- Akt łaski nie jest prywatnym prawem pana Andrzeja Dudy. Prezydent RP dokonuje aktu łaski w imieniu Rzeczypospolitej, w imieniu wszystkich obywateli - podkreślił rzecznik Platformy Obywatelskiej, dodając, że "opinia publiczna w Polsce jest zbulwersowana tym krokiem ze strony prezydenta".
Grabiec mówił, że "Polacy mają prawo wiedzieć, jak prezydent używa prawa łaski". - Żądamy informacji ze strony prezydenta Andrzeja Dudy na temat tego, czym się kierował dokonując aktu łaski - podkreślił.
Posłanka Barbara Nowacka stwierdziła natomiast, że "bezpieczeństwo to fundament dobrego istnienia rodziny". - Bezpieczeństwo najsłabszych - dodała. - Dlatego zbulwersowani postępowaniem Andrzeja Dudy domagamy się natychmiastowych i poważnych wyjaśnień: cóż takiego się stało panie prezydencie, że zdecydował się pan zdjąć zakaz zbliżania się przestępcy do ofiary, która w trakcie popełniania przestępstwa była osobą małoletnią, której wolność seksualna została narażona, której bezpieczeństwo zostało narażone? - pytała Nowacka.
Jak wskazywała, przedstawiciele prezydenckiej kancelarii twierdzą, że do ułaskawienia doszło na wniosek ofiar. - Jeżeli ktokolwiek miał do czynienia z ofiarami przemocy domowej, wie, co to jest syndrom sztokholmski, wie, co to jest presja, wie, co to jest próba wybaczenia - mówiła. Oceniła, że "z drugiej strony są to rzeczy niewybaczalne i traumy na całe życie".
Bielan: zadajemy pytanie Trzaskowskiemu, dlaczego nie popierał tego projektu
Wicerzecznik PiS i członek sztabu wyborczego ubiegającego się o reelekcję prezydenta Radosław Fogiel i rzecznik tego sztabu, europoseł PiS Adam Bielan (Porozumienie) również nawiązali to tego tematu na popołudniowej konferencji.
Przypomnieli sejmowe głosowanie w 2016 roku nad projektem ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, która wprowadzała tak zwany rejestr pedofilów. Zwrócili uwagę, że w głosowaniu nie brał udziału ówczesny poseł Platformy Obywatelskiej, a obecny kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski.
Jak mówił Fogiel, "ta ustawa, wprowadzająca rejestr przestępców na tle seksualnym, potocznie zwany rejestrem pedofilów, to pierwszy krok do zadawania pytań o to, jak w takich sprawach zachowuje się Rafał Trzaskowski". - Nie poruszalibyśmy tego temu, gdyby nie to, że Rafał Trzaskowski spuścił dzisiaj swoje sztabowe, medialne bulteriery ze smyczy, żeby zaatakować prezydenta Andrzeja Dudę w sposób absolutnie nieuprawniony, oskarżając go o rzeczy haniebne, które miejsca nie miały - mówił wicerzecznik PiS. Dodał, że "to wszystko wyjaśniał pan minister Mucha na swojej konferencji prasowej".
Fogiel mówił także o tym, jak Trzaskowski "wypowiadał się w sprawie innego, dość sławnego pedofila". - Czy to jest jego podejście do tematu? - dodał i zaprezentował archiwalne nagranie, na którym Trzaskowski mówił o reżyserze Romanie Polańskim.
Nagranie dotyczyło sytuacji z 2014 roku, kiedy "Gazeta Wyborcza" napisała, że do Prokuratury Generalnej w Warszawie wpłynął wniosek rządu USA o zatrzymanie reżysera, który wówczas przyjechał do stolicy na otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich, będąc ściganym w USA za gwałt na nieletniej. Według ogłoszonej w 2010 r. przez polską prokuraturę wykładni Polańskiemu nie grozi ekstradycja, ponieważ jego przestępstwo się w Polsce przedawniło. Trzaskowski pytany wówczas, czy dobrze się stało, że Polański został zaproszony na otwarcie muzeum, odpowiedział, że "można się było spodziewać, że to doprowadzi do pewnych niezręczności". Zaznaczył jednocześnie, że Polański ma olbrzymie zasługi dla polskiej kultury, dlatego można mieć problem z podjęciem decyzji w sprawie zaproszenia. - Trzeba być jednak ostrożnym, by nie narażać Romana Polańskiego na tego typu sytuacje - dodał.
Bielan ocenił, że "obrona przez Rafała Trzaskowskiego Romana Polańskiego może być odpowiedzią na pytanie, dlaczego Trzaskowski nie wziął udziału w tym ważnym głosowaniu, dlaczego nie poparł ważnego rządowego projektu, zgłoszonego przez rząd Zjednoczonej Prawicy, który wprowadzał rejestr pedofilów".
- Zadajemy pytanie Rafałowi Trzaskowskiemu, dlaczego nie popierał tego projektu, a jednocześnie prosimy Rafała Trzaskowskiego, żeby nie spuszczał ze smyczy swoich bulterierów. Rozumiemy, że tonący brzydko się chwyta, rozumiemy desperację kandydata, który przegrał pierwszą turę wyborów prezydenckich, ale naprawdę nie jest powód, żeby wykorzystywać tragedie rodzinne do swoich brudnych cynicznych gier politycznych - dodał.
szj, akr
Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Igor Smirnow/KPRP