Rękawiczki, pretensjonalny głos i język, którym nikt normalny nie mówi. Kto to? Przedstawiciel wyższej klasy. Przynajmniej według Multibanku.
Myślałem, że po „Panie Piotrze, opłaca się!” niczego gorszego w tym sezonie reklamowym banki już nie zaserwują. Pomyliłem się – odkryciem nowego pokładu dna zaskoczył mnie Multibank. Firma, która mierzy chyba w klienta z portfelem średnim, postanowiła pokazać jak wygląda jej wymarzony klient z portfelem grubym. Klient wyższej klasy. Jak?
Klientka wyższej klasy nosi dziwaczne ubranie, ma jaskrawoczerwoną szminką wymalowane usta i wyszukanym gestem zdejmuje rękawiczki. Ale to jeszcze nic, w porównaniu z tym, jak mówi. O matko, jak ona mówi! Tego się nie da opisać, tego trzeba posłuchać! „To spełnia moje oczekiwania ” – oznajmia urzędnikowi bankowemu (kto tak u licha mówi?!), wcześniej zaznacza „gdy mąż się dowie…” (co kojarzy mi się z pozbawionym karku mięśniakiem, przedstawicielem taniej gangsterski pozującej na mafię z Chicago lub obleśnym właścicielem lokalnego marketu w małym mieście, który obmacuje po godzinach kasjerki) a na koniec nasza luksusowa bohaterka dzwoni do „Pana Konrada” aby „przelał wszystkie pieniądze do Multibanku”. Głupi taki jestem, to nie zrozumiałem i żona mnie oświeciła, że to aluzja do reklamującego ING Marka Kondrata. Jeżeli tak, to gratuluję – bo w porównaniu z Multibankowym paździerzem, reklama „orędziowa” Kondrata to prawdziwa wyższa klasa a nie jakaś niskobudżetowa podróba. No ale tu potrzebna jest nie tylko wyższa klasa ale i chyba wyższa kasa. Dla porządnego scenarzysty.