Poszukiwany od lutego, skazany w związku z tak zwaną aferą podsłuchową biznesmen Marek Falenta został zatrzymany - poinformował minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński. Schwytano go w Hiszpanii - dowiedział się dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński.
"Tak jak mówiłem, Polska Policja jak zawsze dała radę. Marek Falenta zatrzymany. Słowa uznania kieruję do funkcjonariuszy zaangażowanych w tę sprawę" - napisał Brudziński we wpisie na Twitterze opublikowanym w piątek po godz. 20.
Jak wynika z informacji, do których dotarł dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński, Marek Falenta przebywał w Hiszpanii, a tropił go zespół funkcjonariuszy z Poznania i Komendy Stołecznej Policji. Poszukiwany zacierał za sobą ślady, nie posługiwał się żadnymi urządzeniami elektronicznymi - wynika z informacji, do jakich dotarł portal tvn24.pl.
Tak jak mówiłem, @PolskaPolicja jak zawsze dała radę. Marek Falenta zatrzymany. Słowa uznania kieruję do funkcjonariuszy zaangażowanych w tę akcję.
— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) 5 kwietnia 2019
Wiceszef MSWiA: Falentę zatrzymano w okolicach Walencji
Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński na antenie TVN24 potwierdził informacje tvn24.pl. - Zatrzymano go w Hiszpanii w okolicach Walencji, ale o szczegółach zatrzymania nie chciałbym mówić, bo to są sprawy, które mogą mieć znaczenie procesowe - powiedział Zieliński.
Mówił, że "polska policja działa w sposób bardzo sprawny". - Zapowiadaliśmy, że nikt, kto jest poszukiwany listem gończym, czy to polskim czy międzynarodowym, na pewno nie może czuć się bezpiecznie - dodał.
Jak mówił wiceszef resortu, "pan minister Joachim Brudziński mówił o tym wielokrotnie publicznie i jest zupełnie oczywiste, że polska policja jest i sprawna (...), i dąży do tego, żeby zrobić wszystko, aby w takich sytuacjach osobę poszukiwaną zatrzymać". Zieliński podkreślił też, że w "akcji zatrzymania polscy policjanci asystowali, natomiast dokonała tego policja hiszpańska".
"Wszedł na balustradę i groził, że w momencie zatrzymania może popełnić samobójstwo"
O szczegółach zatrzymania Falenty mówił w rozmowie z reporterem TVN24 Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji. Potwierdził informacje tvn24.pl, że poszukiwany biznesmen "stosował różnego rodzaju środki maskujące, nie używał elektroniki, utrudniał poszukiwania". - W momencie zatrzymania był z kobietą, obywatelką Polski. Ta kobieta prawdopodobnie pomagała mu się ukrywać. Również w momencie zatrzymania próbowała negocjować z policjantami hiszpańskimi i polskimi, aby nie zatrzymywać poszukiwanego - powiedział Ciarka. Przekazał też, że Falenta w momencie zatrzymania "wszedł na balustradę, a więc groził, że w momencie zatrzymania może popełnić samobójstwo - taka była sugestia". - Dzięki naszej rozmowie, negocjacjom, zszedł z balustrady i został skutecznie zatrzymany - dodał rzecznik.
Kobieta, która towarzyszyła biznesmenowi, to jego pełnomocniczka w toczących się postępowaniach sądowych - dowiedział się Robert Zieliński. Teraz policjanci i prokurator będą wyjaśniać, czy jej rola wykroczyła poza doradztwo prawne i stanowiła pomoc w ukrywaniu się przed polskim wymiarem sprawiedliwości. To ona, gdy po wejściu policjantów Falenta stanął na balustradzie, ostrzegała, że może on odebrać sobie życie - usłyszeliśmy ze źródeł w policji.
Europejski Nakaz Aresztowania
W piątek Komenda Stołeczna Policji przekazała, że Sąd Okręgowy w Warszawie wydał 28 marca Europejski Nakaz Aresztowania biznesmena.
Wcześniej, 22 marca Wydział Kryminalny Komendy Stołecznej Policji poinformował sąd, że "skazany Marek Falenta nie został zatrzymany na podstawie listu gończego i opuścił terytorium Polski".
List gończy
Komenda Stołeczna Policji informowała wcześniej, że Marek Falenta był poszukiwany w związku z nakazem doprowadzenia do aresztu śledczego, który trafił do jednego ze stołecznych komisariatów 6 lutego 2019 roku. Falenta miał stawić się w zakładzie karnym w celu odbycia kary 1 lutego, ale nie zrobił tego. Od tamtego momentu się ukrywał.
Policja informowała, że sprawdziła wszystkie miejsca, w których Marek Falenta mógł mieszkać i przebywać, w tym placówki zdrowia psychicznego. Nie udało się znaleźć biznesmena, ale funkcjonariusze wpadli na trop wskazujący, że mógł on wyjechać za granicę.
W marcu Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o wydaniu za nim listu gończego. O tym, że Marek Falenta ma odbyć zasądzoną mu karę 2,5 roku więzienia, zdecydował 31 stycznia Sąd Apelacyjny w Warszawie. Sąd odrzucił tym samym zażalenia obrońców, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.
Skazany w związku z tzw. aferą podsłuchową
Marek Falenta został skazany w 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia, w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 roku. Obrońcy Falenty złożyli kasację do Sądu Najwyższego, czekają także na decyzję prezydenta Andrzeja Dudy, do którego w styczniu ubiegłego roku trafił wniosek o ułaskawienie Falenty.
Ujawnione w tygodniku "Wprost" nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika.
Autor: js/adso / Źródło: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl), tvn24.pl, PAP