Dostępna dla każdego baza pedofilów i brutalnych gwałcicieli ruszy 1 października i... będzie na razie pusta. - Stopniowo będzie się zapełniać. To system, który pozwoli ludziom czuć się bezpieczniej i jednocześnie nie pozwoli na to, aby przestępcy byli narażeni na samosądy - zapewnia resort sprawiedliwości.
Więcej o tym, kim jest 26-letni partner zamordowanej wiedział każdy internauta, który wpisał jego nazwisko do brytyjskiego rejestru sprawców przestępstw seksualnych. Dane o tym, kiedy i za co został skazany są ogólnodostępne.
Podobny system ma ruszyć w Polsce w październiku. My już go widzieliśmy, na razie to szablon, który będzie dopiero wypełniany danymi.
Rejestr sprawców przestępstw na tle seksualnym to tak naprawdę dwa różne systemy. Pierwszy, czyli "rejestr z dostępem ograniczonym" będzie miał dużo bogatszą bazę danych - oprócz zdjęcia i danych osobowych do dyspozycji użytkownika będzie też PESEL, miejsce zameldowania i - czym szczególnie chwali się resort - aktualne miejsce pobytu skazańca. Skazany za pedofilię bądź inne przestępstwo seksualne będzie musiał bowiem na bieżąco informować policję o zmianie swojego adresu.
- Ten bogaty w informacje system będzie dostępny przede wszystkim dla policji. W pewnym zakresie dostęp do niego będą mieć też ci, którzy będą rekrutować pracowników do pracy z dziećmi (ale po stworzeniu specjalnego profilu i spełnieniu szeregu wymogów -red.) - wyjaśnia Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości.
Druga część systemu - rejestr publiczny - będzie dostępna dla każdego. Docelowo mają znaleźć się w niej dane najbardziej niebezpiecznych sprawców - zarówno tych, którzy siedzą w więzieniach jak i tych, którzy są już na wolności.
Szukasz i... nic
Jeżeli ktoś oczekuje, że już od 1 października będzie mógł sprawdzić, czy w jego sąsiedztwie mieszka pedofil czy gwałciciel, to się rozczaruje. Do rejestru z ograniczonym dostępem trafią dane około 800 żyjących osób, które zostały skazane za brutalny gwałt czy skrzywdzenie osoby poniżej 15 roku życia. Publiczna baza danych z kolei na razie będzie zupełnie pusta. Dlaczego?
Tłumaczy to sędzia Bartosz Jakubowski z resortu sprawiedliwości.
- Na początku października rozpoczniemy proces przemieszczania danych osób niebezpiecznych przestępców do bazy ogólnodostępnej. Musimy jednak dać im szansę na to, aby odwołali się od umieszczenia w ogólnodostępnym rejestrze do sądu - mówi Jakubowski.
Skazani będą mieli dwa miesiące na to, aby złożyć do sądu stosowny wniosek. Potem będzie on musiał zostać rozpatrzony przez sąd.
- Jednocześnie baza będzie na bieżąco uzupełniania o osoby, które zostały skazane już po 1 października - dopowiada wiceminister Woś.
Resort liczy, że na początku przyszłego roku w bazie będą dane około tysiąca osób.
"Żeby go nie spalili na stosie"
Jakie dane przestępcy będą podane do publicznej wiadomości? Każdy będzie mógł znaleźć jego aktualne zdjęcie, imię, nazwisko oraz informacje o tym, kiedy i za co został skazany.
- Użytkownicy będą mieli do dyspozycji informacje o tym, w jakiej miejscowości mieszka - dodaje sędzia Bartosz Jakubowski.
W rejestrze publicznym nie będzie za to informacji o ulicy, czy dzielnicy. A jak system będzie radził sobie z małymi miejscowościami?
- Nie znajdą się w nim informacje o województwie i powiecie, w którym leży dana miejscowość. Niezależnie od tego, ile jest miejscowości z taką nazwą w Polsce - opowiada Jakubowski.
Założenie jest takie, że do rejestru z ograniczonym dostępem mają trafiać wszyscy prawomocnie skazani za przestępstwa seksualne opisane w XXV rozdziale Kodeksu Karnego. Z kolei do spisu ogólnodostępnego mają trafiać najgroźniejsi z nich - czyli ci, którzy skrzywdzili osoby poniżej 15 roku życia oraz kogoś zgwałcili ze szczególnym okrucieństwem.
- Do rejestru mają trafiać wszyscy. W wyjątkowych sytuacjach, przy wygłaszaniu wyroku, sąd może odstąpić od wpisania przestępcy - tłumaczy wiceminister Michał Woś.
Może tak się wydarzyć tylko w dwóch okolicznościach:
- jeżeli wpisanie przestępcy mogłoby narazić bezpieczeństwo lub anonimowość ofiary
- jeżeli wpis mógłby oznaczać "niewspółmierne, surowe konsekwencje dla skazanego"
Co oznacza ten drugi zapis?
- W największym skrócie chodzi o takich przestępców, którym już grożono samosądem - tłumaczy sędzia Bartosz Jakubowski.
Dodaje jednak, że każda decyzja sądu o nie wpisywaniu danej osoby do rejestru będzie musiała być "bardzo dobrze uargumentowana".
Pedofilu, melduj się
Resort chwali się, że zdjęcia osób w rejestrze będą zawsze aktualne. A to dzięki temu, że rejestr będzie powiązany z bazą PESEL oraz Rejestrem Dowodów Osobistych.
- Do naszej dyspozycji będą te same fotografie, które znajdują się w dowodach - mówi wiceminister Woś.
Z tego samego powodu rejestr ma być odporny na zmianę danych osobowych przestępców.
- System będzie raz dziennie sprawdzał, czy zaszył jakieś zmiany w danych osobowych osób znajdujących się w rejestrze - tłumaczą w resorcie.
Ministerstwo chwali się też, że baza danych - ta dostępna głównie dla służb - ma zawierać informacje o realnym miejscu przebywania skazanego.
- Każdy skazaniec objęty rejestrem będzie zobowiązany do tego, aby zgłaszać na policję zmianę miejsca przebywania. Będzie miał na to trzy dni. Jeżeli w tym czasie nie poinformuje na przykład o tym, że jest na wakacjach, popełni wykroczenie - opowiada wiceminister Bartosz Jakubowski.
Szukając równowagi
Ministerstwo podkreśla, że publikacja danych osobowych skazanych za pedofilię i brutalne gwałty nie narusza prawa o ochronie danych osobowych.
- Podpieramy się dwoma filarami prawnymi. Pierwszym jest Konstytucja RP i definiowana w niej zasada proporcjonalności. Drugim jest ustawa o GIODO, która precyzuje, że dane mogą być przetwarzane, jeżeli inna, szczególna ustawa na to pozwala - tłumaczy sędzia Bartosz Jakubowski.
Opowiada, że dobro jednostki nie może stać przed dobrem społeczeństwa.
- Chodzi tu o szukanie równowagi. Z jednej strony robimy wszystko, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Z drugiej nie chcemy, aby przestępcy seksualni byli podwójnie karani - kończy.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24