Dochodzenie w sprawie śmierci Amy Winehouse może okazać się nieważne. Okazało się, że koroner, która zamknęła śledztwo w październiku ub.r., nie miała odpowiednich kwalifikacji do wykonywania swojego zawodu. Zatrudnił ją w tej roli mąż, który jest lekarzem i koronerem w północnym Londynie.
Fakty, które wyszły na jaw w sprawie Suzanne Greenway, stawiają pod znakiem zapytania 30. przeprowadzonych przez nią w roli koronera dochodzeń, w tym to najgłośniejsze – dotyczące tragicznej śmierci piosenkarki Amy Winehouse.
Jaka jest przyczyna? W październiku 2011 roku Greenway oficjalnie zamknęła śledztwo, za przyczynę śmierci podając "nieszczęśliwy wypadek". Według jej ostatecznego raportu 27-letnia gwiazda zmarła wskutek spożycia zbyt dużej ilości alkoholu po okresie abstynencji.
Jednak miesiąc po zakończeniu tego dochodzenia kobieta musiała zrezygnować z funkcji koronera. Jak się okazało – o czym pisze dzisiejszy "The Sun" - koroner nie miała kwalifikacji do wykonywania swojego zawodu.
"Popełniłem błąd. Przepraszam"
Zgodnie z surowymi zasadami, aby wykonywać zawód koronera w Wielkiej Brytanii należy przez pięć lat być członkiem prawniczego stowarzyszenia Law Society, tymczasem Greenway należała do organizacji przez dwa i pół roku. Ponadto trzeba mieć pięć lat przepracowanych w roli "wykwalifikowanego, praktykującego lekarza". Australijka była jedynie pielęgniarką w swoim kraju.
Wyszło też na jaw, że kobietę jako swoją asystentkę zatrudnił jej mąż – dr Andrew Scott Reid, koroner w północnym Londynie. - Popełniłem błąd. Przepraszam za zaistniałą sytuację. Ale jestem przekonany, że wszystkie dochodzenia zostały przeprowadzone przez moją żonę prawidłowo – Reid tłumaczy się w rozmowie z "The Sun".
Prawnicy podkreślają, że śledztwo w sprawie śmierci Winehouse może zostać unieważnione tylko wtedy, gdy ktoś zakwestionuje je na drodze sądowej.
Źródło: "The Sun", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe