Spełnił mi się amerykański sen - przyznał we wtorek 37-letni reżyser Bartek Konopka. Jego film "Królik po berlińsku" otrzymał nominację do tegorocznego Oscara w kategorii najlepszy krótkometrażowy dokument.
PAP: Co, Pana zdaniem, przesądziło o sukcesie "Królika..."? Czym ten dokument ujął Amerykańską Akademię Filmową, która we wtorek ogłosiła listę nominacji do Oscarów?
Ciężko mi samemu oceniać mój film. Mogę natomiast opowiedzieć, jakie głosy docierały do nas, twórców, z USA, a także z Kanady po pokazach "Królika..." na tamtejszych festiwalach - Hamptons International Film Festival w USA i Hot Docs Canadian International Documentary Festival w Kanadzie. Publiczność w tych krajach bardzo dobrze, żywiołowo odbierała ten dokument. Amerykanie mówili nawet: "To historia opowiedziana po amerykańsku". Widzowie docenili oryginalny pomysł, ciekawą realizację dokumentu - w konwencji filmu przyrodniczego. Jak oceniła publiczność, w sposób lekki, przystępny i z humorem została opowiedziana w "Króliku..." trudna, skomplikowana i tragiczna historia muru berlińskiego, podziału Niemiec. Bardzo cieszę się z takich ocen. Zaznaczę, że "Królik..." to dokument zmontowany według reguł fabularnych - ma swoje punkty zwrotne, dramaturgię, która wciąga. Jako jego twórcy podjęliśmy próbę przedstawienia kilkudziesięciu lat historii w
Publiczność (...)bardzo dobrze, żywiołowo odbierała ten dokument. Amerykanie mówili nawet: To historia opowiedziana po amerykańsku Bartek Konopka
Poprzez historię o królikach opowiada Pan o losach ludzi, o - jak sam Pan tłumaczył w jednym z wcześniejszych wywiadów - "gatunku homo sovieticus".
Bohaterami uczyniliśmy króliki, ponieważ to zwierzęta specyficzne. Żyją w stadzie. Hierarchia w tym stadzie, zachowania, współzależności wpływają na życie poszczególnych królików. Króliki to zwierzęta, którymi łatwo manipulować, dla których najważniejsze są bezpieczeństwo - ważniejsze niż wolność - własny teren oraz współżycie w grupie. Pokazując dzikie króliki, które żyły między dwoma pasami muru berlińskiego, staraliśmy się opowiedzieć o społeczności zamkniętej między murami - która na początku jest tą izolacją przerażona, ale potem zaczyna dochodzić do wniosku, że "może nie jest tak źle", zaczyna poddawać się temu, co dzieje się dookoła. "Może nie jest tak źle? Nie mamy wolności, ale przecież jesteśmy tu w pełni bezpieczni" - tak rozumuje ta populacja. Widać tu podobieństwo do ludzi, którzy przez całe lata żyli w systemie socjalistycznym, opresyjnym, stosującym metodę kija i marchewki. "Królik po berlińsku" to również opowieść o mechanizmie propagandy, o manipulowaniu ludzkimi umysłami. Zwrócę uwagę, że do realizacji "Królika..." zainspirował nas swoim pomysłem mój mistrz, wybitny reżyser dokumentalista Marcel Łoziński.
Podobno w filmie wystąpiły dzikie króliki z trzech krajów.
Szukaliśmy najlepszych "aktorów" do zaprezentowania rozkwitu cywilizacji króliczej. (...) Polskich królików w tym dokumencie nie ma. Bartek Konopka
Źródło: PAP