Na 25 lat więzienia skazał w środę częstochowski sąd Jacka G., który przed rokiem we Wrzosowej k. Częstochowy zabił swoją żonę i ranił 15-miesięczną córeczkę. Sąd zastrzegł, że o warunkowe zwolnienie mężczyzna będzie mógł się ubiegać najwcześniej po 20 latach.
Wyrok jest nieprawomocny. Ten sam mężczyzna już wcześniej był karany za znęcanie się nad rodziną.
Do zbrodni doszło 23 stycznia 2013 r. Tego dnia na policję zadzwoniła kobieta, która coraz słabszym głosem mówiła, że umiera, bo właśnie zamordował ją mąż. Policjanci na miejscu zastali nieżyjącą już 37-letnią Wiolettę G. z licznymi ranami, zadanymi nożem, oraz płaczącą 15-miesięczną dziewczynkę. Także dziecko było ranne, na szczęście niegroźnie. Niedługo później w okolicy zatrzymali sprawcę, 47-letniego męża ofiary.
Zabił, bo "emocje wzięły górę"
Według ustaleń śledztwa, Jacek G. zabił żonę, bo ta w trakcie domowej awantury zagroziła, że zadzwoni na policję. Sprawca zadał jej kilkanaście ciosów nożem. 15-miesięczna córeczka została raniona przypadkowo - zaatakowana matka trzymała ją na rękach. Starsza córka kobiety pobiegła po pomoc do dziadków.
Jacek G. mówił podczas śledztwa, że zareagował tak agresywnie, bo miał już założoną tzw. Niebieską Kartę za znęcanie się nad bliskimi i bał się przyjazdu policji. Przed sądem podkreślił, że nie planował zabójstwa, po prostu emocje wzięły górę.
Dwa dni po zbrodni miał wrócić za kraty
Jacek G. był już wcześniej karany za znęcanie się nad rodziną. W 2012 roku został skazany na karę więzienia w zawieszeniu za znęcanie się nad żoną i nastoletnią pasierbicą. Ponieważ nadal stosował przemoc wobec bliskich, w grudniu 2012 sąd zdecydował odwiesić mu jeden z dwóch wyroków w zawieszeniu. Decyzja o odwieszeniu kary uprawomocniła się jednak dopiero 25 stycznia - dwa dni po zabójstwie.
Wrzosowa k. Częstochowy - tu doszło do tragedii:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: pw/i / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Archiwum