Ustrój w Polsce jest przejściowy do policyjnego - przestrzegał Jerzy Stuhr. - Idzie to w kierunku bardzo złym - wtórował mu Jerzy Radziwiłowicz. Aktorzy byli gośćmi poniedziałkowych "Faktów po Faktach".
- Trzeba się jakoś zagospodarować w tym, że w Polsce zmienił się ustrój - powiedział aktor i reżyser Jerzy Stuhr w pierwszy dzień Bożego Narodzenia w "Faktach po Faktach". Dodał, że ustrój zmienił się już kolejny raz w jego życiu. - To jest taki, moim zdaniem, przejściowy do policyjnego - ocenił.
- Idzie to w kierunku bardzo złym - wtórował mu aktor Jerzy Radziwiłowicz. Sprecyzował, że myśli o kierunku "twardym, dyktatorskim, autorytarnym". - Jest to okropne, co się dzieje - ocenił.
"To są po prostu puste słowa"
Na pytanie, czy jest możliwe budowanie wspólnoty w podzielonym kraju, Radziwiłowicz odparł, że "jest możliwe, ale potrzeba chęci". Wskazał, że najwięcej chęci powinny wykazywać środowiska, które mają większość w rządzie.
Odniósł się do wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego, który podczas expose mówił o nadziei na porozumienie i o wspólnej Polsce. - To są absolutnie puste słowa, to jest po prostu gadanina - skomentował Jerzy Radziwiłowicz. - Kiedy mówią, że będziemy teraz łączyć naród to mówią to dlatego, że wiedzą sami doskonale, że będą go dzielić - przekonywał.
"Kompleks prowincji"
Jerzy Stuhr wyraził opinię, że Polacy zawsze mają poczucie, "że ktoś nas wykorzystuje, że jest w stosunku do nas nieuczciwy". - Zawsze chcą być kimś innym - powiedział. Ocenił, że "to jest kompleks prowincji". - Z tych kompleksów mamy nieuzasadnione poczucie wyższości i niższości. Z tym trzeba walczyć - powiedział.
- Lekarstwem na to nie jest wmawianie nam, że jesteśmy narodem wybranym, wyższym niż wszyscy, "Chrystusem Narodów". Że jesteśmy lepsi, że w naszej historii nie było niczego takiego co Polacy zrobiliby źle, bo Polak źle zrobić nie może. Jeżeli na tym będziemy budować naszą wspólnotę, to część z nas, przynajmniej, dostanie ataku śmiechu - stwierdził Jerzy Radziwiłowicz.
"Błąd w sztuce"
Aktorzy dyskutowali też o roli teatru, nawiązując do spektaklu "Wesele" w reżyserii Jana Klaty w Teatrze Starym, gdzie na koniec przedstawienia aktorzy wychodzą na scenę i pokazują plakaty z napisem "Konstytucja". Zdaniem Jerzego Stuhra jest "błędem, gdy teatr zaczyna przekraczać granicę metafory i zbliża się ku publicystyce". - Mnie osobiście to drażni, dla mnie to jest trochę czasem nawet i błąd w sztuce. Ale wiem, że to się zmienia, że pokolenia po nas idące mają swoją estetykę - stwierdził.
Jerzy Radziwiłowicz przypomniał, że gdy on sam występował w spektaklu "Wesele" kilkanaście lat temu, odbywało się to w "spokojniejszych czasach", wobec czego sztuka nie spotykała się z takim odbiorem jak teraz. Porównał przy tym dzieło Stanisława Wyspiańskiego do dramatu Adama Mickiewicza "Dziady". - Słuchamy go zupełnie inaczej odmiennie w innych czasach. Czy brzmienie tego tekstu dziś nie jest w dużej mierze spowodowane tym, w jakich okolicznościach się go słucha? - pytał.
- Dziś znów jest czas na "Wesele" jako dramat stłamszonej inteligencji - uznał Jerzy Stuhr.
Autor: MKK//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24