- Myślę, że w polskiej szkole problem jest szerszy niż tylko orientacja seksualna. Każda inność w polskiej szkole jest piętnowana. Wystarczy być rudym, wystarczy być grubszym, wystarczy się źle albo dobrze się uczyć, wystarczy w jakikolwiek sposób odbiegać od grupy, żeby ona piętnowała - stwierdziła w "Faktach po Faktach" edukatorka seksualna Aleksandra Dulas, mówiąc o tolerancji i edukacji w polskiej szkole.
W sobotę po południu ulicami Białegostoku przeszedł pierwszy Marsz Równości. Przemarsz kilkakrotnie próbowali zablokować kibice, policja musiała użyć gazu. W uczestników marszu rzucano kamieniami, jajkami i petardami.
"Inność w polskiej szkole to jest wada"
O tolerancji i edukacji seksualnej w "Faktach po Faktach" rozmawiały edukatorka seksualna, socjolożka, prezeska fundacji Spunk Aleksandra Dulas oraz edukatorka seksualna z Grupy Ponton Patrycja Wonatowska.
Dulas stwierdziła, że w Polsce dzieci nie uczy się tolerancji.
- Myślę, że w polskiej szkole problem jest szerszy niż tylko orientacja seksualna. Każda inność w polskiej szkole jest piętnowana. Wystarczy być rudym, wystarczy być grubszym, wystarczy się źle albo dobrze się uczyć, wystarczy w jakikolwiek sposób odbiegać od grupy, żeby ta grupa piętnowała i żeby też nauczyciele bardzo często piętnowali - tłumaczyła.
Przyznała także, że "inność w polskiej szkole to jest wada". - W związku z tym inność związana z orientacją seksualną czy związana z odmiennością dotyczącą wyrażania swojej płci to są te odmienności, które są najbardziej widoczne i najbardziej piętnowane, ale na to piętnowanie jest po prostu największa zgoda społeczna - wskazywała.
"My nie wiemy tak naprawdę, przeciwko czemu walczymy"
Patrycja Wonatowska stwierdziła, że taka sytuacja wynika z niewiedzy. - Niewiedza jest podstawą tego, że czegoś się boimy, że czegoś nie tolerujemy, czegoś nie akceptujemy - podkreśliła. - My nie wiemy tak naprawdę, przeciwko czemu walczymy - dodała.
Dulas: chciałabym zaproponować panu ministrowi, żeby przeszedł z kolegą za rękę
Ekspertki odniosły się także do słów ministra edukacji narodowej Dariusz Piontkowskiego.
We wtorek szef MEN na pytanie, czy ktoś, kto dorastając, zaczyna czuć, że jest gejem, powinien o tym mówić w szkole czy zachować to dla siebie, odpowiedział reporterowi "Faktów" TVN: - Jak rozumiem, pan chciałby zapytać wszystkich, nie tylko uczniów, ale także wszystkich, czy temat preferencji seksualnych jest tematem, który należy rozpowszechniać. - Czy pan wychodzi na ulicę i radośnie w manifestacji opowiada o tym, jak wygląda pańskie pożycie małżeńskie? Być może jest to panu potrzebne z jakiegoś powodu. W Polsce, z tego, co wiem, chyba na razie nikt nie zakazuje mówić o swoich preferencjach - zaznaczył szef MEN.
- Ja bym chciała zaproponować panu ministrowi, żeby zamiast swojej partnerki, jeśli ją posiada, wziął jakiegoś swojego kolegę i z nim przeszedł się za rękę ulicami Polski, chociażby Białegostoku, przytulił się i zobaczył, czy rzeczywiście w taki sam sposób można zamanifestować swoje uczucie do osoby tej samej płci jak do osoby przeciwnej płci - skomentowała w "Faktach po Faktach" wypowiedź ministra Aleksandra Dulas.
Jak dodała, "wtedy można rzeczywiście zobaczyć, czy mamy tę równość, czy jej nie mamy".
Wonatowska: tu chodzi tak naprawdę o manifestowanie swojej wolności
Do wypowiedzi Piontkowskiego odniosła się także Patrycja Wonatowska. - Kompletnie tego nie rozumiem. Tu nie chodzi o żadne manifestowanie swojej orientacji, tu chodzi tak naprawdę o manifestowanie swojej wolności - oceniła. - Tutaj chodzi o człowieczeństwo, humanitarność, ludzkość, o to, żeby ludzie mieli prawo normalnie żyć i funkcjonować. A to, co wydarzyło się w Białymstoku, pokazuje, jak bardzo dzielimy społeczeństwo - dodała.
Autor: mjz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24