- Nie wiem, co to jest za grupa. Wiem, że sami sobie ci młodzi ludzie takich zachowań nie wymyślają. To zachowanie jest im narzucane - uważa gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, który podczas uroczystości na kopcu Powstania Warszawskiego musiał apelować o spokój do osób próbujących zakłócić uroczystości. - Nie mogę tego zrozumieć. Ci ludzie nie doceniają tego, co mają w tej chwili - dodaje żołnierz AK.
Nerwowo - jak co roku - było już podczas obchodów wybuchu Powstania Warszawskiego na Powązkach. W pewnym momencie głos zabrał gen. Ścibor-Rylski, który zaapelował o spokój. Na niewiele się to jednak zdało, bo składającemu wieniec premierowi Donaldowi Tuskowi towarzyszyły gwizdy i buczenie. Później w kierunku przedstawicieli władz państwowych wykrzykiwano słowa "hańba, hańba!".
Nie inaczej było podczas wieczornych uroczystości na kopcu Powstania Warszawskiego. Kiedy ogłoszono, że na kopcu jest prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz część młodych osób zaczęło buczeć i krzyczeć" "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
"Ktoś im to narzuca"
Wtedy na mównicę znów wyszedł gen. Ścibor-Rylski i zaapelował o szacunek dla pamięci poległych powstańców. Dzień po tych wydarzeniach generał ubolewa, że tylko tyle mógł zrobić. - Ja tego nie mogę zrozumieć. Nie wiem, co to jest za grupa, która w ten sposób reaguje - przyznaje. Jak dodaje, nie ma pretensji do krzyczących, ale do tych, którzy ich inspirowali. - Przecież ci młodzi ludzie sobie sami nie wymyślili takich zachowań. Ktoś musi im je narzucać - ocenia prezes Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich.
Na pytanie, kto może być tym inspiratorem, generał odpowiada, że chodzi mu o tych, "którzy są niezadoleni i mają ambicje osobiste". - To one grają tu role. Ci ludzie chcą dojść do władzy - tłumaczy żołnierz AK.
"Nie doceniają wolności"
Ścibor-Rylski nie ukrywa, że w momentach, w których słyszał buczenie, było mu po prostu bardzo przykro. - Wszystkie uroczystości związane z pamięcią o Powstaniu Warszawskim są dla nas, dla powstańców, bardzo wzruszające i mocno to przeżywamy. (...) To także satysfakcja, że państwo docenia nasz wysiłek w walkę o niepodległość ojczyzny - wyjaśnia. - To, co stało się na kopcu, szalenie mnie zabolało, bo ta uroczystość ma wyjątkowy i wzruszający charakter. Akurat była pełnia księżyca, tłumy młodzieży, na początku byłem tym zachwycony - mówi z żalem.
Generał ubolewa, że "młodzi ludzie nie doceniają tego, co mają w tej chwili - nie doceniają tego, że urodzili się w wolnej Polsce". Zastrzega jednak, że nie odbiera nikomu prawa do wypowiadania swojego zdania, demonstrowania. - Ale niech ci ludzie demonstrują gdzie indziej. Uszanujmy te trzy dni uroczystości, które są od 30 lipca do 1 sierpnia - apeluje. I dodaje: - Miejmy nadzieję, że po takich ekscesach między samymi inicjatorami tych zachowań dojdzie do jakiejś dyskusji. Ja jestem optymistą.
Autor: ŁOs / Źródło: TVN 24