- Chciałbym zdążyć opowiedzieć to co wiem. To nadal temat tabu. Film będzie trudny dla prawdziwych Polaków, ale potrzebny - tak zapowiada swoje dzieło Leo Kantor, dokumentalista żydowskiego pochodzenia. W środę we Wrocławiu odbyła się projekcja jego pierwszego filmu "Tam, gdzie rosną porzeczki". Autor monodramu pracuje już nad kolejnym - opowieścią o powojennych losach Żydów na Dolnym Śląsku.
- Według naukowców w Polsce z Holokaustu ocalało 250 tys. Żydów, z czego ponad 100 tys. osiedliło się na Dolnym Śląsku. Przez sytuację polityczną po 1968. roku zostało ich tu niewiele. Warto pokazać ich los - wyjaśnia Leo Kantor, reżyser i dokumentalista.
"W poszukiwaniu utraconego krajobrazu"
- Chcę w swoim filmie pokazać to co jeszcze nie zostało powiedziane. O historii Żydów na Dolnym Śląsku po drugiej wojnie światowej nie ma nawet wiersza, a co dopiero pełnometrażowego filmu. Warto pokazać, że na tych ziemiach było ich tak dużo. Pozostawili po sobie ogromny dorobek kulturowy - mówi autor.
Premiera filmu o Żydach z Dolnego Śląska zaplanowana jest prawdopodobnie na 2014 rok. Roboczy tytuł to "W poszukiwaniu utraconego krajobrazu". Opiekę artystyczną nad obrazem objął Zbigniew Rybczyński, pochodzący i mieszkający we Wrocławiu laureat Oscara za film "Tango".
- Historia, którą opowiadam to nadal temat tabu. A chciałbym zdążyć opowiedzieć to, co wiem. W 1968 roku Żydzi nie chcieli stąd wyjeżdżać. Wybudowali tu swój teatr. A jak ktoś buduje swój teatr, to nie chce uciekać. Myślę, że to będzie film trudny dla prawdziwych Polaków, ale potrzebny – wyjaśnia Kantor. Oczekiwania są ogromne. – Ilona Ziok, związana z festiwalem w Berlinie, po obejrzeniu mojego poprzedniego dokumentu poprosiła o sześćdziesiąt minut kolejnego – dodaje reżyser.
To właśnie poprzednie dzieło Leo Kantora, przejmującą historię o Żydach, którzy cudem przeżyli holokaust, mogli we wtorek zobaczyć wrocławianie.
"Dolny Śląsk to moja ziemia"
Spotkanie z Kantorem odbyło się w księgarni Tajne Komplety. Młodzi i starsi mogli obejrzeć autobiograficzną opowieść o dzieciństwie i młodości spędzonej w Strzegomiu na Dolnym Śląsku. "Tam, gdzie rosną porzeczki" to pierwszy film Leo Kantora. To osobiste wspomnienie z czasów wojny i okresu do 1968 roku.
- Strzegom to było dla mnie zbawienie. Przyjechałem tu jako małe dziecko z Syberii i nadal czuję do niego sentyment. Dolny Śląsk to moja ziemia. To tutaj w 1946 roku spróbowałem porzeczek, których smak został we mnie do dziś. Stąd tytuł - opowiada autor.
Opowieść o sobie samym nie była zadaniem łatwym. Przed występem w warszawskim Teatrze Rozmaitości, gdzie monodram został zrealizowany, Kantor bardzo się denerwował. – Dzień przed wziąłem proszki na uspokojenie. Cały czas powtarzałem tekst – przyznaje.
Autor we Wrocławiu promował swój obraz, który zarówno w Polsce, jak i na świecie spotyka się z ciepłym przyjęciem widzów. – Niesamowita siła tego filmu doprowadziła do tego, że ludzie skrzyknęli się, by uprzątnąć cmentarz żydowski w Strzegomiu – kwituje Kantor.
Z Syberii trafił do Strzegomia
Leo Kantor urodził się w 1940 roku na Syberii. Jego ojciec rok później zginąl z rąk Niemców. W 1945 roku młody Leo został adoptowany przez Grzegorza Kantora, ocalałego z Holokaustu podoficera Wojska Polskiego. Z matką i ojczymem przyjechał do Strzegomia na Dolnym Śląsku. Po 1968 roku osiadł w Szwecji.
Leo Kantor zasada w jury wielu międzynarodowych festiwali filmowych. Organizuje międzynarodowe seminaria, spotkania i sesje naukowe na temat Holokaustu, tolerancji oraz praw człowieka i obywatela. Jest szefem kolegium redakcyjnego polsko-szwedzkiego kwartalnika "Seuca-Polonia". Odznaczony medalem Zasłużonego dla Kultury Polskiej i Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. W 2008 roku otrzymał główną nagrodę Federacji Artystów Szwedzkich za obronę praw człowieka i walkę z rasizmem w filmie dokumentalnym.
Autor: mir/tb//balu / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: materiały autora