- Zostałem zaopiniowany w sytuacji, kiedy nikogo o tę opinię nie prosiłem - stwierdził w "Kropce nad i" sędzia Stanisław Zabłocki, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego. Skomentował w ten sposób procedurę, w ramach której nowa Krajowa Rada Sądownictwa opiniowała oświadczenia sędziów Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65. rok życia i wyrazili chęć dalszego orzekania. Zabłocki w głosowaniu dostał zero głosów.
Krajowa Rada Sądownictwa w czwartek pozytywnie zaopiniowała 5 sędziów Sądu Najwyższego, którzy mimo ukończenia 65. roku życia wyrazili wolę dalszego orzekania. 7 sędziów zostało zaopiniowanych negatywnie. Wśród nich jest właśnie sędzia Stanisław Zabłocki.
Zabłocki: zostałem zaopiniowany w sytuacji, kiedy nikogo o tę opinię nie prosiłem
Sędzia Zabłocki powiedział, że "po raz pierwszy w życiu spotkało go coś takiego, że został zaopiniowany w sytuacji, kiedy nikogo o tę opinię nie prosił" i że "została uruchomiona wobec niego procedura, której on nie zamierzał uruchomić".
Zabłocki oświadczył, że oświadczenie o chęci dalszego orzekania w KRS złożył na ręce I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. Dodał, że było ono jednozdaniowe: "Wyrażam wolę orzekania zgodnie z zasadą nieusuwalności sędziów, określoną w artykule 180 ustęp 1 konstytucji, do ukończenia 70. roku życia".
Stwierdził, że I prezes "włożyła to oświadczenie do koperty i przesłała panu prezydentowi". Z kolei prezydent, gdy je otrzymał, "zapakował to oświadczenie do koperty i wysłał tak jak wszystkie inne oświadczenia składane już regularnie w trybie ustawy, do których były dołączone zaświadczenia lekarskie, do Krajowej Rady Sądownictwa".
"Wreszcie była cisza i nastąpił dzień dzisiejszy"
Zabłocki powiedział, że spotkał się z opinią przewodniczącego nowej KRS sędziego Leszka Mazura, że oświadczenia, które mają braki formalne, w ogóle nie będą poddane procedurze. - I słusznie - ocenił.
- A tymczasem w pewnym momencie otrzymałem wezwanie do tego, czy nie chciałbym jednak dołączyć zaświadczenia lekarskiego. Odpisałem, że świadomie tego zaświadczenia lekarskiego do oświadczenia nie dołączyłem i nie widzę podstaw, aby go dołączyć w tej chwili - powiedział.
Dodał, że "wreszcie była cisza i nastąpił dzień dzisiejszy".
Sędzia Zabłocki powiedział, że "z uwagą śledził transmisję z KRS", ale w pewnym momencie jeden z jej członków złożył wniosek o wyłączenie jawności obrad. - Nie dowiedzieliśmy się (...), jaki zespół opiniował, jakie były rekomendacje tego zespołu, jaka była dyskusja. Na koniec dowiedziałem się, że podlegałem procedurze opiniowania i otrzymałem zero głosów - oświadczył.
Stwierdził, że z wynikiem głosowania czuje się "dobrze". - Otrzymałem zarówno drogą telefoniczną, jak i mailową bardzo wiele gratulacji za dzisiejszy wynik w KRS - podkreślił.
Zabłocki wyraził nadzieję, że uchwała nowej KRS zostanie "doręczona poszczególnym osobom, których ona dotyczy". Stwierdził jednak, że najprawdopodobniej, o czym świadczą wypowiedzi niektórych, "cała dokumentacja zostanie po prostu znów zapakowana do koperty i przesłana do pana prezydenta".
Prof. Gersdorf I prezesem z "prawnego punktu widzenia"
Zabłocki podkreślił, że "w jego głębokim przekonaniu I prezesem Sądu Najwyższego jest pani prezes Małgorzata Gersdorf", powołując się na "prawny punkt widzenia".
Stwierdził, że w związku z tym sędzia Józef Iwulski, który także został negatywnie zaopiniowany przez nową KRS, jest "osobą, którą ona (prof. Gersdorf - red.) wyznaczyła (...) na osobę, która ją zastępuje tymczasowo".
Nie ma sędziów, minister nie zgadza się na delegacje
Zabłocki powiedział, że mimo zmian Sąd Najwyższy stara się pracować tak, jak pracował do tej pory, choć w "takich warunkach nie pracuje się łatwo". - Staramy się pracować normalnie, ale nie jest łatwo pracować normalnie - ocenił.
Zabłocki powiedział, że od momentu nominowania go przez prezydenta Andrzeja Dudę na prezesa Sądu Najwyższego kierującego Izbą Karną, czyli od 30 sierpnia 2016 roku, w jego izbie "ubyło 11 sędziów". - Wpływ, czyli ilość spraw, która się u nas pojawia, jest taki sam, a może nawet większy. Pracujemy jedną trzecią składu mniej - podkreślił.
Dodał, że sytuację próbował ratować, korzystając z delegacji sędziów, ale - jak ocenił - minister sprawiedliwości "bardzo oszczędnie te wnioski uwzględnia". - W tym roku nie otrzymałem zgody na ani jedną delegację. W ostatnim kwartale zeszłego roku dostałem zgodę na jedną delegację - podkreślił.
Stwierdził także, że od roku w Kancelarii Prezydenta są akta "czterech znakomitych kandydatów do Izby Karnej Sądu Najwyższego", ale prezydent "nie zajmuje żadnego stanowiska".
- Ja chciałbym skierować do pana prezydenta gorącą prośbę (...): panie prezydencie, my gorąco prosimy o przyjęcie ślubowania od tych sędziów. Bo jeśli to nie nastąpi, to ciągle powtarzane słowa, że celem tych zmian (w SN - red.) jest usprawnienie pracy, że celem tych zmian jest dobro Sądu Najwyższego, będą brzmiały jednak bardzo fałszywym dźwiękiem - oświadczył.
Kolejna nowelizacja ustawy o SN i KRS
Sędzia Zabłocki komentował także projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, który zgłosili w czwartek posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Zakłada on, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego wybiera i przedstawia prezydentowi kandydatów na I prezesa niezwłocznie po obsadzeniu 2/3 liczby stanowisk sędziów SN, a nie w chwili, kiedy są obsadzone niemal wszystkie stanowiska, jak jest obecnie.
Zabłocki przyznał, że celem ustawy jest "przyspieszenie wyboru nowego I prezesa SN, niezależnie od długości kadencji prezes Gersdorf". Stwierdził, że prawdopodobnie to reakcja na to, że prezydent nie zdołał ustanowić osoby pełniącej obowiązki, bo - jak ocenił - prawdopodobnie żaden z sędziów SN się na to nie zgodził. Stwierdził także, że projekt nowelizacji zakłada "niewiarygodne przyspieszenie procedury wyborów sędziów Sądu Najwyższego".
Pytany był także o projekt nowelizacji ustawy o KRS, zgłoszony także w czwartek przez PiS, który utrudnia kandydatom do SN prawo do odwołania.
- Najlepiej uświadomić to na przykładzie. Załóżmy, że mamy jedno wolne miejsce. Na to jedno wolne miejsce zgłasza się 39 znakomitych kandydatów i jeden troszkę mniej znakomity. KRS stawia, ludzie są omylni, na tego mniej znakomitego kandydata. I w tym momencie dotąd wszyscy pozostali mieli prawo skorzystać z procedury odwoławczej, z odwołania do Naczelnego Sądu Administracyjnego, i do momentu rozpoznania tych odwołań KRS nie mogła przedstawić tych kandydatów panu prezydentowi - tłumaczył. - A w tej chwili proponuje się wprowadzić regulację, że ten kandydat, który otrzyma tę rekomendację KRS nie złoży odwołania, to jego przedstawienie jest możliwe, dlatego że w tym zakresie uchwała staje się prawomocna. Przepis mówi, że żeby nie doszło do uprawomocnienia się, wszyscy muszą złożyć odwołania.
Stwierdził, że wybrany kandydat nie będzie się odwoływał, dlatego jego kandydatura może być natychmiast przedstawiona prezydentowi, a prezydent może "błyskawicznie, o dowolnej porze dnia przyjąć ślubowanie od tego kandydata". Dodał, że prawo odwołania dla pozostałych kandydatów jest "właściwie iluzorycznym prawem". Bo nawet jeśli NSA przyzna im rację, to kandydat KRS będzie już po ślubowaniu i kandydaci "będą musieli czekać na zwalniające się miejsca w kolejnych konkursach".
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24