Odsiedział 25 lat za gwałt i zabójstwo pięciomiesięcznej dziewczynki. Po wyjściu na wolność został skierowany do ośrodka w Gostyninie. Henryk Z. apeluje teraz, aby nie karać go drugi raz za te same czyny. Chce dobrowolnie poddać się kastracji, żeby „zostawiono go w spokoju”. - Mam skończone 60 lat i nie pozostało mi zbyt dużo czasu - pisze.
List z apelem mężczyzna przesłał swojemu pełnomocnikowi, Marcinowi Szylingowi. Wyraźnie w nim zaznaczył, że chce, aby pismo trafiło do mediów. Tym sposobem liczy na nagłośnienie sprawy i zajęcie się jego propozycją.
"Moja kastracja niech będzie precedensem"
- Pozwólcie mi żyć. Odpokutowałem za swoje czyny i z punktu widzenia prawa jestem osobą wolną. Dlaczego mam odpowiadać drugi raz za to samo? - pisze Henryk Z. i dodaje, że czuje się tak jakby był „drugi raz skazany”. - Prawo przecież nie działa wstecz - zaznacza. - Jeszcze raz przepraszam, proszę o wybaczenie i pozwolenie na powrót do społeczeństwa. Chcę żyć jak każdy […] Nie róbcie ze mnie „wampira” […] - pisze Henryk Z. i składa swoją propozycję. Chce aby go poddano kastracji mechanicznej i „zostawiono w spokoju”. - Mam do tego pełne prawo i sam daję mocny argument, żeby nie mówiono, że nic nie robię. Moja kastracja niech będzie precedensem - pisze były więzień. Mec. Szyling komentuje, że zajmujący się obecnie sprawą jego klienta Sąd Apelacyjny w Gdańsku nie może decydować o ewentualnym przeprowadzeniu kastracji. Chce jednak, aby w tej precedensowej sytuacji sędziowie poprosili biegłych o opinię, czy kastracja mogłaby na tyle wpłynąć na stan Henryka Z., aby zmieniono decyzję o kierowaniu go do Gostynina.
"Winien być izolowany od społeczeństwa"
60-letni mężczyzna wyszedł na wolność 17 stycznia, po odsiedzeniu 25 lat w więzieniu w Sztumie. Władze zakładu karnego ostrzegały, że Henryk Z. wciąż może stanowić zagrożenie. Wobec tego objęto go ustawą o najbardziej niebezpiecznych przestępcach (tak zwana „ustawa o bestiach”), która pozwala na ich izolację w ośrodkach zamkniętych już po zakończeniu odbywania kary. Podczas pobytu w więzieniu Henryk Z. był wielokrotnie badany przez biegłych psychiatrów i seksuologów, którzy pesymistycznie oceniali jego psychikę. Jedna z opinii kończy się taką konkluzją: "Nie ma szans, aby jakakolwiek metoda lecznicza, wychowawcza mogła zmienić zboczony popęd lub na stale go stępić. Z diagnozy jednoznacznie wynika, że będzie wracał do tych sposobów zaspokajania popędu, dlatego winien być izolowany od społeczeństwa". Henryk Z. trzykrotnie trafiał za kratki za gwałty na nieletnich, wychodził na wolność i ponownie dopuszczał się czynów pedofilskich. Uciekał ze szpitali psychiatrycznych. W 1990 roku zgwałcił i zamordował pięciomiesięczne niemowlę, za co trafił do więzienia na maksymalny możliwy czas, czyli 25 lat.
Autor: mk/ja / Źródło: TVN 24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24