Sprawa Henryka Z. nie jest jedyną, która stawia gdańskich biegłych w złym świetle. Okazuje się, że na 11 wniosków o izolację groźnych przestępców, które trafiły do tamtejszego sądu okręgowego, biegli nie zdążyli przygotować na czas opinii w sprawie ośmiu osób. Wszystkie wyszły na wolność.
Od ponad roku w Polsce obowiązuje tzw. "ustawa o bestiach". Przygotowano ją z myślą o sprawcach najcięższych zbrodni, którzy zostali skazani w czasach PRL na karę śmierci.
Na mocy amnestii w 1989 r. zamieniono im wyroki śmierci na maksymalny istniejący wtedy wymiar kary więzienia, tj. 25 lat pozbawienia wolności (w kodeksie karnym nie funkcjonowała wówczas kara dożywocia).
Uchwalona niedawno ustawa daje możliwość wysłania na terapię i zamknięcia w specjalnym ośrodku osób, które odbyły karę, lecz zachodzi obawa, że znów popełnią przestępstwo.
Procedura wygląda tak: najpierw dyrektor więzienia występuje do sądu okręgowego właściwego dla miejsca zakładu karnego z wnioskiem "o uznanie osoby, której dotyczy wniosek, za osobę stwarzającą zagrożenie". Sprawa jest następnie rozpatrywana przez sąd cywilny. W ciągu tygodnia od otrzymania wniosku sąd powołuje biegłych psychiatrów, którzy mają ocenić, czy osoba, której dotyczy wniosek, powinna być izolowana. Jeżeli odpowiedź jest pozytywna, skazany zamiast na wolność, trafia do ośrodka w Gostyninie.
Ośmiu już na wolności
W całej Polsce w ciągu 12 miesięcy do sądów trafiły w sumie 43 wnioski o objęcie więźniów ustawą o groźnych przestępcach. 11 z nich wpłynęło do Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Jak informuje gazeta.pl, tylko w jednym przypadku sąd wydał decyzję o umieszczeniu mężczyzny w ośrodku w Gostyninie. Prawomocna decyzja jednak jeszcze nie zapadła, bo adwokat skazanego odwołał się do sądu apelacyjnego.
W pozostałych przypadkach procedury nadal trwają, ale aż osiem niebezpiecznych osób - sprawców dwóch zabójstw, gwałtów i przestępstw na tle seksualnym - jest już na wolności. Dlaczego? Okazuje się, że problem tkwi w biegłych, którzy na czas - czyli przed zakończeniem odbywania wyroku przez skazanych - nie przekazali swoich opinii do sądu.
Tak było m.in. w przypadku Henryka Z., który odsiadywał wyrok za zabójstwo i gwałt na niemowlęciu. 17 stycznia opuścił Zakład Karny w Sztumie, choć pół roku przed terminem zwolnienia, dyrektor sztumskiego więzienia złożył w Sądzie Okręgowym w Gdańsku wniosek o jego izolację.
- Sąd w Gdańsku musi się oprzeć na opiniach biegłych, a ci nie są w stanie przygotować ich na czas - mówił reporter TVN24, który zajmował się sprawą Henryka Z. Poza tym, jak dodał, biegłych jest mało i niezbyt chętnie podejmują się wydawania takich opinii. Powodem mają być - jak podała gazeta.pl - niskie zarobki (200 zł opinię, która wymaga czasochłonnych badań), ale też brak wielkiej presji (kara za opóźnienie, jaką może na ich nałożyć sąd, wynosi 1000 zł).
Autor: db/kka/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24