- To przesłuchanie ujawniło szereg istotnych kwestii - mówiła w "Jeden na jeden" o przesłuchaniu Michała Tuska Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej badającej aferę Amber Gold. Dodała, że stwierdzenie Michała Tuska o "lipie" jest "bardzo kłopotliwe zarówno dla niego, jak i dla pana premiera".
Michał Tusk, syn szefa Rady Europejskiej i byłego premiera Donalda Tuska, zeznawał przed komisją śledczą badającą aferę Amber Gold w towarzystwie mecenasa Giertycha. Przesłuchanie trwało ponad siedem godzin.
Syn obecnego szefa Rady Europejskiej powiedział podczas przesłuchania, że był świadom "atmosfery podejrzliwości wokół Amber Gold" (spółka ta była właścicielem linii OLT Express). - Razem (z ojcem Donaldem Tuskiem - red.) wiedzieliśmy, że to jest, mówiąc tak kolokwialnie, lipa (...), czyli że są pewne podejrzenia wokół Marcina P., że KNF wydała swoje ostrzeżenie wcześniej dotyczące produktów finansowych Amber Gold - relacjonował Michał Tusk.
"Został nam włożony"
Podkreśliła, ze "Michał Tusk jest tylko świadkiem". - My będziemy rozliczać instytucje państwowe i te dowody, które zbieramy, również osobowe, mają nam do tego służyć. Nie koncentrujemy swojej uwagi na osobie Michała Tuska - powiedziała Wassermann. Mówiła, że stwierdzenie Michała Tuska o "lipie" jest "bardzo kłopotliwe zarówno dla niego, jak i dla pana premiera". - To jest kolejny sygnał wskazujący na to, że była wiedza u najważniejszych osób w państwie o tym, że ta piramida jest, powstaje i się rozwija - wyjaśniła.
Przewodnicząca komisji śledczej odniosła się także do słów mecenasa Romana Giertycha, który ocenił, że wiedza o Amber Gold była powszechnie znana i wystarczyło sobie "wygooglać" ostrzeżenie KNF. - Problem polega na tym, że w przypadku premiera, ministrów, urzędów, prokuratorów nie rozmawiamy o wiedzy powszechnie znanej, tyko w zakresie ich obowiązków i tego, co powinni zrobić, aby uchronić Polaków przed utratą pieniędzy i my to rozliczamy, a nie pojedyncze wypowiedzi pojedynczych osób - podkreśliła Wassermann.
- To przesłuchanie ujawniło szereg istotnych kwestii - stwierdziła Wassermann. Jej zdaniem podczas prac komisji "przejawia się fakt", iż "Marcin P. twierdzi, że to Michał Tusk chciał u nich pracować, a nie na odwrót". - Używa nawet takiego określenia, że "w końcu został nam włożony" - doprecyzowała przewodnicząca komisji. - Cytowałam zeznania Marcina P., który mówił o tym, że Michał Tusk wynosił im z lotniska poufne informacje, który mówił, że został im na siłę włożony, który mówił o tym, że on go nie chciał - stwierdziła Wassermann. - Mówili to również świadkowie, którzy nie mają statusu osób podejrzanych - dodała.
- Po co był Michał Tusk Marcinowi P.? - zapytała Wassermann. - On był zatrudniony jako specjalista od PR. Zadaliśmy takie pytanie, czy miał kontakt z agencjami reklamowymi i PR-owskimi, które za bardzo grube miliony złotych pracowały codziennie na rzecz Amber Gold i OLT. On powiedział, że nie, że on z tymi ludźmi nigdy nie miał kontaktu. W związku z tym - po co był zatrudniony? - pytała. Dodała, że komisja będzie to ustalać na końcu. Zapowiedziała, że były premier Donald Tusk zostanie przesłuchany na końcu prac komisji - możliwie, że na przełomie grudnia i stycznia.
"Oprócz prokuratury są jeszcze inne urzędy"
- Dla nas istotne jest to, że poza prokuraturą, której wina jest bezsporna, są jeszcze inne urzędy - mówiła o celach prac komisji Wassermann. - Tutaj te najważniejsze urzędy, czyli ministerstwo transportu pana ministra Nowaka, które miało wszelkie narzędzia i wiedzę, aby przeciąć tę działalność z dnia na dzień, to są urzędy skarbowe podlegające pod ministra finansów, to jest policja i to są służby specjalne. Nie mówię już o pomniejszych, takich jak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - powiedziała.
- To, co mnie najbardziej dziwi, znając już ten ogromny materiał, to jak rozkładał punkt ciężkości pan Donald Tusk po wybuchu tej afery. Ten urząd, który powinien zadziałać, a nie zadziałał, ale nie musiał robić tego obligatoryjnie, czyli UOKiK, obciążał on najbardziej. Te urzędy, które miały obowiązek zadziałać, na przykład ministerstwo infrastruktury, urząd lotnictwa cywilnego, urzędy skarbowe - o tym zapomniał - dodała przewodnicząca komisji.
Afera Amber Gold
W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express - linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.
Po upadku OLT Express pod koniec lipca 2012 r. okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk.
Autor: mart/sk / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24