Po decyzji rosyjskiego parlamentu, który zgodził się na użycie sił zbrojnych na terytorium Ukrainy, premier Donald Tusk apeluje do Polaków i europejskich przywódców o "jedność działań". - Świat stanął na krawędzi konfliktu, którego skutków jeszcze nie dostrzegamy. Nie wszyscy w Europie zdają sobie sprawę z sytuacji - mówił szef rządu na specjalnie zwołanym briefingu. W ocenie Tuska znaleźliśmy się dzisiaj "w historycznym, dramatycznym momencie, który będzie testem prawdy".
Wystąpienie szefa rządu, podyktowane decyzją wyższej izby rosyjskiego parlamentu, która zezwoliła na użycie sił zbrojnych na terytorium Ukrainy, rozpoczęło się z ponad 20-minutowym opóźnieniem.
Tusk rozpoczął je mocno, od stwierdzenia, że "świat stanął dziś na krawędzi konfliktu" o niewyobrażalnych skutkach.
- Ukraina jest państwem, które zasługuje na pełną międzynarodową integralność i wsparcie. (...) Ukraińcy muszą dowiedzieć się dzisiaj, że mają prawdziwych przyjaciół - mówił dalej.
Zdaniem premiera to, co dzieje się dzisiaj na Ukrainie, jest swojego rodzaju egzaminem i "historycznym, dramatycznym momentem, który będzie testem prawdy". Będzie on zdaniem Tuska rzutował przez długie lata, "dziesięciolecia" na relacjach pomiędzy narodami i państwami w tej części świata
- W obliczu zagrożeń wynikających z tej sytuacji musimy być solidarni z tymi, którzy odczuwają zagrożenie i obawę. Musimy też mocniej niż do tej pory współpracować tutaj w Polsce. Takie sytuacje wymagają szczególnej solidarności i jedności Polaków - mówił szef rządu. Jak dodał, jest pewien, że Polakom uda się zdać ten egzamin.
Sygnał Europy: zero tolerancji dla agresji
Donald Tusk podkreślał też, że w świetle wydarzeń na Ukrainie "trzeba bardzo wyraźnie dać sygnał, że Europa i świat nie będą tolerowały żadnych aktów agresji czy interwencji". Premier rozmawiał już na ten temat między innymi z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Jeszcze w sobotę spotka się też z ministrami spraw zagranicznych i obrony. Jak zapowiedział, będzie też dzwonił do prezydenta Francji i kontaktował się z innymi europejskimi liderami.
- W mojej ocenie nie wszyscy w Europie zdają sobie jeszcze sprawę z sytuacji - mówił prezes Rady Ministrów. Jak wyjaśniał, chodzi przede wszystkim o "poziom ryzyk" jakie niesie ze sobą obecny konflikt. - Dzisiaj zadaniem międzynarodowej opinii publicznej, Unii Europejskiej i całej wspólnoty Zachodu jest skuteczne wywarcie presji na tych, którzy chcieliby złamać gwarancje bezpieczeństwa Ukrainy (...) - kontynuował Tusk.
Zaapelował też, by tej presji nie wywierać na samych Ukraińcach, a na tych, którym zależy na destabilizacji sytuacji w regionie. - Przede wszystkim na Rosję, bo ten aktor wydarzeń zdaje się być dzisiaj zainteresowany niestabilną sytuacją w tej części świata - doprecyzował premier.
- Wiem, że będę musiał przełamywać opory u niektórych naszych partnerów w Europie, ale jest rzeczą bardzo ważną w obliczu tych zdarzeń i komunikatów, jakie płyną dzisiaj z Ukrainy, z Krymu, z Rosji, aby Europa była solidarna i jednolita w swoich działaniach - dodał.
"Sytuacja nadzwyczajna, nie było takiej od dawna"
Premier wyraził nadzieję, że misje europejskich i światowych przywódców "przyniosą Ukrainie i całej Europie dobre i pokojowe rozwiązania". - Ale to, jak rzadko kiedy, będzie zależeć od determinacji i rozsądku wszystkich zaangażowanych w tę sprawę - podkreślił Tusk. W związku z napiętą sytuacją na Ukrainie premier na niedzielę zapowiedział spotkanie wszystkich liderów politycznych w Polsce. - Sytuacja sprawia wrażenie nadzwyczajnej, takiej, której już dawno nie mieliśmy. (...) Ukraińcy powinni dzisiaj usłyszeć słowa wsparcia i zapewnienie, że na takie wsparcie będą mogli liczyć, niezależnie od rozwoju wydarzeń - zakończył.
Wojska mogą wejść. Prezes PiS "oczekuje reakcji"
W sobotę po południu czasu polskiego Rada Federacji, wyższa izba rosyjskiego parlamentu, zezwoliła na użycie swoich sił zbrojnych na terytorium Ukrainy. Wcześniej o taką zgodę zwrócił się prezydent Władimir Putin.
Wniosek poparło 90 członków Rady - wszyscy, którzy zarejestrowali się na nadzwyczajnym posiedzeniu izby. Decyzja weszła w życie z chwilą jej przegłosowania.
Przed tym, jak oficjalnie głos zabrał premier Donald Tusk, decyzję Rady skomentował w specjalnym oświadczeniu lider PiS Jarosław Kaczyński. Napisał w nim, że wkroczenie wojsk rosyjskich na terytorium tego kraju będzie stanowić "brutalne naruszenie norm prawa międzynarodowego" i "pogwałcenie" zasady jego terytorialnej integralności, której gwarantami są między innymi USA i Wielka Brytania.
"Prawo i Sprawiedliwość stoi na stanowisku, iż działanie takie wymaga nadzwyczajnej i kryzysowej reakcji ze strony państw wolnego świata i organizacji strzegących bezpieczeństwa międzynarodowego. Żadne państwo nie ma prawa do uznawania swojego szczególnego statusu względem innego i wprowadzania zasady stref wpływów w Europie Wschodniej" - podkreślił w swoim oświadczeniu Kaczyński.
I dlatego - jak dodał - PiS "oczekuje, że Rząd i Prezydent RP podejmą odpowiednie działania w celu zagwarantowania bezpieczeństwa, w naszym regionie, wobec narastającego konfliktu w pobliżu naszych granic, grożącego nieprzewidywalnymi konsekwencjami".
Autor: ŁOs/tr / Źródło: tvn24.pl