Droga Argentyny do Maracany przypomina kolejne stacje drogi krzyżowej. Po Messim i spółce obiecywano sobie pędzącą maszynę demolującą wszystko, co spotka na swojej drodze, zamiast tego mieliśmy do czynienia z dostojnie człapiącym ślimakiem. Ale cały kraj zapomni Albicelestes styl, jeśli w niedzielę sięgną po trzeci tytuł najlepszej drużyny globu.
15.06.2014. Grupa F. Rio de Janeiro. Argentyna - Bośnia i Hercegowina 2:1 Droga Argentyny przez mękę rozpoczęła się od meczu z debiutującą na MŚ drużyną Bośni i Hercegowiny. Zachwytów nad grą nie było. Na obserwatorach wrażenie zrobiła tylko zmodernizowana Maracana, na której kolorowych trybunach zasiadła największa do tego momentu turnieju publiczności - 74 tysiące. Argentyńczykom sytuację ułatwiła szybko strzelona bramka, w której główną rolę odegrał nieszczęśliwie interweniujący obrońca zespołu z Bałkanów. Sami faworyci snuli się po murawie, a Messi w ilościach hurtowych tracił piłkę, aż przebudził się w 65. minucie. Wreszcie zademonstrował to, z czego słynie w Barcelonie. Nagłe przyspieszenie, zwód, strzał i gol, który był jego dopiero drugim w historii jego występów na MŚ. Poprzedniego strzelił w... 2006 roku na mundialu w Niemczech.
21.06.2014. Grupa F. Belo Horizonte. Argentyna - Iran 1:0 "Przed nami najważniejszy mecz w historii irańskiego futbolu" - mówił przed spotkaniem portugalski selekcjoner Iranu Carlos Queiroz. Przesadził, bo Argentyńczycy znów nie zawiesili wysoko poprzeczki. Nie potrafili rozwinąć skrzydeł i rozbić szczelnego muru rywali. Grali wolno i schematycznie, aż znów błysnął Messi, który strzałem rozpaczy zza pola karnego dał swojej reprezentacji zwycięstwo i awans do kolejnej rundy. A była 91. minuta meczu.
25.06.2014 Grupa F. Porto Alegre. Nigeria - Argentyna 2:3 Argentyńczycy zafundowali swoim kibicom palpitacje serca. Dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale za każdym razem - po kardynalnych błędach obrońców - dawali się dogonić, zanim przypieczętowali komplet zwycięstw w fazie grupowej. W ofensywie wreszcie zagrali na miarę oczekiwań, sytuacji mieli bez liku, ale wykorzystali trzy. Messi utrzymał formę z poprzednich występów, ustrzelił dublet, swój geniusz zademonstrował zwłaszcza przy pierwszym golu i precyzyjnym strzale z rzutu wolnego z 30 metrów. Lider nie zawodził, ale wciąż problem z przebudzeniem się mieli Di Maria, Higuain i Aguero, który w dodatku opuścił boisko z kontuzją. Na koniec żadna ze stron w Porto Alegre nie miała prawa narzekać, bo i Albicelestes, i afrykańskie Super Orły zagwarantowały sobie grę w fazie pucharowej. 1.07.2014. 1/8 finału. Sao Paulo. Argentyna - Szwajcaria 1:0 po dogrywce (0:0) To był tak naprawdę dopiero pierwszy mecz, w którym Argentyna udowodniła, że nie jest drużyną tylko jednego piłkarza. Tym razem to nie Messi został bohaterem (choć zaliczył kluczowe podanie). Dwie minuty przed końcem dogrywki, kiedy oba zespoły słaniały się na nogach, strzałem z narożnika pola karnego przypomniał o swoim istnieniu Angel Di Maria. Szwajcarzy na koniec płakali. Byli 120 sekund od konkursu rzutów karnych, a tymczasem musieli pożegnać się z mundialem.
5.07.2014 1/4 finału. Brasilia. Argentyna - Belgia 1:0 Drużyna Alejandro Sabelli wyrzuciła z turnieju kolejną rewelację. Po Szwajcarii przyszła kolej na Belgów, których niektórzy widzieli w strefie medalowej. Zadecydował o tym gol zablokowanego w kadrze od 2013 roku Gonzalo Higuaina. Argentyńczyków bardziej martwiło kolano Di Marii. Słusznie, bo później się okazało, że dysponujący ponadprzeciętnym turbodoładowaniem skrzydłowy właśnie z powodu urazu zakończył swój udział w mundialu.
9.07.2014 1/2 finału: Sao Paulo. Argentyna - Holandia 0:0, karne 4:2 To był mecz z serii tych, których śledzenie powinno zacząć się przed serią rzutów karnych. Przez 120 minut w Sao Paulo nie działo się nic godnego uwagi. Brak emocji wynagrodził dopiero konkurs "jedenastek". Żadnemu z Argentyńczyków noga w decydującym momencie nie zadrżała, Holendrzy zaś pomylili się dwukrotnie i mogli się pakować. Bohaterem wieczoru został bramkarz Sergio Romero, dotychczas uważany za najsłabsze ogniwo zespołu w argentyńskiej maszynce. Albicelestes mają piąty finał mundialu w historii i ochotę na powtórkę z Mexico '86. Wtedy w dramatycznych okolicznościach pokonali RFN 3:2.
Autor: twis/iwan / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl