Po takich meczach pozostaje niedosyt tylko z jednego powodu - dlaczego musiał się skończyć? Belgowie w walce o ostatnie miejsce w ćwierćfinałach MŚ stworzyli z Amerykanami niesamowite widowisko, które trzymało w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Skończyło się wygraną 2:1 Czerwonych Diabłów, a wszystkie gole padły w dogrywce.
Do trzeciej minuty dogrywki bezkonkurencyjnym bohaterem spotkania był Tim Howard. Golkiper USA bronił jak w transie, a miał co, bo Belgowie raz za razem ostrzeliwali jego bramkę.
Tim Howard show
Marc Wilmots tym razem do gry na szpicy desygnował Divocka Origiego i to mu się opłaciło. Już w pierwszej minucie napastnik Lille znalazł się w polu karnym po podaniu Kevina De Bruyne'a, ale jego uderzenie świetnie obronił Howard.
Napór Belgów nie ustawał, ale bramkarz Evertonu bronił jak w transie. Próbowali go pokonać jeszcze kilkunastokrotnie Origi, De Bruyne, Dries Mertens, Kevin Mirallas, Eden Hazard, a nawet Vincent Kompany. Z dystansu, z pola karnego, z pola bramkowego, ale za każdym razem bez skutku.
Amerykanie także starali się odcinać rywalom, ale zdecydowanie to Belgowie zdominowali ten mecz. Bezbramkowy remis oznaczał dogrywkę, na którą Wilmots od pierwszej minuty wpuścił w miejsce Origiego Romelu Lukaku.
Świetna zmiana Lukaku
Bezproduktywny w poprzednich spotkaniach napastnik już po chwili przepchnął się prawą stroną i wyłożył De Bruyne'owi. Ten zakręcił w polu karnym dwoma obrońcami i nie dał szans Howardowi.
Kilkanaście minut później role się odwróciły. Belgowie wyszli z kontrą czterech na czterech, pomocnik Wolfsburga zagrał prostopadle do Lukaku, a ten huknął koło ucha amerykańskiemu bramkarzowi. Po meczu?
Nic z tych rzeczy. Od tego momentu ekipa Juergena Klinsmanna zdecydowanie zdominowała grę. Już dwie minuty po zmianie stron wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Julian Green wyrównał po świetnym dograniu Michaela Bradleya.
Minęła chwila i w 111. minucie piłka trafiła w polu karnym do Jermaine'a Jonesa. Ten uderzył sytuacyjnie z powietrza, ale pomylił się o centymetry.
Rzut wolny rodem z NFL
Chwilę później Amerykanie rozegrali rzut wolny mundialu. Bradley zamarkował uderzenie z 25 metrów i podał lekko do stojącego koło muru Chrisa Wondolowskiego. Ten od razu prostopadle odegrał Clintowi Dempsey'owi, który znalazł się sam przed Thibautem Courtoisem. Pojedynek wygrał bramkarz.
USA nie udało się wyrównać, nie było więc rzutów karnych, na które wszyscy postronni obserwatorzy liczyli. Po wtorkowych meczach pozostaje tylko żal, w ćwierćfinałach nie zobaczymy takiego zespołu jak Amerykanie. Bo w ich przypadku słowo "zespół" to klucz.
Na pocieszenie pozostaje Howardowi fakt, że obronił w tym spotkaniu szesnaście uderzeń rywali. Wcześniej takiej sztuki nie dokonał żaden bramkarz w historii MŚ.
Autor: iwan / Źródło: sport.tvn24.pl