Jednym z wątków, który zainteresowały komisję śledczą w czasie środowego przesłuchania, były przecieki ze służb docierające do Marcina P. Były szef Amber Gold zeznał, że od jednego z dziennikarzy otrzymał nawet "plan śledztwa, który był wdrożony przez prokuraturę w Gdańsku". Zaprzeczył, jakoby przecieki przekazywał mu Michał Tusk.
Członek komisji śledczej Witold Zembaczyński (Nowoczesna) przypomniał, że Marcin P. wielokrotnie w rozmowach telefonicznych - którymi dysponuje komisja - wspominał, iż funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego mają się u niego pojawić. - Proszę powiedzieć, czy to były tylko takie pana domysły i czy miał pan przecieki z ABW - pytał poseł Nowoczesnej.
- Tak, miałem takie przecieki, nie były to (przecieki) od Michała Tuska. To były przecieki z ABW, ale nie bezpośrednio przez ABW (były mi) dostarczane, były (mi dostarczane) przez osoby trzecie, związane z ABW, w tym także przez niektórych dziennikarzy - zeznał świadek.
- Od któregoś z dziennikarzy miałem plan śledztwa, który był wdrożony przez prokuraturę w Gdańsku - dodał.
"W SMS-ie był komentarz, że mam uciekać"
Marcin P. pytany przez Małgorzatę Wassermann (PiS), od którego momentu wiedział, że ABW się nim interesuje, P. odparł, że od końca lipca 2012 roku, kiedy "ostatni bank nam wypowiedział umowę rachunków bankowych". Dodał, że to zainteresowanie "na pewno" dotyczyło działalności Amber Gold.
Jak precyzował następnie, w ramach przecieku nie uzyskał samego planu śledztwa, tylko informacje o zaplanowanych czynnościach ABW względem Amber Gold, między innymi dotyczące zweryfikowania kont bankowych spółki i przepływów pieniężnych, ale nie wobec niego samego. - 15 sierpnia dowiedziałem się, że 16 (sierpnia) z rana przyjdzie do mnie ABW do mieszkania i do spółki - dodał. Zeznał, że dowiedział się tego z SMS-a wysłanego z nieznanego mu numeru, "który można odszukać".
- W SMS-ie był komentarz, że mam uciekać, ale nie planowałem żadnej ucieczki - zastrzegł.
"Pan Latkowski mnie poinformował właśnie, tak mi się wydaje"
Marcin P. przyznał przed komisją, że wydaje mu się, iż o planie śledztwa poinformował go Sylwester Latkowski (były redaktor naczelny tygodnika "Wprost").
P. powiedział, że Sylwestra Latkowskiego poznał przez Michała Lisieckiego, wydawcę "Wprost". Jak dodał, Latkowski wraz z Michałem Majewskim chcieli napisać artykuł o Amber Gold bądź o nim samym. - Już teraz nie pamiętam dokładnie - dodał.
- Część tego spotkania była utrwalana czy nagrywana, część nie. Pan Latkowski mnie poinformował właśnie, tak mi się wydaje, że to pan Latkowski. To jest taki okres czasu, tak dużo informacji się przewinęło, mogę mylić te fakty, ale tak mi się wydaje, że pan Latkowski poinformował mnie wtedy o planie śledztwa - powiedział Marcin P.
- Zaznaczyłem, że mogę się mylić, że to pan Latkowski dostarczył mi plan śledztwa. Tak mi się wydaje na 90 proc. (...) Na 90 proc. jestem przekonany, że tak było, podejrzewam, że moja pamięć mnie nie myli - podkreślił.
"Plan śledztwa poznaliśmy, jak byłeś już w ciupie"
Do tego fragmentu zeznań Marcina P. odniósł się na Twitterze Sylwester Latkowski. "Marcin P. przeczytał plan śledztwa w artykule. Nigdy nie przekazywałem mu czegokolwiek. Każdy kontakt z Marcinem P. jest zarejestrowany" - napisał były redaktor naczelny tygodnika "Wprost".
Marcin P. przeczytał plan śledztwa w artykule. Nigdy nie przekazywałem mu czegokolwiek. Każdy kontakt z Marcinem P. jest zarejestrowany.
— Latkowski Sylwester (@LatkowskiS) 28 czerwca 2017
Tę kwestię skomentował też Michał Majewski, były dziennikarz "Wprost", który opisywał sprawę Amber Gold. "Hej, Marcin P.! Nie spotkaliśmy się kilka razy, a raz. Latkowski nie był wtedy naczelnym, plan śledztwa poznaliśmy, jak byłeś już w ciupie!" - odparł Majewski na Twitterze.
Hej, Marcin P.! Nie spotkaliśmy się kilka razy, a raz. Latkowski nie był wtedy naczelnym, plan śledztwa poznaliśmy, jak byłeś już w ciupie!
— Michał Majewski (@MajewskiMichal) 28 czerwca 2017
Członek komisji Marek Suski (PiS) ocenił, że Marcin P. chce spowodować, by komisja wezwała Latkowskiego na przesłuchanie. - Pan Latkowski ujawnił te taśmy, z których dowiedzieliśmy się o tym, jak wyglądały interesy i że Donald Tusk, premier, wiedział o tym, że prokuratura działa opieszale, i wiedział wcześniej o tym, że Amber Gold to piramida - powiedział.
- Kolejną osobę pan atakuje, natomiast o związkach z politykami niby pan nie chce mówić - zwrócił się do Marcina P. poseł PiS.
Marcin P.: uprzedził mnie Emil Marat
Pytany z kolei przez Wassermann, czy o czynnościach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego uprzedzał go Emil Marat, P. odparł: - Tak, na pewno tak.
Dopytywany, skąd Marat miał wiedzę o planach służb, P. odparł, że miał on się zajmować PR-em w Amber Gold i postawił warunek, że będzie współpracował tylko z radcą prawnym Pawłem Kunachowiczem, który prowadził kancelarię w Warszawie.
- Emil Marat wielokrotnie sugerował mi także, że jest możliwość wykorzystania kontaktów pana Pawła Kunachowicza z politykami co do załatwienia tej sprawy, czytaj: Amber Gold - zeznał P. Pytany przez Wassermann, na kogo Marat się powoływał, P. odpowiedział, że "powoływał się na kogoś z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale nazwiska nie jestem w stanie podać".
- Czy powoływał się na pana Cichockiego? - dociekała Wassermann. Marcin P. odpowiedział: - Być może tak.
Zapytany przez Wassermann, na czym miałaby polegać rola tych polityków, P. odparł: - Któryś z tych polityków był koordynatorem służb specjalnych, odpowiedzialnym za ABW (...) Oni mieli po prostu także uzyskać informacje ze strony ABW, jakie czynności są prowadzone, jakie są realizowane i w jaki sposób można je zablokować albo zmienić.
- Takie były sugestie. Ja nie skorzystałem z takich możliwości wpływania - zapewnił.
W 2012 roku ówczesny szef MSW Jacek Cichocki miał uprawnienia w zakresie koordynacji działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Nazwiska polityków w aktach
Przewodnicząca komisji pytała pełnomocnika Marcina P. Michała Komorowskiego, czy w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w którym toczy się postępowanie wobec założyciela Amber Gold, znajduje się w aktach materiał wskazujący na kontakty Marcina P. z politykami.
- Nazwiska (polityków) na pewno. Natomiast jeżeli chodzi o treść zarzutów, to żaden z postawionych w tym postępowaniu toczącym się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku nie obejmuje zarzutów związanych z korzystaniem z wpływów - odparł Komorowski.
Dopytywany przez Wassermann, czy jest to materiał jawny, czy niejawny zaznaczył, że nie jest w stanie się wypowiedzieć w tej kwestii.
Odmówił odpowiedzi na pytanie
Szefowa komisji podkreśliła, że Sąd Okręgowy w Gdańsku nie pozwolił członkom komisji na wykonanie kopii akt toczącego się postępowania. - Akta to jest jedynie część materiałów zgromadzonego w postępowaniu karnym. Ogromna część to są dowody rzeczowe oraz dane o charakterze informatycznym, które do tej pory nie zostały odtworzone w systemie jeden do jednego. Także one znajdują się na nośnikach informatycznych - zaznaczył pełnomocnik. Marcin P. pytany przez posła Nowoczesnej Witolda Zembaczyńskiego, czy jest w stanie udzielić komisji informacji na temat nazwisk polityków, z którymi się kontaktował, odmówił odpowiedzi na pytanie.
"Politycy sami szukali ze mną kontaktu"
Wassermann pytała Marcina P., czy w zakresie swojej działalności i bieżącego funkcjonowania jego firma kontaktował się z politykami na Pomorzu.
- Nie pozostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami. Politycy sami szukali ze mną kontaktu, ja raczej próbowałem się zawsze od polityków odcinać - odpowiedział Marcin P.
Dopytywany, którzy politycy szukali z nim kontaktu stwierdził: - Na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez port lotniczy w Gdańsku.
- Ja do końca nie pamiętam na przykład sytuacji ze sponsorowaniem filmu 'Wałęsa', bo mnie w tym czasie w biurze nie było, ale z relacji moich pracowników - o ile dobrze pamiętam, pani Martyny Piwońskiej - to sam pan prezydent miasta Gdańska dostarczył mi propozycję i chciał ze mną rozmawiać na temat sponsorowania filmu o Wałęsie - zaznaczył.
- Chęć znalezienia kontaktu ze strony polityków różnych opcji zawsze była. Chyba najczęstszy był jednak z członkami Prezydium Miasta Gdańska z tego względu, że spółka miała siedzibę na terenie Gdańska - podkreślił Marcin P.
Autor: js//now / Źródło: PAP