Koniec marzeń o igrzyskach. Miasto wycofuje się z ubiegania o bycie gospodarzem zimowej olimpiady w 2022 roku po spektakularnej porażce w referendum lokalnym. Prawie trzy czwarte krakowian zagłosowało przeciwko organizowaniu imprezy. Prezydent miasta odpiera zarzuty, że o zdanie mieszkańców zapytał za późno, że wcześniej wydano publiczne pieniądze i... wskazuje winnych. Marszałek województwa mówi smutno o "nauczce na przyszłość".
Prezydent Majchrowski jeszcze w niedzielę nie był przekonany, czy referendum powinno ostatecznie przesądzić o losie igrzysk w Krakowie. Sugerował, że ostateczną decyzję powinien podjąć rząd. W poniedziałek rano poinformował jednak w oświadczeniu rozesłanym do mediów, że miasto wycofa swoją kandydaturę.
Referendum okazało się dotkliwą porażką krakowskich urzędników, którzy przez kilka miesięcy mocno promowali ideę igrzysk. W referendum przeciwko pomysłowi opowiedziało się jednak aż 69,72 procent głosujących.
Prezydent: Komitet Marczułajtis roztrwonił zaufanie
- Gdy zaczynaliśmy starania o przyznanie ZIO, dysponowaliśmy wysokim poparciem społecznym, wyrażonym w obiektywnych sondażach - pisze Majchrowski w swoim oświadczeniu i wskazuje winną porażki: - Niestety, poprzednie władze Komitetu Konkursowego Kraków 2022, kierowanego przez posłankę PO Jagnę Marczułajtis-Walczak roztrwoniły to zaufanie, a czas który mieliśmy do jego odbudowania był zbyt krótko.
Prezydent miasta ma też pretensje do rządu. - Trzeba też jasno powiedzieć, że w procesie aplikacji Kraków pozostał sam, bo poparcie rządu dla kandydatury cały czas odbierałem jako niejednoznaczne - skarży się Majchrowski.
Jednocześnie przekonuje, że "ma pełną świadomość, że nie da się tak wielkiego projektu zrealizować bez akceptacji społecznej".
Mimo głosów, że referendum zostało ogłoszone za późno (po tym jak już wydano część pieniędzy) prezydent nie ma sobie nic do zarzucenia. - To był dobry moment. Wcześniej nie wszystko było ustalone, pytać można dopiero, jeśli ma się pełną wiedzę na jakiś temat - przekonuje Majchrowski.
"Nauczka na przyszłość"
Wyniki referendum zmartwiły Marszałka Województwa Małopolskiego Marka Sowę. - Pokazały one bardzo wyraźnie, że mieszkańcy zamiast dalekosiężnych, kosztownych projektów wolą dużo bardziej wydatki na pomoc doraźną, czyli na to, co utrudnia nam życie w tej chwili - komentuje wyniki referendum Marek Sowa.
Jego zdaniem niedzielne referendum to "nauka na przyszłość". - Powinniśmy z tego wyciągnąć wniosek, że duże projekty powinny mieć poparcie na samym początku, kiedy powstaje idea, przed podjęciem dużych zobowiązań finansowych. Bez wątpienia jest to nauczka - wyznał marszałek.
Ruch należy do ministra sportu?
Wyniki referendum w radiowej "Trójce" komentował też Rafał Grupiński, szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Przyznał, że wynik głosowania jest znaczący mimo nie najwyższej, jego zdaniem, frekwencji.
- Teraz minister sportu musi się zastanowić, jakie decyzje podjąć - powiedział Grupiński. Zastrzegł przy tym, że interes krajowy jest ważniejszy niż lokalny. Trudno jednak się spodziewać, by Polska próbowała organizować igrzyska wbrew wynikom referendum. Nie zdarzyło się jeszcze, by MKOl poważnie traktował starania miasta, którego mieszkańcy są przeciwnikami organizacji imprezy.
Przeciwnicy: Majchrowski liczył na zbyt niską frekwencję
Wcześniej, jeszcze w trakcie trwania głosowania, Majchrowski mówił, że nie wie, czy wynik referendum będzie wiążący, czy ma jedynie charakter konsultacyjny, a ostateczną decyzję chciał zostawić rządowi.
Tę postawę prezydenta przeciwnicy igrzysk w Krakowie ocenili jako "kuriozalną". - Ustawa o referendum lokalnym wyraźnie mówi, że przy frekwencji co najmniej 30 proc. decyzja mieszkańców jest wiążąca dla radnych miasta - mówi Tomasz Leśniak z inicjatywy Kraków Przeciw Igrzyskom i dodaje, że wcześniejsze zapowiedzi Majchrowskiego mogły być próbą zdemotywowania mieszkańców. - Takie granie na niską frekwencję - podsumowuje Leśniak.
Premier jeszcze w piątek krytykował władze Krakowa mówiąc, że potraktowały temat niepoważnie wydając publiczne pieniądze, składając wniosek aplikacyjny do MKOl, a dopiero na końcu pytając krakowian o zdanie.
- To samorząd krakowski zdecydował się na złożenie aplikacji (do MKOl - red.), zaangażowaliśmy w to pewne środki, umówiliśmy się ze Słowacją jako partnerem do tych igrzysk, uzyskaliśmy bardzo dobrą pozycję wyjściową - wyliczał szef rządu, by podkreślić, że "organizowanie teraz tego referendum to pokazanie, że Kraków niezbyt poważnie potraktował tę kwestię".
Tym bardziej, że jeszcze się nie zdarzyło, żeby MKOl potraktował poważnie kandydaturę miasta, którego mieszkańcy są przeciwni organizacji tej imprezy.
Los imprezy wydaje się zatem przesądzony, a decyzja o wycofaniu się Krakowa z wyścigu po tytuł organizatora ZIO jedynie formalna.
Głosowali w niedzielę
Niedziela w Krakowie upłynęła pod znakiem głosowań. Mieszkańcy wybierali europosłów oraz wypowiadali się, czy chcą być gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku, czy chcą metra, większego monitoringu wizyjnego i zwiększenia środków na rozbudowę ścieżek rowerowych.
Jak poinformował nas komisarz wyborczy Jakub Michaluk wyniki po przeliczeniu głosów ze wszystkich komisji przedstawiają się następująco:
Frekwencja na poziomie 35,96 proc.Głosy przeciwko igrzyskom - 69,72 proc.Głosy za metrem - 55,11 proc.Glosy za monitoringiem 69,73 proc.Glosy za szybszym powstawaniem ścieżek rowerowych - 85,18 proc.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: koko/kv/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków / KKK2022 | Piotr Ziółkowski