Donald Trump przed swoimi sympatykami nazwał demokratów "demonicznymi", Kamala Harris na swoim wiecu nawet raz nie wymieniła nazwiska byłego prezydenta. - Nie wierzę, że ludzie, którzy się ze mną nie zgadzają, są wrogami - powiedziała kandydatka demokratów, gdy mianem "wroga" polityk republikanów określił autorkę niekorzystnego dla niego sondażu. Na finiszu kampanii widać kontrast między kandydatami - piszą agencje AP i Reuters.
Były prezydent USA i kandydat republikanów na ten urząd Donald Trump w niedzielę przemawiał na wiecach w Pensylwanii i Georgii. Trump, który stwierdził, że "nie powinien był odchodzić" z gabinetu owalnego, sugerował na jednym z wieców, że ostatnie wybory były sfałszowane i nazwał swoich przeciwników "demonicznymi", posługiwał się na ostatniej prostej kampanii - jak relacjonują agencje Reutera i Associated Press (AP) - "mroczną retoryką".
CZYTAJ WIĘCEJ: Wszystko, co warto wiedzieć o wyborach prezydenckich w USA
Trump o "demonicznych" przeciwnikach i "wrogu" z sondażowni
Przed swoimi sympatykami na lotnisku w Lititz Trump wskazał między innymi na chroniące go szkło pancerne oraz trybunę prasową naprzeciwko mównicy, mówiąc, że gdyby zamachowiec miał do niego strzelać, musiałby przestrzelić się przez dziennikarzy. - Nie przeszkadzałoby mi to - powiedział Trump, który od dawna jest krytykiem mediów.
Rzecznik kampanii Trumpa Steven Cheung wydał oświadczenie po tych uwagach. Powiedział, że słowa Trumpa "wynikały z troski o bezpieczeństwo mediów". "Stwierdzenie prezydenta o umiejscowieniu szkła ochronnego nie ma nic wspólnego z krzywdą wyrządzoną mediom ani z czymkolwiek innym. Dotyczyło gróźb pod jego adresem, które zostały wywołane niebezpieczną retoryką demokratów" - głosi oświadczenie Cheunga.
Kandydat republikanów poświęcił znaczną część swojego wiecu kwestiom rzekomych fałszerstw, do których - jak przekonywał - miało dojść w ostatnich wyborach, które wygrał Joe Biden w 2020 roku. Stwierdził, że oszuści powinni iść do więzienia, a nie on. Przyznał, że myślał o tym, że wolałby nie oddawać władzy. - Mieliśmy najbezpieczniejszą granicę w historii naszego kraju w dniu, w którym odszedłem. Nie powinienem był odchodzić - mówił.
Trump przemawiał później w Kinston w Karolinie Północnej i w Macon w Georgii, gdzie wykorzystał raport o zatrudnieniu z zeszłego tygodnia, który wykazał, że gospodarka USA wygenerowała tylko 12 tysięcy miejsc pracy w zeszłym miesiącu.
Powiedział, że raport pokazuje, że Stany Zjednoczone są "krajem w stanie upadku" i ostrzegł, nie podając argumentów, że Amerykanów może spotkać powtórka z wielkiego kryzysu z 1929 roku.
Kandydat republikanów powiedział też, że kampania jego rywalki "opiera się na nienawiści i demonizacji". Mówił o "zgrai skorumpowanych ludzi", a autorkę niekorzystnego dla niego sondażu nazwał "wrogiem".
Trump powiedział podczas swoich wystąpień, że wyniki wyborów powinny zostać ogłoszone w noc wyborczą, pomimo ostrzeżeń urzędników w wielu stanach, że ustalenie ostatecznego wyniku może potrwać kilka dni. Demokraci zapowiadają, że mają plan na wypadek, gdyby Trump chciał przedwcześnie ogłosić zwycięstwo.
Harris w kościele
Kandydatka demokratów spędziła przedostatni dzień kampanii w Michigan, gdzie odwiedziła uczęszczany przez Afroamerykanów kościół w Detroit, wzywając do jedności. Cytując księgę Jeremiasza, powiedziała, że "bożym planem jest uzdrowić i zjednoczyć Amerykanów jako jeden naród". "Zadecydujemy o losie naszego narodu na pokolenia. Musimy działać, nie wystarczy tylko się modlić, nie wystarczy mówić" - powiedziała Harris.
Podczas przemówienia w Lansing - tak samo jak wcześniej w kościele - Kamala Harris ani razu nie użyła nazwiska swojego oponenta - zauważyły agencje prasowe. Reuters pisze, że jej podejście stało w "wyraźnym kontraście" do postawy Trumpa, który wykorzystał swój wiec, by "posłużyć się mroczną retoryką".
"Harris próbowała przeciwstawić swój optymistyczny ton mrocznemu przesłaniu republikańskiego przeciwnika, którego nie wymieniła z nazwiska" - zrelacjonowali z kolei dziennikarze AP. Gdy Trump twierdził, że autorka sondażu jest jego "wrogiem", Kamala Harris mówiła tak: "Nie wierzę, że ludzie, którzy się ze mną nie zgadzają, są wrogami".
Jeden z wysoko postawionych pracowników kampanii Kamali Harris powiedział agencji Reuters, że końcowe przemówienie Kamali Harris "ma na celu dotarcie do wąskiej grupy niezdecydowanych wyborców".
Trump i Harris o Strefy Gazy
Associated Press zaznaczyło, że Kamala Harris natrafia na sceptycyzm i frustrację części wyborców pochodzenia arabskiego, którzy uważają, że jako wiceprezydent nie uczyniła zbyt wiele, aby zakończyć tę wojnę, a zwłaszcza zmniejszyć amerykańską pomoc dla Izraela. W trakcie spotkania z dziennikarzami w Michigan kandydatka demokratów odniosła się do tego zarzutu.
- Liczba ginących niewinnych Palestyńczyków jest nie do pomyślenia. Musimy zakończyć wojnę i uwolnić zakładników, a jako prezydent Stanów Zjednoczonych zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby osiągnąć ten cel i doprowadzić do rozwiązania dwupaństwowego, w którym Palestyńczycy będą mieli prawo do samostanowienia oraz bezpieczeństwa i stabilności w regionie - zaznaczyła.
Republikański kandydat Donald Trump, który również przebywał w Michigan, deklarował w piątek w Dearborn, gdzie mieszka najwięcej Amerykanów pochodzenia arabskiego, że zakończy konflikt na Bliskim Wschodzie, ale nie powiedział, jak zamierza tego dokonać.
AP relacjonuje, że wyborcy ogólnie sceptycznie oceniają oboje kandydatów.
Źródło: AP, Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA