Złe słowa krzywdzą bardziej niż pięści i plucie, złe słowa zabijają - zwróciła się do Andrzeja Dudy na konferencji przed Pałacem Prezydenckim Helena Biedroń, matka kandydata Lewicy na prezydenta Roberta Biedronia. Odniosła się w ten sposób do kwestii osób LGBT, która zdominowała ostatni przekaz polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz ubiegającego się o reelekcję prezydenta Dudy.
Słowa prezydenta Andrzeja Dudy o LGBT, które odbiły się głośnym echem w mediach światowych, padły w sobotę na spotkaniu z mieszkańcami Brzegu. - Przez cały okres komunizmu w szkołach dzieciom wciskano komunistyczną ideologię. To był bolszewizm. Dzisiaj też próbuje nam się i naszym dzieciom wciskać ideologię, tylko inną, zupełnie nową. To jest taki neobolszewizm - ocenił.
- Próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia - mówił dalej Duda.
Także w sobotę poseł Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Czarnek powiedział w telewizji państwowej: - Brońmy rodziny przed tego rodzaju zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem, brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka, czy o jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją.
Słowa te oburzyły polityków opozycji. Odnieśli się do nich także przedstawiciele obozu rządzącego. Szef sztabu organizacyjnego Andrzeja Dudy oraz europoseł PiS Joachim Brudziński komentował, że niektórym jego "kolegom w ferworze ideologicznych sporów emocje odbierają zdrowy rozsądek i padają słowa, które nigdy nie powinny paść". Głos w tej sprawie zabrał też w TVN24 europoseł PiS Patryk Jaki, który przyznał, że nie podpisuje się pod takimi słowami. - Jestem przekonany, że nasz obóz się pod nimi nie podpisuje - oświadczył.
Helena Biedroń w apelu do prezydenta. "Nie mogę milczeć, kiedy mojemu dziecku ktoś robi krzywdę"
W poniedziałkowe popołudnie przed Pałacem Prezydenckim na briefingu prasowym wystąpiła Helena Biedroń, matka kandydata Lewicy na prezydenta Roberta Biedronia, która wraz z innymi matkami osób LGBT chciała zaprotestować przeciwko słowom prezydenta.
Helena Biedroń skierowała do prezydenta Dudy list, którego treść odczytała przed Pałacem Prezydenckim. Poniżej prezentujemy jego treść:
"Szanowny Panie Prezydencie,
Nazywam się Helena Biedroń, przyjechałam tu z daleka, ale mam panu coś ważnego do powiedzenia. Nie mogę milczeć, kiedy mojemu dziecku ktoś robi krzywdę. Panie prezydencie, tak jak ja, jest pan rodzicem. Ojcem przepięknej i zdolnej córki. Jestem pewna, że bardzo pan ją kocha i jest pan z niej bardzo, bardzo dumny. Wiem, że zrobi pan wszystko, żeby pańska córka była bezpieczna i szczęśliwa, odda wszystko, żeby obronić ją przed wyzwiskami i przemocą, zasłoni przed pogardą, przed nienawiścią. Wiem i czuję to jako matka czwórki dzieci - Moniki, Krzysztofa, Rafała i Roberta. Bardzo, bardzo mocno, najbardziej na świecie kocham ich.
Panie prezydencie, nie jest łatwo stanąć w tym miejscu i powiedzieć to, co chcemy panu dzisiaj powiedzieć. Jestem tutaj z innymi kobietami, z innymi matkami, żeby powiedzieć panu, że to, co mówi o naszych dzieciach, potwornie nas boli i rani. Krzywdzi też mojego syna, podobnie jak inne dzieci, których jesteśmy rodzicami. A politycy odbierają im człowieczeństwo. To są nie tylko nasi synowie, córki, ale często też bracia i siostry, członkowie naszych rodzin, nasi przyjaciele i znajomi.
Panie prezydencie, boimy się o nasze dzieci. Nie chcemy ich stracić tylko dlatego, że ktoś uznawszy, że nie są ludźmi, ich szczuje, pobije, zamorduje albo doprowadzi do samobójstwa, bo zbyt często zdarza się, że tak też wygląda życie naszych dzieci w dzisiejszej Polsce. Taka krzywda zostaje na całe życie, a czasami jest zbyt duża na życie niektórych z naszych synów i córek.
Złe słowa krzywdzą bardziej niż pięści i plucie, złe słowa zabijają. Nieraz bałam się o życie mojego syna, na przykład wtedy, gdy dowiedziałam się, że chciał odebrać sobie życie, bo nie miał już siły, by walczyć z pogardą i poniżeniem. Nie chcę już nigdy wiedzieć, co czuje matka Dominika z Bieżunia, który powiesił się na sznurówkach od butów, bo nie wytrzymał, albo Wiktora z Warszawy, który rzucił się pod pociąg metra, bo nie było nikogo, kto skutecznie stanąłby w jego obronie.
W takich chwilach, gdy tak bardzo się boję, zastanawiam się, co czuje matka, która straciła dziecko, której dziecko już nigdy się nie uśmiechnie i nie powie: mamo, kocham cię. Nie powie tego, bo go nie ma, bo odebrało sobie życie. Pęka mi serce, kiedy myślę, jak dużo jest takich dzieci i takich matek.
Panie prezydencie, mówi pan, że ludzie tacy jak mój syn to nie ludzie, bo nie kochają tak jak pan, i że to jest złe. Ale ja, kiedy patrzę na mojego syna to nie widzę zła. Widzę jego uśmiech, czasami smutek. Wiem, że chce być szczęśliwy jak każdy człowiek. Ale ja chcę, żeby moje dziecko było szczęśliwe jak każde na świecie. W imieniu wielu matek bardzo proszę, żeby pan nie ranił innych osób, nie krzywdził naszych dzieci. Ludzie na pana patrzą i pana słuchają. Jako głowa państwa ma pan moc robienia rzeczy złych i rzeczy dobrych. Ma pan moc zmiany, dlatego jako matka bardzo proszę, żeby pan przestał. Nasze córki i nasi synowie to ludzie, to nasze dzieci, które kochamy i nie możemy patrzeć już dłużej na ich cierpienie. Dlatego w imieniu wielu matek proszę pana, niech pan, panie prezydencie, zrobi to, co jest nakazem każdego człowieka. Stanie po stronie dobra.
Z wyrazami szacunku,
Helena Biedroń"
Biedroń: to moment, w którym wszyscy powinniśmy się zastanowić
Wcześniej sprawę skomentował na konferencji w Sejmie sam Robert Biedroń. - To jest moment, w którym wszyscy powinniśmy się zastanowić, do czego to wszystko zmierza. To prowadzi w kierunku bardzo niebezpiecznym - powiedział, odnosząc się do słów prezydenta i polityków Prawa i Sprawiedliwości o środowisku LGBT.
Biedroń przypomniał, że w niedzielę obchodzona była 80. rocznica deportacji przez Niemców pierwszych polskich więźniów do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz założonego na przedmieściach Oświęcimia. - Do bydlęcych wagonów ładowano na masową skalę ludzi, którzy w pewnym momencie zostali nazwani nieludźmi, zdehumanizowano ich, odczłowieczono - zwrócił uwagę.
- W tych transportach byli i Żydzi, i Polacy, i Romowie, i osoby homoseksualne - przypomniał.
- Jestem osobą publiczną - mówił kandydat na prezydenta. - Proszę sobie wyobrazić, co czuje moja matka. Co czują matki dzieciaków, które są w całkiem innej sytuacji, które przez lata zmuszane są do ukrywania się, słyszą obraźliwe epitety - dodał. Przyznał, że sam przeżywał i przeżywa podobną sytuację. - Wiem, że przeżywa je w Polsce wiele milionów ludzi - podkreślił Robert Biedroń.
Bielan: nie powinniśmy atakować ludzi
Rzecznik sztabu prezydenta Adam Bielan powiedział w TOK FM, że rozmawiał z posłem Przemysławem Czarnkiem po jego wystąpieniu. - Tłumaczył w kolejnych wypowiedziach, że mówił wyraźnie o osobach, które demonstrowały na ulicach w Los Angeles, w czasie kiedy on był w Stanach Zjednoczonych - powiedział.
Bielan przyznał, że pod tą wypowiedzią się nie podpisuje. - Uważam, że nie powinniśmy atakować ludzi. Możemy walczyć i krytykować rozmaite poglądy, natomiast atakowanie ludzi przez polityków nie jest dobre - mówił.
Dworczyk: wypowiedź Czarnka nie powinna paść
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk pytany w Radiu ZET o słowa posła Czarnka odpowiedział, że wypowiedź ta była "niefortunna" i nie powinna paść. Zaznaczył jednocześnie, że nie ma powodów, by wyrzucać Czarnka z Prawa i Sprawiedliwości.
- Jest próba sterroryzowania tych ludzi, którzy mają inne spojrzenie na wychowanie seksualne, sprawy światopoglądowe. Jest próba zastraszenia w taki sposób, żeby nie mówić o tym i przyjąć jedną wizję świata, którą prezentuje środowisko LGBT - ocenił. Dworczyk tłumaczył, że prezydent Duda "z szacunkiem podchodzi do wszystkich Polaków, natomiast jednoznacznie podkreśla wartości, na których stara się budować swoją prezydenturę".
Źródło: TVN24, TOK FM, Radio ZET
Źródło zdjęcia głównego: TVN24