Po porodzie w pociągu położna radzi. Jak pomóc?

- Taki poród nazywa się szybkim lub ulicznym – mówi Leokadia Jędrzejewska, krajowa konsultant ds. pielęgniarstwa ginekologicznego i położniczego, nawiązując do poniedziałkowych wydarzeń, jakie rozegrały się w pociągu z Wrocławia do Lublina. Gdy pociąg ruszył ze stolicy Dolnego Śląska, pani Maria Kuś zaczęła rodzić.

- Poród jest to czynność fizjologiczna. Często dziecko rodzi się samoistnie. W tym przypadku pani Marii tak też się zdarzyło – dodaje położna.

Ekspertka mówi, że trudno o statystyki takich porodów, ale przypomina sobie, że podobna sytuacja wydarzyła się już we Wrocławiu.

- Dwa czy trzy lata temu był przypadek, że kobieta urodziła w sklepie spożywczym. Wtedy też wszystko dobrze się skończyło, panie ekspedientki przyjęły rolę położnej - mówi Jędrzejewska i zwraca uwagę, że to lęk o dziecko, emocje i odpowiedzialność powodują, że matka wie, jak powinna się zachować.

- Pani Maria sobie poradziła. To jej trzecie dziecko, więc potrafiła się zachować w trudnej sytuacji i zachowała zimną krew – dodaje położna.

Według ekspertki, gdyby poród odbywał się w przedziale, a nie pociągowej toalecie, kobieta mogłaby liczyć na pomoc.

- Wystarczyłoby pomóc ułożyć się tej pani, podłożyć jakieś tkaniny czy odzież lub gazety. No i ważne, by później osuszyć noworodka, ogrzać go i zawiązać pępowinę – mówi Jędrzejewska.

Jak tłumaczy, warto również świeżo upieczoną matkę wspierać psychicznie. - Żeby nie spanikowała, by nie było przerażenia. Potem warto wezwać fachowców i oczekiwać na nich z kobietą – dodaje położna.

Zaznacza też, że warto, by kobieta w ciąży uczestniczyła w zajęciach w szkole rodzenia i miała kontakt z położną.

- Edukacja przedporodowa jest niezmiernie istotna. Trzeba znać zwiastuny rozpoczęcia akcji porodowej i wiedzieć, w jaki sposób się zachować, gdy poród się zacznie – podkreśla położna.

Autor: dr/mz / Źródło: TVN24 Wroclaw