Były komendant dolnośląskiej policji i jego zastępca, wobec których prowadzono, po ujawnieniu materiałów z zatrzymania Igora Stachowiaka, postępowania dyscyplinarne przeszli na emeryturę. A wobec emerytów postępowań się nie prowadzi. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza".
W maju, po ujawnieniu przez Wojciecha Bojanowskiego, reportera "Superwizjera" TVN tego jak wyglądało zatrzymanie Igora Stachowiaka, stanowisko stracił między innymi komendant dolnośląskiej policji. Na szefa dolnośląskiego garnizonu powołano nadinspektora Tomasza Trawińskiego. Ten postanowił wszcząć postępowania dyscyplinarne wobec odwołanych komendantów.
Stanowisko stracił nie tylko Andrzej Golanowski, komendant wojewódzki policji we Wrocławiu, ale także jego pierwszy zastępca Piotr Niziołek oraz komendant miejski Dariusz Kokonarczyk i Arkadiusz Małecki, który był komendantem miejskim, gdy doszło do śmierci Stachowiaka.
Komendanci przeszli na emeryturę, dyscyplinarek nie ma
Kilka miesięcy później okazuje się, że cała czwórka złożyła wnioski o przejście na emeryturę. Sprawę opisał dziennikarz wrocławskiej "Gazety Wyborczej". - Po tym jak wszczęto wobec nich dyscyplinarki, wszyscy złożyli wnioski o przejście na emeryturę - gazeta cytuje anonimowego informatora.
Informację dziennikowi potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji. - Komendanci Niziołek i Golanowski złożyli wnioski o przejście na emeryturę trzy miesiące temu. (...) Prowadzone wobec nich postępowania dyscyplinarne zostaną umorzone, bo nie można ich prowadzić w stosunku do emerytów - powiedział mł. insp. Mariusz Ciarka, rzecznik KGP. Według "Wyborczej" taka sama sytuacja dotyczy dwóch, byłych już, komendantów miejskich.
Byli funkcjonariusze z zarzutami
W czerwcu pracę w policji zakończyli czterej policjanci, którzy zatrzymywali mężczyznę. - W policji rozstano się z nimi na miękko, wykorzystując przepis mówiący o "ważnym interesie służby". To pozwoliło zakończyć wszczęte również wobec nich postępowania dyscyplinarne, które mogły zakończyć się dla nich dyscyplinarnym wyrzuceniem z pracy - uważa informator "Gazety Wyborczej".
Na początku września, byli już funkcjonariusze, usłyszeli prokuratorskie zarzuty przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Stachowiakiem.
Zdaniem śledczych działanie policjantów "nie ma związku przyczynowego" ze śmiercią mężczyzny. - W ocenie biegłych ani zastosowanie wobec Igora Stachowiaka chwytów obezwładniających, ani rażenie go taserem, nie mogło bezpośrednio doprowadzić do jego śmierci - poinformowała Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.
Śmierć w komisariacie
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 r. na wrocławskim Rynku. Kilka godzin później mężczyzna zmarł. Reporter "Superwizjera" TVN dotarł do nagrań i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach z paralizatora widać leżącego na podłodze toalety mężczyznę. Jest skuty kajdankami i rażony paralizatorem.
Autor: tam/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN