113 osób utonęło w Polsce w czerwcu. Ten tragiczny bilans rósł także ostatniego dnia miesiąca. W niedzielę 27-letni mieszkaniec Imielina wszedł do Jeziora Żywieckiego i już z niego nie wyszedł. Jeden mężczyzna utonął w Bydgoszczy, po skoku do Brdy, a kolejny - na kąpielisku w Morawicy niedaleko Kielc.
Przebieg tragicznego zdarzenia, do którego doszło w Jeziorze Żywieckim, relacjonowała aspirant sztabowa Mirosława Piątek z Komendy Powiatowej Policji w Żywcu (województwo śląskie).
"Czterech mężczyzn pływało wpław"
- Do zdarzenia doszło w niedzielę około godziny 17 w Zarzeczu na Jeziorze Żywieckim. Ze wstępnych ustaleń wynika, że czterech mężczyzn pływało wpław i w pewnym momencie jeden z nich zniknął pod powierzchnią wody - przekazała w niedzielę funkcjonariuszka.
Osoby, które były świadkami tego zdarzenia, zaalarmowały służby i rozpoczęto akcję poszukiwawczą. Po około pół godzinie mężczyzna został znaleziony. Na brzegu natychmiast rozpoczęto akcję reanimacyjną. Pomimo wysiłków ratowników mężczyzna zmarł.
Zgubny skok
Do tragedii dochodziło także w innych częściach kraju. Mężczyzna w wieku około 35 lat utonął w niedzielę w Bydgoszczy po skoku do Brdy z przebiegającej nad nią instalacji ciepłowniczej - poinformował dyżurny bydgoskiej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Według świadków mężczyzna wcześniej kilka razy skakał do rzeki, a kolejny skok okazał się ostatnim w jego życiu. Po trwających półtorej godziny poszukiwaniach strażacy ze specjalistycznej grupy wodno-nurkowej wydobyli mężczyznę z rzeki. Reanimacja nie przyniosła rezultatu, lekarz stwierdził zgon.
Śmierć na kąpielisku
Na kąpielisku w Morawicy niedaleko Kielc utonął 68-letni mężczyzna. Jego ciało po blisko dwugodzinnej akcji ratunkowej wyłowili płetwonurkowie ze straży pożarnej.
- Z ustaleń wynika, że dwaj mężczyźni, 45- i 68-latek, postanowili spędzić czas nad zalewem w Morawicy. Po wejściu do wody w pewnym momencie młodszy z nich zorientował się, że stracił z widoku starszego kolegę - przekazał Maciej Ślusarczyk z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji. Na miejsce zostały wezwane służby, przyjechała również specjalistyczna grupa płetwonurków z jednostek Państwowej Straży Pożarnej z Sandomierza i Starachowic. Po ponad 1,5-godzinnej akcji ratunkowej odnaleziono ciało mężczyzny.
Okoliczności wszystkich wspomnianych zdarzeń wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratora.
Utonięcie na niestrzeżonej plaży
Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło także w województwie warmińsko-mazurskim. W Iławie na niestrzeżonym kąpielisku utonął 17-letni chłopak, w Ostródzie przypadkowy mężczyzna zauważył w rzece Drwęcy ciało dorosłego człowieka.
Oficer prasowa iławskiej policji Edyta Szydłowska poinformowała, że 17-latek odpoczywał z ojcem w ogródku działkowym położonym nad Jeziorem Jeziorak. - W pewnym momencie zdecydował, że pójdzie się wykąpać na niestrzeżonej małej plaży, która jest w pobliżu tych ogrodów działkowych. Gdy długo nie wracał, ojciec przyszedł na tę plażę, znalazł ubrania, a nie było syna, więc zaalarmował służby - relacjonowała Szydłowska.
Nurek straży pożarnej znalazł chłopaka po niespełna godzinie od chwili zdarzenia. Na brzegu reanimowano 17-latka przez 40 minut, ale po tym czasie lekarz stwierdził zgon.
- Prokurator odstąpił od czynności w tej sprawie, nie będzie więc sekcji zwłok chłopaka - dodała Szydłowska.
"Ludzie toną po cichu"
- Jak jest ładna pogoda, ludzie bardzo chętnie korzystają z atrakcji nad wodą, chcemy się schłodzić. Nasz kontakt z wodą jest rzadki, nie wiemy gdzie wchodzimy, nie znamy danego akwenu. Bardzo często wchodzimy w miejsca niebezpieczne, gdzie jest zakaz kąpieli albo tam, gdzie nie ma ratownika - tłumaczył w rozmowie z TVN24 Adam Choromański z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Podkreślił, że "ludzie toną po cichu". - Człowiek, który tonie, potrzebuje wziąć oddech, (...) to wygląda, jakby ktoś pływał. Zwracajmy uwagę przede wszystkim na usta, czy osoba spokojnie może oddychać - zaznaczył. - Mamy wątpliwość? Podejdźmy, spytajmy, czy wszystko jest w porządku - dodał.
Groźne także upały
Kąpielom towarzyszą najczęściej wysokie temperatury na zewnątrz. W poniedziałek rano Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie drugiego stopnia przed upałem dla południowo-wschodniej Polski. Alertem zostały objęte województwa: dolnośląskie, łódzkie, południowa i centralna część województwa mazowieckiego, a także lubelskie, świętokrzyskie, śląskie, opolskie, dolnośląskie, małopolskie oraz podkarpackie.
Temperatura na obszarze objętym alertem może wynieść od 29 do 34 stopni.
Autor: dasz,akw//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24