Ujawnione nagrania dowodzą pełnej uczciwości obozu Prawa i Sprawiedliwości, a kompromitują tych, którzy próbują zrobić z tych taśm aferę - powiedział we wtorek premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do publikacji dotyczących związanej z PiS spółki Srebrna. Zwrócił też uwagę na "dziwny fragment" upublicznionej we wtorek kolejnej rozmowy, któremu - jego zdaniem - "należy się bardzo przyjrzeć".
"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek kolejne stenogramy i nagrania z tak zwanych taśm Kaczyńskiego. Dotyczą one dwóch rozmów austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera z Kazimierzem Kujdą, szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Odbyły się one w czerwcu 2018 roku, jeszcze przed zawieszeniem inwestycji w wieżowce K-Towers, o których była mowa na poprzednich, opublikowanych przez "GW" nagraniach.
Kujda i Birgfellner rozmawiali w siedzibie NFOŚ. Jak twierdzi gazeta, "nowe taśmy zaprzeczają twierdzeniom Jarosława Kaczyńskiego, że między nim a biznesem Srebrnej jest mur". Mają też "stawiać pod znakiem zapytania deklaracje majątkowe prezesa, który twierdzi, że nie prowadzi działalności gospodarczej".
"Ogromna uczciwość"
Do publikacji odniósł się na wtorkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. - Podobnie jak ujawnione taśmy kilka dni temu, również i ta nowa odsłona potwierdza ogromną uczciwość. W tamtym przypadku uczciwość prezesa Prawa i Sprawiedliwości, w tym przypadku - uczciwość prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - ocenił szef rządu.
Zwracał uwagę, na "dziwny fragment" stenogramu i nagrania, "któremu należy się bardzo przyjrzeć". - Zachęcam wszystkich, żeby się przyjrzeli temu fragmentowi, kiedy austriacki biznesmen nakłania prezesa Narodowego Funduszu do jakichś dziwnych wypowiedzi. Padają jakieś nietypowe, dziwne propozycje, którym chyba trzeba się przyjrzeć. Można nawet się zastanowić, czy w tym przypadku adwokaci austriackiego biznesmena nie działają przypadkiem na jego szkodę, bo może ktoś dojść do wniosku, że tam jakaś odpowiedzialność za tym się powinna kryć. Zachęcam wszystkich, żeby te fragmenty dokładnie przeczytali - mówił Morawiecki.
Prawdopodobnie premier miał na myśli fragment, w którym biznesmen Gerald Birgfellner zwraca się do szefa NFOŚ: - Ale panie Kujda, wróćmy do naszego wspólnego celu, zbudowania tej wieży dla pana Kaczyńskiego. Jeśli mogę coś panu zaoferować. Jeżeli zdobędziemy, powiedzmy, wuzetkę razem. Chcę powiedzieć, że każdy coś zarabia.
- Tak, wiem - odpowiada Kujda.
- Więc mogę panu zaproponować, nawet coś dla pana (osobiście?)- pyta Birgfellner.
- Rozumiem, mam 67 lat, mogę pójść na emeryturę - mówi prezes NFOŚ.
- Tak, na emeryturę - potwierdza biznesmen.
- Chciałbym tu popracować kilka miesięcy prawdopodobnie, a potem zamierzam powiedzieć: dziękuję bardzo (bo jestem w wieku, kiedy nie robi się biznesu?). Ponieważ moje życie nie było łatwe, jestem zmęczony i moja żona jest w takiej samej sytuacji, choć jest młodsza, to też w wieku emerytalnym. Mogę tylko powiedzieć, że mogę pomóc w tym projekcie tak bardzo, jak to tylko możliwie. Bez żadnych oczekiwań z mojej strony - zaznacza Kujda.
Biznesmen nalega, że zaproponuje coś Kujdzie, ten jednak dziękuje.
W pewnym momencie słychać, jak Birgfellner mówi do Kujdy: - To dla pana.
Na to pada odpowiedź: Nie, nie, absolutnie nie. Dziękuję, nie. Jestem w całkiem dobrej sytuacji, jak na warunki polskie, ale pomogę, jak tylko to możliwe. Bo wiem, jaka to ważna idea: mieć ten budynek.
"Antybohater staje się tu coraz bardziej austriacki biznesmen"
Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej stwierdził też, że nagrania dowodzą "pełniej uczciwości obozu Prawa i Sprawiedliwości, a kompromitują tych, którzy próbują zrobić z tych taśm aferę".
Dodał, że Gerald Birgfellner coraz bardziej staje się "antybohaterem". Jego zdaniem, zachowuje się "naprawdę dziwnie", bo nie potrafił przedstawić żadnej faktury na poparcie swych roszczeń.
- Na propozycję "człowieku, chcesz odzyskać jakieś zaangażowane swoje środki albo wykonane usługi, jak najbardziej tak, idź do sądu, sąd określi w jakiej wysokości one powinny być, bo w przeciwnym razie trudno oceniać to, bo nie chcesz przedstawić faktur" - mówił Morawiecki.
- Przecież każdy z nas, jak płaci za remont łazienki, budowę płotu, czy cokolwiek innego, to chce paragon fiskalny albo fakturę - argumentował premier.
- Tymczasem po drugiej stronie nie było tej faktury. A więc idź do sądu, człowieku i w sądzie uzgodnimy, na jakim poziomie ta zapłata powinna zostać uiszczona - zwrócił się do austriackiego biznesmena.
"Nudna telenowela, w której niewiele się dzieje"
Morawiecki stwierdził też, że "wyraźnie widać, że nie ma tam dysponowania środkami publicznymi ani żadnymi innymi, nie ma żadnej inwestycji, do której w końcu nie doszło".
Jego zdaniem, ta sytuacja przypomina już "nudną telenowelę, w której niewiele się dzieje". - Tylko pompowane są te balony, z których wynika coś odwrotnego, niż życzyliby sobie redaktorzy "Gazety Wyborczej" - podsumował premier.
Autor: kb// / Źródło: TVN24, PAP