Zawsze mnie uderzają takie słowa: rodzice dostali szansę na wychowanie dziecka - powiedziała w TVN24 Zofia Dłutek, dyrektor Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, mówiąc o śmierci dziewięciomiesięcznej Blanki z Olecka. - Rodzina dostaje szansę, bo "już się poprawiła". Zastanawiam się, jak w ciągu trzech miesięcy można poprawić się i nie być już osobą uzależnioną - dodała. Rodzice dziecka usłyszeli między innymi zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Od listopada 2018 roku decyzją Sądu Rejonowego w Olecku dziewczynka przebywała w zawodowej rodzinie zastępczej. Do rodziny biologicznej wróciła w kwietniu bieżącego roku.
"Zawsze mnie uderzają takie słowa: rodzice dostali szansę na wychowanie dziecka"
We wtorek o tej sprawie mówiła w TVN24 Zofia Dłutek, dyrektor Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie. - Zawsze mnie uderzają takie słowa: rodzice dostali szansę na wychowanie dziecka - powiedziała. Jak mówiła, takie "bulwersujące sprawy nie są liczne w sensie statystyk, to są straszne wyjątki".
- Rodzicami tego dziecka chciały być dziesiątki jak nie setki osób, czekających w ośrodkach adopcyjnych, a rodzina naturalna dostaje szansę, bo "już się poprawiła". Zastanawiam się, jak w ciągu trzech miesięcy można poprawić się i nie być już osobą uzależnioną na przykład - oceniła.
Dodała, że nie wie, w jakim stopniu była uzależniona matka, ale - jak zaznaczyła - z trójki swoich dzieci, dwójki nie wychowywała. Zauważyła, że w Polsce z reguły "daje się szansę matce wychowywać dziecko, a nie ojcu", a w tym przypadku "dwoje z tych dzieci wychowywali ojcowie".
"Ta szansa skończyła się dla tego dziecka tragicznie"
- Po sprawdzeniu tego w tak krótkim czasie, pani wydawała się już aż tak utwierdzoną w tej zmianie, że można było wydać jej dziecko i mówić o tym jako o szansie. Ta szansa (dla rodziców) skończyła się tragicznie dla tego dziecka - przyznała dyrektor ośrodka.
- Wielokrotnie mamy do czynienia z takimi dziećmi, które trzy czy cztery razy wracały do rodziny biologicznej, bo za każdym razem sąd uważał, że już tam się zmieniła sytuacja rodzinna, już rodzice nie piją czy się wyprowadził agresywny konkubent. A potem są znowu takie okoliczności, że to dziecko musi z tej rodziny odejść. To nie są okoliczności tego typu, że ktoś nie ma drugiej pary butów czy łóżka dla dziecka. To są takie sytuacje, że dziecko jest głodne, kilka dni zamknięte w jakimś pomieszczeniu, że dziecko nie chodzi do szkoły - wyliczała.
"Trudno, żeby kurator zauważył obrażenia wewnętrzne dziecka"
Jak podkreśliła Zofia Dłutek, trudno, żeby kurator zauważył obrażenia wewnętrzne dziecka, jeżeli dziecko śpi.
- Kurator sądowy nie jest lekarzem, dlatego ja tu też zadaję pytania: czy dziecko nigdy nie było u lekarza, czy nie było badane? Czy rzeczywiście nie byłoby to zasadne, że w momencie, kiedy dziecko wraca do rodziny biologicznej, to czy miejscowa służba zdrowia nie powinna być poinformowana, żeby też ten nadzór mogła sprawować? Ale takich przepisów nie ma. Trzeba by się zastanowić, czy rzeczywiście w odpowiednim momencie to dziecko zostało wydane - mówiła.
Serce przebite złamanym żebrem
Policja otrzymała informacje o śmierci dziewięciomiesięcznej dziewczynki w piątek wieczorem. Sekcja zwłok wykazała, że niemowlę miało szereg obrażeń, między innymi serce przebite złamanym żebrem. Śledczy nie precyzują, czym było uderzane dziecko. Jak mówił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Suwałkach Ryszard Tomkiewicz, mógł to być młotek lub wałek. Niemowlę mogło być także uderzone o rant biurka albo stołu. Dziewczynka doznała między innymi krwotoku wewnętrznego i uszkodzenia mózgu.
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24