Staranował auto, ludzie uszli z życiem. Dostał tylko mandat, ale będzie śledztwo

Ciężarówka zmiata z drogi auto dostawcze
Źródło: Rafał Wacławek / RAWOTECH
Wjeżdża z impetem w stojące na poboczu auto dostawcze, z którego wyskakują dwie osoby i dostaje tylko mandat. Policja nie zamierza surowiej karać kierowcy, twierdzi, że postępowanie w tej sprawie zostało zakończone. Ale po naszych pytaniach, śledztwo zdecydowała się rozpocząć prokuratura.

21 marca, poranek. Trzypasmowa jezdnia obwodnicy podwarszawskich Marek. Ciągnik siodłowy pędzi wprost na stojące na poboczu auto dostawcze. Uderza w pojazd, z którego wyskakują dwie osoby i rozbiegają się na boki. Nagranie tej niebezpiecznej sytuacji umieścił w internecie świadek zdarzenia Rafał Wacławek.

"Pozostaje to jako kolizja"

Jak już informowaliśmy, kierowca ciągnika został ukarany mandatem za spowodowanie kolizji. Spytaliśmy policję, czy po obejrzeniu nagrania nie uważa jednak, że kara powinna być surowsza.

- Nadal pozostaje to jako kolizja. Została rozliczona dwoma mandatami. Jeden otrzymał kierowca za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Drugi kierowca samochodu dostawczego, który zatrzymał pojazd w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Powinien zjechać na najbliższe dozwolone miejsce, dokonać poprawek, jeżeli coś się przesunęło na aucie - wyjaśnia Tomasz Sitek z komendy policji w Wołominie.

Na pytanie, czy to zdarzenia nie stwarzało większego zagrożenia, odpowiedział, że postępowanie zostało zakończone mandatowo. I tyle. - Policjanci w tym zakresie więcej nie zrobią - nie pozostawia wątpliwości Sitek.

I zaznacza, że gdyby zgłosili się poszkodowani, to wtedy policja mogłaby rozpatrywać sprawę dalej.

Zarzut za wjazd w przystanek

Przypomnijmy, że w połowie grudnia ubiegłego roku doszło do równie niebezpiecznego zachowania kierowcy auta. Artur G. wjechał wówczas w przystanek autobusowy Trasie WZ. Kierowca BMW, który - według świadków - miał omijać korek torowiskiem, stracił panowanie nad autem i wbił się w wiatę przystankową. Cztery osoby zostały odwiezione do szpitala, a jednej udzielono pomocy na miejscu.

Śledczy zdecydowali się przedstawić mu zarzutu sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób oraz spowodowania wypadku drogowego.

Kierowca BMW chce w tej sprawie dobrowolnie poddać się karze, o czym również informowaliśmy. Sprawa została już przekazana do sądu i czeka na rozpoznanie.

Niebezpieczeństwo katastrofy

Pod koniec marca zapytaliśmy prokuraturę, czy sprawa z obwodnicy Marek nie zasługuje na zbadanie w śledztwie. Po naszych pytaniach, Prokuratura Rejonowa w Wołominie, zapoznała się z materiałami sprawy, a przede wszystkim z filmem. Nagranie zostało też zabezpieczone do akt.

Ostatecznie, po analizie prokuratura zdecydowała, że jednak rozpocznie śledztwo.

- We wtorek Prokuratura Rejonowa w Wołominie zdecydowała o wszczęciu śledztwa w sprawie sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - poinformował nas Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Czynnikami, które zostały wzięte pod uwagę przy podejmowaniu tej decyzji to duże natężenie ruchu na drodze, znaczną masę ciągnika siodłowego, ale też fakt, że z rozbitego dostawczaka rozsypały się na całej szerokości jezdni różne elementy, co stwarzało zagrożenie także dla innych uczestników ruchu, nie tylko dla mężczyzn z furgonetki.

Prokuratura nie informuje szczegółowo, jakie czynności planuje wykonać w tym postępowaniu.

ran/pm

Czytaj także: