Przejście-klawiatura zostało Nikt się do niego nie przyznaje

fot. Maciej Wężyk/tvnwarszawa.pl
fot. Maciej Wężyk/tvnwarszawa.pl
Źródło: | tvn24.pl, Onet

Miała zniknąć na wiosnę. Choć pogoda na to nie wskazuje, mamy lato, a zebra w kształcie klawiatury fortepianu na Emilii Plater trwa w najlepsze i póki co nikt nie zamierza jej usuwać.

W tej opowieści jeden urzędniczy absurd goni kolejny. Zaczęło się od konkursu na gadżet promujący Rok Chopinowski, którym ogłoszono rok 2010. Konkurs wygrały studenki ASP Helena Czernek i Klara Jankiewicz. Zaproponowały, by przejścia dla pieszych zmienić w klawiatury fortepianów.

Od razu odezwali się jednak stołeczni drogowcy, którzy stwierdzili, że kodeks ruchu drogowego nie przewiduje takiego "oznakowania poziomego" i zapowiedzieli, że na fortepiany się nie zgodzą.

Kreatywna interpretacja przepisów

Stołeczni urzędnicy się jednak nie poddali i wspólnie z ministerstwem infrastruktury znaleźli sposób. Ogłosili eksperyment, który miał odpowiedzieć na pytanie, czy zebra w kształcie klawiatury jest bezpieczna. Eksperymentalną zebrę udało się wprawdzie wymalować dopiero w połowie Roku Chopinowskiego, ale w końcu pojawiła się na ulicy Emilii Plater.

Autorki na swoim chopinowskim gadżecie / fot. archiwum autorek
Autorki na swoim chopinowskim gadżecie / fot. archiwum autorek
Źródło: | ENEX, connexionfrance.com

Autorki zapowiadały wtedy, że to dopiero początek, ale na tym eksperyment się skończył. Klawiatury nie pojawiły się m.in. na Tamce, w rejonie muzeum Chopina.

Eksperyment nieudany

31 marca 2011 roku eksperyment dobiegł końca. Ratusz wnioskował wprawdzie o jego przedłużenie, ale na to nie zgodziła się podległa ministerstwu infrastruktury Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Zebra nie do usunięcia? / fot. Maciej Wężyk, tvnwarszawa.pl
Zebra nie do usunięcia? / fot. Maciej Wężyk, tvnwarszawa.pl
Źródło: | Fakty TVN

- Przedłużyć badania na Emilii Plater nie mogliśmy dlatego, że we wniosku wyraźnie napisano, że chodzi o Rok Chopinowski, a ten dobiegł już przecież końca - tłumaczył wtedy Marek Wierzchowski z KRBRD.

Okazało się też, że wyniki eksperymentu są właściwie bez znaczenia - nawet gdyby prowadzący go Instytut Dróg i Mostów potwierdził, że zebra jest bezpieczna, to w ocenie KRBRD cały eksperyment był i tak niemiarodajny.

Wiosną wydawało się pewne, że zebra zniknie.

Nie ma chętnych do zamalowania

Czemu oznakowanie Emilii Plater nie wróciło do stanu zgodnego z obowiązującymi przepisami? Czy ktoś walczy jeszcze o to, żeby chopinowskie przejścia dla pieszych pozostały w Warszawie na dłużej?

Zapytaliśmy o to w Zarządzie Dróg Miejskich. - Czekamy na decyzję ministerstwa - odpowiada rzecznik ZDM Andrzej Sobieraj. - Z tego, co wiem, ratusz stara się ciągle o zgodę na przedłużenie eksperymentu - dodaje.

W ministerstwie tej informacji nie potwierdzają. - Eksperyment się zakończył. Droga powinna być oznakowana zgodnie z przepisami - mówią w biurze promocji MI. Ale na wytyczne warszawski ZDM może się nie doczekać, okazuje się bowiem, że ministerstwo nie zamierza ich wydawać. - ZDM podlega prezydentowi miasta, a nie nam. Nie mamy tu funkcji kontrolnej ani nadzorczej. Nie możemy niczego nakazać - tłumaczy Jakub Dąbrowski z MI.

Wygląda więc na to, że po raz pierwszy urzędnicza niemoc przyniosła jakąś korzyść - zabawne przejście dla pieszych trwa, bo nikt nie poczuwa się do tego, by je zlikwidować. A biorąc pod uwagę, jak długo potrafią trzymać się warszawskie prowizorki, klawiatura może nam służyć jeszcze całe lata.

Karol Kobos //mz

Czytaj także: