- W policjantów rzucane były kamienie, szklane butelki, ale również petardy. W tym przypadku nikt nie przekona nas, że mamy do czynienia ze zgromadzeniem, które ma charakter pokojowy - powiedział nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji, podsumowując sobotni protest przeciwników obostrzeń. Policjanci użyli siły, granatów hukowych i gazu, zatrzymali 278 osób.
W sobotę po południu przed Pałacem Kultury i Nauki protestowali przeciwnicy obostrzeń wprowadzanych przez rząd w związku z nasilającą się epidemią. Zgromadzenie od początku nie wyglądało na pokojowe. Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, policjanci obezwładniali agresywne osoby.
"Zgromadzenie nie miało prawa się odbyć"
W niedzielę rano rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak podsumował protest. - Biorąc pod uwagę stan epidemiczny, w którym się znajdujemy, niestety nie ma możliwości organizowania zgromadzeń spontanicznych - podkreślił na początku. Dodał, że w przypadku tego wydarzenia, policjanci mieli do czynienia z "ogromną ilością agresji".
- Tamto zgromadzenie nie miało prawa się odbyć, biorąc pod uwagę obowiązujące normy prawne. (...) Owszem, były tam zgromadzenia zgłoszone, jednak na miejscu nie pojawił się organizator. Były próby nawiązania kontaktu ze strony policji i przedstawicieli miasta, jednak ten nie odbierał (...), co oznaczało, że zgromadzenie nie zostało rozpoczęte i było nielegalne - opisał Marczak.
Kamienie, butelki, petardy
Rzecznik KSP mówił o przypadku skakania po radiowozach i uszkodzeniu ich. - W policjantów rzucane były kamienie, szklane butelki, ale również petardy. W tym przypadku nikt nie przekona nas, że mamy do czynienia ze zgromadzeniem, które ma charakter pokojowy - podkreślił policjant. - Policja użyła środków przymusu bezpośredniego w postaci chociażby siły fizycznej, pałek służbowych, granatów hukowych, ale także gazu w pojedynczych przypadkach tam, gdzie było to konieczne - wyliczał.
- W naszej ocenie, mieliśmy do czynienia z osobami, które nie reprezentowały żadnych poglądów konkretnych. To osoby, które wyrażały jeden pogląd: walki z policjantami - komentował.
Poinformował o rannych funkcjonariuszach. - Czterech policjantów doznało obrażeń, wszystkim udzielono pomocy medycznej. W jednym przypadku niezbędna była pomoc specjalistyczna, bowiem policjant został zabrany do szpitala - przekazał Sylwester Marczak.
278 osób zatrzymanych, ponad 120 mandatów
Przyznał, że w efekcie doszło do wielu zatrzymań, a czynności w komendach rejonowych wciąż trwają.
- Ponad 1100 osób zostało wylegitymowanych, jeżeli chodzi o sankcje mamy ich ponad pół tysiąca: ponad 120 mandatów karnych, blisko 350 wniosków skierowanych o ukaranie do sądu, ale też nie możemy zapominać o bardzo dużej liczbie osób zatrzymanych: dokładnie 278 osób. W 27 przypadkach mieliśmy do czynienia z zatrzymaniem prewencyjnym w związku z tym, że osoby stwarzały zagrożenie same dla siebie i dla innych, a czynności nie było można wykonać na miejscu. Z tymi osobami czynności wykonano na komendach, po ich wykonaniu osoby zostały zwolnione - relacjonował Marczak. - Pozostałe 250 przypadków to zatrzymania procesowe związane z takimi przestępstwami jak naruszenie nietykalności policjantów, jak również czynny udział w zbiegowisku, w wielu przypadkach powiązane z działaniami chuligańskimi - opisywał.
Jak dodał, była też osoba, która rzucała jajkami w godło narodowe. – W tym przypadku prowadzone są czynności z artykułu 137 Kodeksu karnego - dodał (ten przepis mówi o znieważeniu symbolu państwowego).
Wskazał też, że w ponad 800 przypadkach skierowane zostaną notatki do sanepidu w związku z naruszeniem zasad obostrzeń epidemicznych.
katke/b
Źródło: tvnwarszawa.pl