Przed Pałacem Kultury i Nauki zebrali się uczestnicy "Buntu Młodych" oraz artyści wspierający inicjatywę. Na miejsce przyjechały też duże siły policyjne, które stłumiły manifestację, powołując się na stan epidemii.
Uczestnicy piątkowej inicjatywy młodych rozpoczęli protest około godziny 19, na rondzie Dmowskiego. Na początku wspierający wydarzenie artyści, tacy jak Maria Sadowska, Vienio czy Bovska, przemawiali przez megafon do zgromadzonych. Zapowiadali koncert. Z głośników leciała muzyka. Potem na miejsce przyjechała policja. Muzyka została wyłączona, a funkcjonariusze próbowali stłumić protest. Informowali przez megafony, że jest stan epidemii i osoby łamiące przepisy porządkowe narażają się na odpowiedzialność karną. Wezwali uczestników do zakończenia manifestacji. W relacji "Gazety Wyborczej" widać, że policja masowo legitymowała uczestników.
Jak podała Polska Agencja Prasowa, w szczytowym momencie protestu na placu Defilad zgromadziło się kilkaset osób. Niektórzy z nich mieli ze sobą symbole czerwonej błyskawicy. Inni trzymali transparenty z hasłami: "PiS to ideologia, nie ludzie", "Kaczor chciałeś to masz", czy "Piątka dla zwierząt, a dla kobiet piekło".
Po apelach służb tłum przed Pałacem Kultury i Nauki nieco się rozrzedził, choć - jak mówił reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz - około godziny 20 wciąż pozostawało tam wielu protestujących. - Nie ma tu jednak takiego miejsca, żeby kilka osób się grupowało. Ludzie są raczej rozproszeni na całym placu, co chwilę zmieniają miejsce - opisywał nasz reporter.
Około 20.30 Węgrzynowicz przekazał, że na placu Defilad pozostało już więcej policji niż uczestników protestów. Policjanci osiągnęli więc swój cel - udało im się stłumić manifestację.
"Usłyszcie nas, mamy dość"
"Jesteśmy oburzeni/one tyloma aktualnymi sprawami, które mają miejsce w kraju że nie nadążamy zmieniać nakładek na FB! Nie ma zgody na wykluczanie studentów i studentek z zajęć za to, ze wyrażają swoje poglądy! Nie ma zgody na zapowiadane kontrole nauczycieli i nauczycielek, szkół i uczelni w sprawie protestów! Nie ma zgody na kolejne dokręcanie śruby gospodarce, która za chwile nie wytrzyma. Chcemy pracować, uczyć się i normalnie żyć bo państwo nam nie wypłaca co miesiąc pensji!" - pisali inicjatorzy wydarzenia w jego zapowiedzi na Facebooku.
Podkreśli również, że młodzi nie będą dłużej milczeć, a władza nie będzie ich uciszać. "Nie Panie Premierze - wzrost zakażeń to nie wina protestujących. To wyłącznie wina nieudolnie prowadzonej polityki! Choć mijają dwa tygodnie Rząd najwyraźniej nadal nie słyszy i nie rozumie nic. Chcemy zmian, a nie dalszego zastraszania i zamykania bez żadnego pomysłu na to co dalej" - zaapelowali.
Protesty przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego trwają od czwartku 22 października, gdy Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Julię Przyłębską orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. W ramach protestów w sprawie orzeczenia TK w piątek w stolicy odbyło się największe wydarzenie, czyli tzw. Marsz na Warszawę.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl