Proces w sprawie tragedii w Parku Praskim. Zeznawali rodzice. "Miałem poczucie, że wszystko się wtedy skończyło"

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl
Do tragedii doszło w Parku Praskim
Do tragedii doszło w Parku Praskim "Uwaga!" TVN
wideo 2/3
Do tragedii doszło w parku Praskim "Uwaga!" TVN

Przed praskim Sądem Rejonowym toczy się proces urzędników Zarządu Zieleni Miejskiej. Są oskarżeni są o zaniedbania, które doprowadziły do śmierci półrocznej Lilianny w Parku Praskim. - Bardzo nam się podobało, było takie niesamowicie zielone i nie wyglądało jakby zaraz mogło się złamać - mówił ojciec niemowlęcia o drzewie, które odebrało mu córkę.

To tragicznego wypadku doszło dwa lata temu, 20 sierpnia. Drzewo przewróciło się w Parku Praskim na Olgę W. i jej sześciomiesięczną córkę Liliannę. Obie trafiły do szpitala. Niemowlę zmarło kilka dni później.

W piątek przed Sądem Rejonowym dla Pragi Północ zeznania złożyła pokrzywdzona i oskarżycielka posiłkowa, Olga W. Kobieta przyznała, że nie pamięta ani momentu wypadku, ani kilku tygodni poprzedzających 20 sierpnia 2018 roku. - Wiem o zdarzeniu tyle, ile przekazała mi rodzina. Nie pamiętam pierwszego wyjścia z córką do zoo, nie pamiętam trzech tygodni spędzonych u teściów w Portugalii, tylko urywki – zeznała.

Ich uwagę przykuł ogromny grzyb na pniu

Kobiecie łamał się głos. Pytana przez sąd jak często bywała z dzieckiem w Parku Praskim, przyznała, że spacerowała tamtędy kilka razy dziennie, bo mieszkała w pobliżu. Ławka, na której usiadła w dniu wypadku, była jej ulubioną. Często przysiadała tam, by nakarmić dziecko i odpocząć. Uwagę rodziny zwrócił ogromny grzyb, który – jak się później okazało – był przyczyną tragedii.

- Oglądaliśmy tę hubę, pokazywałam ją córce, bardzo ją to interesowało. Grzybnia wyglądała niesamowicie, jak pół parasolki przyklejone do drzewa i miała niezwykłe kolory. To było bardzo interesujące. Widziałam taką hubę też na innych drzewach, ale nie miałam pojęcia, że jest to grzyb tak niebezpieczny. Nigdy bym tam nie poszła, mając tego świadomość. W parku nie było żadnych ostrzeżeń przed spadającymi gałęziami – opowiadała pani Olga.

Sędzia Dominika Ciszewska z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ próbowała ustalić, kiedy pokrzywdzona zauważyła grzyba, którego nie dostrzegli sprawujący opiekę nad parkiem urzędnicy. - Jakoś na wiosnę zauważyłam, ze tam się pojawił ten grzyb. Dostrzeżenie go nie sprawiało problemu, wystarczyło usiąść i popatrzeć na drzewo. Był bardzo duży – powiedziała pokrzywdzona. Dodała, że nigdy nie widziała by przy drzewach pracowały miejskie służby, sprawdzające stan drzew.

Kobieta zeznała także, że po wypadku przeszła liczne operacje, które uratowały jej życie, ale nie ma szans na powrót do pełnego zdrowia. - Jestem w ciągłej rehabilitacji, ale nie rokuje poprawy, mam rentę, z której trudno mi się utrzymać. Nie jestem w stanie wrócić do pracy, bo nie pozwala na to mój stan fizyczny. Nie mogę dłużej siedzieć, ani tym bardziej stać. Przeważnie leżę. Jestem na opioidach. Bez proszków bym tutaj dziś nie przyszła – wyznała kobieta.

Do tragicznego wypadku doszło 20 sierpnia 2018 roku

"Miałem poczucie, że wszystko się wtedy skończyło"

Zeznania złożył także partner Olgi W. i ojciec jej zmarłej córki – Helder S. Mężczyzna pochodzi z Portugalii, zeznawał w obecności tłumacza. Mężczyzna dokładnie pamiętał dzień wypadku. - To był mój pierwszy wolny dzień, zaplanowaliśmy, że spędzimy go razem. Było bardzo gorąco, zdecydowaliśmy, że pójdziemy z dzidziusiem do parku na spacer, bo tam będzie chłodniej. Około 17 jak byliśmy w parku, zadzwonił przyjaciel i umówiliśmy się z nim na lody. Czekając na kolegę usiedliśmy na ławce. Olga wyjęła córkę z wózka, bo była niespokojna, ale szybko się uspokoiła. Nasz przyjaciel był już na miejscu, wstaliśmy z ławki i dokładnie w momencie, w którym brałem wózek i rzeczy dziecka, usłyszałem za sobą huk – zeznał Helder S., nie kryjąc emocji.

Z jego relacji wynika, że najpierw mniejsza gałąź uderzyła w niego, gdy próbował osłonić rodzinę przed spadającym drzewem. Gałęzie – jak zeznał – powaliły go na ziemię. - Wtedy główny pień spadł na matkę i dzidziusia. Miałem poczucie, że wszystko się wtedy skończyło. Widziałem, że Olga jeszcze chwilę była przytomna, ale straciła zmysły, jak przyjechała karetka – powiedział Portugalczyk.

W wypadku zginęła półroczna Lilianna, a jej matka została ciężko rannaArtur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

"To było piekło. Wiedzieliśmy, że jej się nie da uratować"

Helder S. został zabrany do szpitala dziecięcego przy ulicy Niekłańskiej, razem ze swoją córką. - To było piekło. Wiedzieliśmy, że jej się nie da uratować, tak naprawdę czekaliśmy na to, czego nie dało się uniknąć – mówił łamiącym się głosem.

Liliana zmarła 23 sierpnia 2018 roku.

O drzewie, które odebrało mu córkę, miał podobne zdanie, co jego partnerka. - Bardzo nam się podobało, było takie niesamowicie zielone. Nie wyglądało jak drzewo, które zraz może się złamać. Tego grzyba też pamiętam, bo zwrócił naszą uwagę. Mówiliśmy nawet "o, jak ten grzyb urósł" – zeznał.

Helder S. powiedział przed sądem, że ani z nim ani z Olgą W. nie skontaktował się żaden przedstawiciel stołecznego ratusza, ani zarządu zieleni. - Jedyna osoba, która zaproponowała mi wsparcie to komisarz policji z Jagiellońskiej – przyznał.

Oskarżonymi w tej prawie są specjalistki ds. ogrodnictwa stołecznego Zarządu Zieleni Miejskiej oraz były dyrektor ZZM, Marek P. Celinie Ch. i Agacie M. prokuratura zarzuca nieumyślnie niedopełnienie obowiązków i stworzenie stanu niebezpieczeństwa dla osób odwiedzających Park Praski, bo w czasie gdy pełniły nad nim nadzór, nie wykryto, że pień klonu pospolitego jest żagwią łuskowatą. Właśnie to drzewo runęło na Olgę W. i jej rodzinę.

Byłemu dyrektorowi stołecznego ZZM prokuratura zarzuca działanie umyślne. Marek P. nie dopełniał swoich obowiązków między innymi dlatego, że źle opracował wewnętrzną organizację oraz podział zadań pomiędzy poszczególne komórki organizacyjne, "niewłaściwie sprawował nadzór i nie zlecił działań mających na celu ocenę drzew", co skutkowało "znacznym obniżeniem bezpieczeństwa użytkowników Parku Praskiego", zignorował też sygnały pracowników, którzy informowali, że jest ich za mało, by sprawować należyty nadzór nad drzewostanem.

W tej sprawie oskarżeni są urzędnicy z Zarządu ZieleniArtur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

10 tysięcy drzew pod opieką dwóch osób

Podczas poprzedniej rozprawy, w sierpniu 2020 r., żadne z oskarżonych nie przyznało się do winy. Agata M. jako jedyna zdecydowała się złożyć wyjaśnienia i odpowiadać na pytania stron. Kobieta przez blisko dwie godziny opisywała swoją pracę w ZZM. Z jej wyjaśnień wynika, że pod opieką jej i Celiny Ch. było około 10 tysięcy drzew, a kierownictwo nie pozwalało im w pełni zajmować się oceną stanu roślin.

- Dostaliśmy wytyczne, ile godzin w miesiącu możemy poświęcić drzewom. W mailu od kierownika działu koordynacji ogrodniczej było napisane, że mogą to być maksymalnie dwa dni w tygodniu po cztery godziny, po 15 minut na szczegółowy przegląd jednego drzewa. Trzeba było odnaleźć drzewo na mapie, sprawdzić stopień pochylenia, suchość konarów, ewentualne ubytki, ostukać drzewo młotkiem, żeby ocenić, czy nie ma rozkładu, którego nie widać z zewnątrz. Sprawdzić, czy nie ma szkodników albo pasożytów. Wszystkie te czynności zabierały czas, to było nierealne – mówiła oskarżona. Według jej obliczeń, stosując się do wytycznych kierownictwa, zespół mógł miesięcznie przyjrzeć się około 100 - 130 drzewom.

Oskarżona przyznała też przed sądem, że "przejmując Park Praski" nie dostała szczegółowej inwentaryzacji i "nie wie, czy coś takiego w ogóle istniało". Nie instruowano jej, jak często należy dokonać przeglądu każdego drzewa i które drzewa w Parku Praskim wymagają pilnej interwencji.

Agata M. twierdziła, że grzyby na drzewach pojawiają się najczęściej wiosną, kiedy w pierwszej kolejności kontroluje się zieleń przyuliczną, szczególnie osłabioną po zimie ze względu na sól drogową. Klon pospolity, który zabił sześciomiesięczną Lilianę był poddany "przeglądowi ogólnemu" jesienią 2017 roku, a szczegółowej kontroli dwa lata wcześniej. Kobieta dodała też, że nawet, gdyby zauważyła owocnik żagwi łuskowatej, drzewo nie zostałoby oznaczone do wycinki. - Nie każde występowanie owocnika kwalifikuje drzewo do wycinki, a w zabytkowym parku nie wycina się drzew "ot tak". Żeby w ogóle tam coś przyciąć, trzeba mieć zgodę konserwatora zabytków, nawet na cięcia pielęgnacyjne – tłumaczyła.

Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 3 lutego 2021 roku. 

Autorka/Autor:mp/r

Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

W warszawskim Lesie Bródnowskim nożownik zaatakował dwóch nastolatków, którzy w wyniku obrażeń zostali przetransportowani do szpitala. - Trwa przesłuchanie 26-letniego napastnika - przekazała Komenda Stołeczna Policji.

Nożownik zaatakował dwóch nastolatków w lesie

Nożownik zaatakował dwóch nastolatków w lesie

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Nawałnica, która w weekend 13-14 lipca przeszła przez Warszawę, spowodowała duże zniszczenia w przyrodzie. Z większością skutków burz miejscy ogrodnicy już się uporali. Dokonali też bilansu wydarzeń sprzed ponad tygodnia.

34 drzewa wyrwane z korzeniami. Bilans nawałnicy w Warszawie

34 drzewa wyrwane z korzeniami. Bilans nawałnicy w Warszawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Plac zabaw przy Kopie Cwila na Ursynowie został zamknięty. Na huśtawce odkryto gniazdo os. Choć usunęli je strażacy, to władze dzielnicy apelują o ostrożność i unikanie miejsca w najbliższych godzinach. "W ciągu najbliższej doby osy mogą być bardziej rozdrażnione i skłonne użądlić" - ostrzegają.

Gniazdo os na placu zabaw. Urząd ostrzega: mogą być rozdrażnione

Gniazdo os na placu zabaw. Urząd ostrzega: mogą być rozdrażnione

Źródło:
PAP

W wyniku zderzenia dwóch samochodów w Mińsku Mazowieckim poszkodowane zostały cztery osoby, w tym dziecko.

"Poszkodowane zostały cztery osoby, w tym trzyletnie dziecko"

"Poszkodowane zostały cztery osoby, w tym trzyletnie dziecko"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Wypadek w miejscowości Legęzów pod Radomiem. Jak podała policja, siedmioletni rowerzysta wyjechał wprost pod nadjeżdżający samochód, którym kierował 65-latek. Chłopiec został przewieziony do szpitala.

Kierowca potrącił siedmiolatka. "Chłopiec wjechał wprost pod jadący pojazd"

Kierowca potrącił siedmiolatka. "Chłopiec wjechał wprost pod jadący pojazd"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W poniedziałek ulicami Warszawy przeszedł Marsz Pamięci. Kilkuset uczestników zgromadziło się przy ulicy Stawki, by jak co roku oddać hołd ofiarom masowych wywózek Żydów z getta warszawskiego.

Pamięć, zaduma, wspomnienie rabinów. Marsz w rocznicę Wielkiej Akcji Likwidacyjnej

Pamięć, zaduma, wspomnienie rabinów. Marsz w rocznicę Wielkiej Akcji Likwidacyjnej

Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Oprawy, doping, indywidualne zachowania kibiców na stadionie czy w mediach społecznościowych nie są stanowiskiem klubu" - napisał w poniedziałkowym oświadczeniu stołeczny klub. Choć nie stwierdzono tego wprost, należy je traktować jako reakcję na wydarzenia z soboty. Podczas meczu Legii z Zagłębiem Lubin wywieszono oprawę uderzającą w uchodźców. Towarzyszyła jej wulgarna przyśpiewka.

Skandaliczna oprawa na "Żylecie". Klub wydał oświadczenie

Skandaliczna oprawa na "Żylecie". Klub wydał oświadczenie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zderzenie tira z busem na trasie S8. Policja przekazała, że nie ma osób poszkodowanych. Są jednak utrudnienia w ruchu w kierunku Białegostoku.

Jechali na Litwę, tir wjechał w przyczepę z bagażami

Jechali na Litwę, tir wjechał w przyczepę z bagażami

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Służby wystawiły za nim czerwoną notę Interpolu i Europejski Nakaz Aresztowania. 40-latek z Armenii poszukiwany za przestępstwa narkotykowe wpadł na Lotnisku Chopina w Warszawie.

Za przemyt narkotyków ścigał go Interpol. Wpadł na lotnisku w Warszawie

Za przemyt narkotyków ścigał go Interpol. Wpadł na lotnisku w Warszawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Popularna dzika plaża w Nieporęcie nad Jeziorem Zegrzyńskim została objęta tymczasowym zakazem kąpieli. Powodem są sinice. Komunikat w tej sprawie wydał Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Legionowie.

Sinice w Jeziorze Zegrzyńskim. Zakaz kąpieli przy popularnej plaży

Sinice w Jeziorze Zegrzyńskim. Zakaz kąpieli przy popularnej plaży

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tramwaje Warszawskie snują plany dotyczące przedłużenia linii tramwajowej, która obecnie kończy się na skrzyżowaniu Gagarina i Czerniakowskiej. W bliżej nieokreślonej na ten moment przyszłości, składy mają zawracać dzięki pętli przy Elektrociepłowni Siekierki.

Ambitne plany wydłużenia trasy tramwajowej z Dolnego Mokotowa. Powstanie łączona pętla

Ambitne plany wydłużenia trasy tramwajowej z Dolnego Mokotowa. Powstanie łączona pętla

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura umorzyła trzy postępowania dotyczące incydentów na placu Piłsudskiego. Chodzi o zabieranie kontrowersyjnego wieńca sprzed pomnika smoleńskiego oraz uszkodzenie znajdującej się na nim tabliczki. Policja wciąż prowadzi bliźniacze postępowanie dotyczące ostatniej uroczystości.

Politycy PiS zabierali wieńce sprzed pomnika smoleńskiego, są decyzje prokuratury

Politycy PiS zabierali wieńce sprzed pomnika smoleńskiego, są decyzje prokuratury

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z redakcją Kontaktu 24 skontaktowali się turyści, którzy utknęli na lotnisku w Majorce z powodu odwołanego sobotniego lotu powrotnego do Warszawy. Jedna z kobiet przekazała, że razem z mężem i małymi dziećmi musiała nocować na lotnisku. Powiedziała, że przewoźnik nie zapewnił im noclegu. Godzinę wylotu przesuwano kilka razy, ostatecznie udało się wylecieć w niedzielę po południu.

Koszmarny powrót z Majorki

Koszmarny powrót z Majorki

Źródło:
Kontakt 24

W ciągu jednej doby w województwie mazowieckim utonęły cztery osoby. Wśród ofiar jest mężczyzna, który nie wypłynął po skoku z mola na Jeziorze Zegrzyńskim.

W ciągu jednej doby na Mazowszu utonęły cztery osoby

W ciągu jednej doby na Mazowszu utonęły cztery osoby

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Woda z wodociągu w miejscowości Brok nie nadaje się do spożycia ani do celów higienicznych - poinformował miejscowy sanepid. Urząd gminy zapewnia wodę butelkowaną oraz z beczkowozu.

Bakterie kałowe w wodzie, komunikat sanepidu

Bakterie kałowe w wodzie, komunikat sanepidu

Źródło:
PAP

Agama brodata zaskoczyła mieszkankę warszawskich Bielan, która wyszła na spacer z psem. Czworonóg wytropił egzotyczne zwierzę w parku. Gadem zaopiekowali się strażnicy miejscy.

"Pies wytropił w trawie sporej wielkości jaszczurkę"

"Pies wytropił w trawie sporej wielkości jaszczurkę"

Źródło:
PAP

W czasach Polski Ludowej 22 lipca był świętem państwowym. Tego dnia urządzano huczne imprezy plenerowe, władze otwierały największe inwestycje, m.in. Pałac Kultury i Nauki. W poniedziałek wieczorem odbędzie się niezwykły spacer z przewodnikiem - szlakiem warszawskiego socrealizmu.

Zagadki socrealistycznej Warszawy. Niezwykły spacer z przewodnikiem

Zagadki socrealistycznej Warszawy. Niezwykły spacer z przewodnikiem

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

"Sprawcy uderzali i kopali 32-latka, powodując obrażenia twarzy" - opisuje wydarzenia z soboty Komenda Stołeczna Policji. Powodem bandyckiego ataku było zwrócenie uwagi na zbyt głośne zachowanie w tramwaju.

Bili i kopali po głowie, bo zwrócił im uwagę, że są zbyt głośno

Bili i kopali po głowie, bo zwrócił im uwagę, że są zbyt głośno

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Skala tej inwestycji - jak na owe czasy - była potężna. Powstały o niej piosenki, zagrała też w wielu filmach. Właśnie mija pół wieku odkąd warszawiacy po raz pierwszy przejechali Trasą Łazienkowską.

"Jasna, długa, prosta, szeroka jak morze". Trasa Łazienkowska kończy 50 lat

"Jasna, długa, prosta, szeroka jak morze". Trasa Łazienkowska kończy 50 lat

Źródło:
tvnwarszawa.pl