Uwierzyła, że pomaga synowi, padła ofiarą bezwzględnych oszustów. Straciła 50 tysięcy złotych

O tym, w jaki sposób działają oszuści i jak łatwo stać się ich ofiarą, przekonała się 83-letnia mieszkanka Zalesia Górnego.

Cała historia rozpoczęła się bardzo charakterystycznie dla tego rodzaju przestępstw. Do pokrzywdzonej, na stacjonarny numer telefonu, zatelefonowała kobieta podająca się za policjantkę.

- Poinformowała seniorkę, że jej syn spowodował wypadek, w którym ucierpiała 27-letnia kobieta będąca w zaawansowanej ciąży. Zaznaczyła, że rodzina pokrzywdzonej domaga się aresztowania sprawcy, a jedynym sposobem, żeby "uratować" syna jest przekazanie kaucji w wysokości 130 tysięcy złotych - opisała aspirant Gąsowska.

Pomimo że 83-latka nie dysponowała taką kwotą, chęć pomocy bliskiej osobie była tak ogromna, że zebrała wszystkie oszczędności jakie miała w domu, a następnie przekazała fałszywemu adwokatowi, który pojawił się w domu seniorki. - Kobieta zorientowała się, że padła ofiarą oszustwa dopiero wtedy, gdy na progu jej domu zjawił się syn - wskazała dalej policjantka.

- Na kanwie tego wydarzenia apelujemy o ostrożność w rozmowach telefonicznych prowadzonych z nieznajomymi osobami. Historie przedstawiane w ich trakcie, nawet te najbardziej wiarygodne, należy za każdym razem weryfikować kończąc połączenie i kontaktując się z członkiem rodziny na znany nam numer telefonu - zaapelowała aspirant Gąsowska.

Podkreśliła, że policjanci nigdy nie proszą o przekazanie jakichkolwiek pieniędzy, jak również nie informują o prowadzonych przez siebie działaniach.