Rzecznik przyznał, że była to "walka z potężnym żywiołem" - Od razu pojawiają się spekulacje, od razu pojawiają się pseudoeksperci, fachowcy, którzy nie wiedząc, jak do tego pożaru doszło, nie wiedząc, jakie ślady zostaną zabezpieczone, jakie ustalenia zostaną poczynione przez dochodzeniowców, już kreują wyniki tego śledztwa, już mówią, że doszło do podpalenia. A co niektórzy mówią, że jest to na pewno sprawa Rosjan - ocenił Dobrzyński.
"Absurdalny zarzut" po pożarze w Ząbkach
Rzecznik MSWiA wskazał, że "wśród tych głupot, które są wypisywane w mediach społecznościowych, znalazł też między innymi absurdalny zarzut, że do podpalenia doszło, żeby odwrócić uwagę społeczeństwa od granicy zachodniej". - Zobaczcie państwo, do jakich bzdur dochodzi. Naturalną rzeczą jest, że po ugaszeniu tego pożaru przystępują do pracy policyjni technicy i policyjni dochodzeniowcy. Biorąc pod uwagę do jakich pożarów ostatnio dochodzi, jest rzeczą naturalną, że takimi zdarzeniami zajmują się też służby specjalne - zauważył Dobrzyński i zaznaczył, że "są one czujne i wnikliwie analizują i weryfikują wszelkie informacje na ten temat". Rzecznik ocenił też, że "wszelkie fake newsy niczemu nie służą".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Wyjaśnią to biegli
Zapytany o bilans mieszkańców, którzy odczują skutki pożaru, odpowiedział, że to 211 rodzin. - Nikt odpowiedzialny na tym etapie nie będzie wypowiadał się na temat przyczyn. Żeby jednoznacznie powiedzieć, co było przyczyną pożaru, muszą być zabezpieczone ślady, muszą to zbadać i zweryfikować biegli z zakresu pożarnictwa. Czyli osoby, które od długiego czasu mają wiedzę, doświadczenie i umiejętności w ocenianiu tego typu zdarzeń - podkreślił Dobrzyński.
- Za wcześnie jest mówić o tym, że to podpalenie - zaznaczył rzecznik.
Autorka/Autor: katke/PKoz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24