Chcą jechać pociągiem i metrem, nie mają gdzie zostawić aut. Kierowcy sami zorganizowali sobie postoje przy Dworcu Warszawa-Gdańska i na Białołęce. Parkują "na dziko", łamiąc przepisy. Na pomoc miasta i kolejarzy nie mogą na razie liczyć.
Przy Dworcu Gdańskim parking został zaaranżowany pod estakadami. Nie ma na niego łatwego wjazdu. Kierowcy łamią więc przepisy, jeżdżąc po chodniku. Przeciskają się tuż przy przystanku autobusowym.
Niecodzienne manewry na ulicy Słomińskiego nagrał reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak.
Ruch od rana
– Kierowcy, zaraz za przystankiem autobusowym, wjeżdżają na chodnik i znikają pod wiaduktem ulicy Andersa – mówi reporter.
– Sami urządzili sobie tu swój park & ride – dodaje Marcinczak.
Na parkingu mieści się około 60 aut.
- Z samego rana przyjeżdżają ludzie, którzy z samochodów przesiadają się do metra. W okolicach godziny 6. rano wjeżdża tam niemalże jeden samochód za drugim. Po jakimś czasie kierowcy nie znajdują już miejsc i odjeżdżają z kwitkiem – wyjaśnia reporter.
Pomimo, że znajduje się tu dworzec kolejowy i stacja metra, więc ruch pasażerów jest duży, miejsc do parkowania jest jak na lekarstwo. Legalnie samochody zostawić można jedynie na małym parkingu na tyłach Warszawy Gdańskiej. Za postój na nim trzeba tam zapłacić.
Plany na przyszłość
Jak zapewniła nas Katarzyna Mazurkiewicz, rzecznik PKP S.A., kierowcy nie będą mieli problemu ze znalezieniem miejsca... w przyszłości.
- Z pewnością zabezpieczymy miejsca dla naszych klientów korzystających z kolei – powiedziała rzecznik.
Zastrzegła, że trudno mówić o szczegółach. Jak się dowiedzieliśmy, spółka jest na etapie oceny różnych projektów. Mazurkiewicz dodała, że PKP S.A. zamierza konsultować je z ratuszem i organizacjami pozarządowymi.
Terminów nie ma.
W błocie pod nowym wiaduktem
Problemy mają też mieszkańcy Białołęki i powiatu legionowskiego, którzy nie chcą do centrum stolicy wjeżdżać samochodami i postawili na komunikację. Na linii do Legionowa kolejarze zbudowali nowe perony, ale nikt nie pomyślał o parkingach.
Problem widać przy nowych przystankach PKP Płudy i Choszczówka, gdzie kierowcy również zaaranżowali sobie "park & ride" na ubitej ziemi.
Czy o kierowcach zwyczajnie zapomniano?
- Zanim dojdzie do opracowania dokumentacji projektowej, konsultujemy wszystko z samorządem – mówi Maciej Dutkiewicz z Centrum Realizacji Inwestycji PKP.
Jak przekonuje, i tym razem nie odbyło się inaczej. Zastrzega, że PKP robi to, co jest potrzebne dla ruchu kolejowego.
- Zazwyczaj parkingi są poza terenem PKP i za te inwestycje powinny odpowiadać samorządy, dając np. teren albo wkład finansowy – mówi Dutkiewicz.
Ziemia kolei, ale kto zrobi parking?
Na razie kierowcy zostawiają samochody w błocie pod wiaduktem. Czy nie mógłby tam powstać postój dla aut?
Wygląda na to, że wszystko rozbija się o pieniądze.
Rzecznik Białołęki przyznaje, że powstawał projekt parkingu przy Płudach.
– Chętnie byśmy parking zrobili, ale nie mamy pieniędzy – rozkłada ręce Bernadeta Włoch-Nagórny.
Podobnie mówi Adam Sobieraj, rzecznik ZDM. - Na dzień dzisiejszy nie mamy środków na budowę parkingu. Być może znajdą się w 2014, ale jeszcze nie wiadomo – tłumaczy. Dodaje, że ziemia w tym miejscu należy do kolejarzy.
"Konieczny wykup"
Zarząd Dróg Miejskich analizował też możliwość wybudowania parkingu przy PKP Choszczówka.
– Mieszkańcy zwracali się do nas z prośbami o parking przy PKP Choszczówka – mówi Sobieraj. - Nasi inspektorzy byli na miejscu – dodaje.
Według niego sprawa nie jest jednak prosta. – Pas drogowy jest tuż przy nasypie kolejowym. Bez wykupu części gruntów nie da się wybudować parkingu – podsumowuje.
Co na to ratusz?
O to, czy jest nadzieja, że kierowcy zostawią swoje pojazdy w którymś z tych miejsc na legalnym parkingu P+R zapytaliśmy też Zarząd Transportu Miejskiego i stołeczny ratusz. Czekamy na odpowiedzi.
Wiktor Paul /mz