Do udziału w masie wystarczy własny rower, ale w sobotę najbardziej pożądanym elementem wyposażenia była porządna kurtka od deszczu. Przydawały się też opony z dobrym bieżnikiem - na trasie było kilka upadków, na szczęście niegroźnych. Uczestnicy Masy Powstańczej dostali też pamiątkowe koszulki, które jednak na niewiele się zdały.
Masa Powstańcza od zwykłej różniła się jeszcze tym, że na przedzie jechał samochód, z którego varsavianista, dziennikarz "Gazety Stołecznej" Jerzy S. Majewski opowiadał o walkach w mijanych częściach miasta. Nie wszyscy mieli jednak szansę wysłuchać ciekawych opowieści. W środku i na końcu długiego peletonu nic nie było już słychać.
Po drodze nasz reporter spotkał m.in. przemokniętego do suchej nitki byłego prezydenta Warszawy Marcina Święcickiego, który też wybrał się na przejażdżkę i bardzo żałował, że nie zabrał kurtki przeciwdeszczowej. Nie opuszczał go jednak dobry humor. Podobnie, jak większości uczestników.
Na koniec, zgodnie z tradycją każdej Masy Krytycznej, wszyscy uczestnicy podnieśli swoje rowery w górę i rozjechali się do domów, na ciepłą herbatę.
roody/ec