Premier Mateusz Morawiecki ogłosił rozpoczęcie rozbudowy lotniska w Radomiu. Celem portu lotniczego ma być odciążenie lotniska imienia Fryderyka Chopina w Warszawie, a w przyszłości także Centralnego Portu Komunikacyjnego. Eksperci w budowie nowego portu widzą bardziej zabieg PR-owy niż biznesowy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Port Lotniczy Radom - jeszcze nie zdążył dobrze rozwinąć skrzydeł, a już przechodzi do historii. Od teraz to port Warszawa-Radom. Ma nową nazwę, ale dalej nie ma samolotów z pasażerami. Politycy PiS kilka razy przesypali ziemię przy pomocy łopat i obiecali, że będą tu w końcu lądować samoloty.
- Tu na razie jest ściernisko, ale już niedługo będzie międzynarodowe lądowisko – zapowiedział wicemarszałek senatu Adam Bielan. Wicemarszałek oczami wyobraźni widzi port, sklepy, hotele, a Mateusz Morawiecki miliony ludzi z walizkami. - Tworzymy pierwsze kroki w kierunku rozbudowy lotniska - mówił we wtorek.
Na wakacje z Radomia
Premier mówi, że planowana jest rozbudowa lotniska do takiego poziomu, by port był w stanie obsługiwać rocznie trzy miliony pasażerów.
Władze liczą, że przeniosą się tutaj przewoźnicy z pękającego w szwach Lotniska Chopina w Warszawie. Ma to być port czarterowy - w zamyśle rządzących to z Radomia mieliby mieszkańcy Mazowsza i okolic latać na wakacje.
- Lotnisko w Radomiu nie ma sensu. Nie ma na razie żadnych danych, które by świadczyły o tym, że będą tam przylatywali klienci, czyli linie lotnicze - ocenia ekspert do spraw lotnictwa Eryk Kłopotowski.
Rząd wierzy, że lotnisko 100 kilometrów od Warszawy ma jednak sens i przyciągnie pasażerów. - Zdarzają się loty, że nie leci nikt. Zdarzają się loty, w których leci jedna osoba, co dla tego pasażera jest dużym komfortem – mówił 2015 roku Dominik Sipiński z "Polityki Insight".
Terminal do zburzenia
Kolejni przewoźnicy uciekali z lotniska. Gdy nikt nie latał, terminal zamienił się w obiekt turystyczny. Lotnisko organizowało wycieczki.
Port zawsze był otwarty dla pasażerów. Choć nie lądowały tu samoloty, pani z informacji lotniska Radom służyła radą. Zapraszano też na zakupy.
W lutym 2015 roku Kajetan Orzeł, który wówczas pełnił rolę rzecznika lotniska, reklamował ofertę sprzedaży 15 paralizatorów, służących do ochrony portu lotniczego.
"Zabieg bardziej PR-owy niż biznesowy"
W końcu port upadł. Nowym właścicielem zostały Państwowe Porty Lotnicze, które planują wyburzenie terminala i budowę nowego - większego.
- To jest pytanie: gdyby pan posiadał starego wartburga, który nie spełniał żadnych norm, czy nie szkoda byłoby go sprzedać, po to, żeby kupić inne auto, spełniające wszelkie normy - przekonuje prezes Polskich Portów Lotniczych Mariusz Szpikowski.
Docelowo lotnisko ma mieć przepustowość 10 milionów pasażerów rocznie, wspierać Lotnisko Chopina i centralny port w Baranowie. Z ostatniego raportu dla Ministerstwa Infrastruktury wynika jednak, że większość przewoźników nie chce latać z Radomia.
- Niedawno mieliśmy przyjemność ogłaszać podpisanie listu intencyjnego z największym w Polsce biurem podróży – chwalił się jednak prezes Polskich Portów Lotniczych.
Zdaniem Eryka Kłopotowskiego "to bardziej zabieg PR-owy, niż rzeczywiście biznesowy".
Zwolennicy lotniska liczą, że pasażerów przyciągnie tutaj wyremontowana trasa kolejowa i nowy odcinek S7. Już wiadomo jednak, że nie wszystko będzie gotowe przed planowanym otwarciem portu, czyli za półtora roku.
Łukasz Wieczorek, Polska i Świat" TVN24 /mp/b