Załatali dziury po kulach z powstania, by "nie mieszkać w zniszczonym"

Kamienica przy ulicy Chmielnej 73b
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl
W kamienicy u zbiegu Żelaznej i Chmielnej odnowiono fragment elewacji. Pod zaprawą zniknęły ślady po kulach z powstania i saperski napis z 1945 roku. - Ludzie nie chcą mieszkać w zniszczonym budynku - powiedział administrator domu "Gazecie Stołecznej", która zajęła się sprawą.

"Wstyd, Wspólnoto Mieszkaniowa Chmielna 73b, że zatarłaś ślady Powstania Warszawskiego na swojej kamienicy. To były jedyne ślady po obecności najważniejszej reduty powstańczej – Centralnego Dworca Pocztowego – ciężkich walk o nią stoczonych. Dziś na remontowanych kamienicach zachowuje się wszystkie ślady po Sierpniu '44, jako część dziedzictwa historycznego" – napisał na Facebooku Wojciech Kacperski, aktywista miejski pracujący obecnie w ratuszu.

Konserwator może wstrzymać prace

"Potężny budynek na rogu Żelaznej i Chmielnej, z charakterystycznymi trójkątnymi wykuszami, pochodzi z lat 20. XX w. Powstał według projektu Adolfa Ichnatowicza-Łubiańskiego jako dom mieszkalny pracowników PKP. W sierpniu i wrześniu 1944 r. razem ze znajdującym się w pobliżu gmachem Dworca Pocztowego (rozebranym w 2007 r.) stanowił powstańczą twierdzę – "Żelazną Redutę" – bronioną przez żołnierzy Zgrupowania "Chrobry II". Dramat tamtych dni oddają ślady po pociskach widoczne na elewacji od strony Żelaznej. W 1945 r. pojawił się przy nich napis: "Dom sprawdzony. Min nie ma".

Przetrwał do tego roku. Był jednym z ostatnich w Warszawie saperskich napisów sprzed 73 lat. Jak pisze gazeta, w czerwcu przy elewacji od Żelaznej wyrosło rusztowanie. Robotnicy zaczęli odnawiać ścianę. Pod gładką zaprawą zniknęły ślady po kulach i pamiątka po saperach".

"Stołeczna" podaje, że kamienica jest wpisana do gminnej ewidencji zabytków. To znaczy, że chroniona jest jej elewacja. Wspólnota mieszkaniowa nie uzgodniła jednak remontu z konserwatorem – ani stołecznym, ani wojewódzkim. Planowanych prac nie zgłosiła też do dzielnicowego wydziału architektury.

– To, co stało się z tym fragmentem elewacji, jest całkowicie niedopuszczalne. Od czerwca próbowaliśmy na różne sposoby powstrzymać dewastację elewacji i samego napisu – wysyłając pismo do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, prosząc wspólnotę mieszkaniową o spotkanie konsultacyjne, a nawet wskazując na możliwość pozyskania dotacji na kompleksowy konserwatorski remont elewacji. Niestety, wspólnota nie wykazała zainteresowania – mówi w rozmowie z Gazetą Stołeczną Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków. Twierdzi, że o sprawie informował także wojewódzkiego konserwatora, który może, stosując art. 49 ustawy o ochronie zabytków, wstrzymać takie prace pod warunkiem rozpoczęcia wpisu budynku do rejestru.

"Nie chcą mieszkać w zniszczonym budynku"

"Stołecznej" nie udało się dowiedzieć, jakie działania podjął wojewódzki konserwator. Sprawę remontu bada za to PINB. Tymczasem administrator budynku Robert Święcki twierdzi, że wspólnota nie musiała z nikim konsultować prac, ponieważ odnowiła tylko kawałek elewacji, a nie całość.

– To były prace zabezpieczające wykonane na wniosek mieszkańca, w którego lokalu w zimie i na wiosnę pojawiły się zacieki – tłumaczy "Wyborczej". Na pytanie o zniszczenie śladów historii odpowiada: – Stare to są skrzypce i wino. Na naszym budynku jest wiele napisów, a ten był już ledwo widoczny. Żaden urzędnik ani specjalista od historii tutaj nie przyszedł i nie powiedział, żeby go zostawić.

Jest tu pewna nieścisłość, ponieważ w czerwcu interweniował stołeczny konserwator, a przed nim remont elewacji próbował zastopować Grzegorz Niemczyk ze Stowarzyszenia "Kamień i co? Ratujemy warszawskie zabytki". Jego prośba do robotników o wstrzymanie prac i danie mu czasu na kontakt z konserwatorem – jak podaje "Stołeczna"- została przez nich zignorowana. Administrator w rozmowie z gazetą twierdzi, że wspólnota ma w planach całkowity remont elewacji. Zamierza zatynkować ślady po kulach, zachowując je tylko w jednym miejscu od strony podwórza.

– Do domu wprowadzają się nowi ludzie i nie chcą mieszkać w zniszczonym budynku – mówi dziennikarzom Święcki.

Kamienica przy ulicy Chmielnej 73b

mn/mś

Czytaj także: