Oskarżonymi w tym procesie są: Jacek W., któremu zarzucono współudział w realizacji ataku, i Piotr P., który miał zlecić pobicie wiceszefa KNF. Piotr P. to były agent Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK, jest też głównym podejrzanym w sprawach dotyczących afery finansowej SKOK.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa ogłoszenie wyroku wyznaczył na piątek 22 lutego.
"W tej sprawie wyrok poza sferą procesową już zapadł"
Wcześniej sąd zakończył wysłuchiwanie mów końcowych w sprawie. Proces zakończył się w czwartek i wówczas głosy końcowe wygłosiła strona oskarżycielska. Prokurator zażądała kar 10 lat więzienia dla głównego podejrzanego w aferze SKOK Piotra P. i trzech lat więzienia dla współoskarżonego Jacka W.
W piątek obrońcy oskarżonych wygłosili swoje mowy i wnieśli o uniewinnienia. Adwokat P. mec. Adam Gomuła ocenił, że postępowanie nie wykazało faktu "ciągu wykonawczego" między - według obrony - rzekomym zleceniem pobicia przez P., a bezpośrednimi wykonawcami czynu. Obrona W. przekonywała, że jego rola była marginalna w zdarzeniu i nie miał on świadomości, że jego działania mogą być pomocą w przestępstwie.
Jak wskazywał mec. Gomuła w tej sprawie wyrok "poza sferą procesową już zapadł, a P. od dawna jest przedstawiany jako winny". - P. zawsze jest prezentowany w konfiguracji, jako były oficer WSI, żeby podkreślić negatywność jego osoby - dodał. - Czy z samego faktu, że ktoś był funkcjonariuszem służb, należy domniemywać negatywne cechy i piętnować? - pytał.
- Chcę zadać kłam narracji, która mówi, że służby specjalne używając jako oficera łącznikowego Piotra P. postanowiły wyeliminować Wojciecha Kwaśniaka. Nie oszukujmy się, gdyby służby specjalne chciały Kwaśniaka wyeliminować, to z całą pewnością nie sięgałyby po tego typu narzędzie - zaznaczył, odnosząc się do bezpośrednich realizatorów planu ataku na Kwaśniaka, czyli - jak ocenił - m.in. drobnych przestępców i recydywistów z Wołomina.
Jak kontynuował mec. Gomuła "czy Piotr P., przy swojej wiedzy i doświadczeniu, gdyby rzeczywiście chciał porwać się na osobę wiceprzewodniczącego KNF sięgnąłby po takich - przepraszam - idiotów?". - Nie, bo po pierwsze nie jest człowiekiem, który szuka rozwiązań siłowych, ale po drugie nawet gdyby chciał tak dramatyczne działanie podjąć, to z całą pewnością znalazłby osoby lepiej do tego kwalifikowane, niż "drobnego złodzieja drutu" - zaznaczył adwokat.
"To nie jest więzień polityczny, to jest po prostu przestępca"
Obrona W. przekonywała z kolei, że jego rola była marginalna w zdarzeniu i nie miał on świadomości, że jego działania mogą być pomocą w przestępstwie. Wskazywała, że zarzut wobec W. obejmuje "dokonanie odprowadzenia w bezpieczne miejsce samochodu", czyli pojedyncze zdarzenie, które miało miejsce po dokonaniu przestępstwa.
- Nigdy nie wydałem zlecenia pobicia żadnego człowieka - powiedział przed sądem Piotr P. Określił się jako "więzień polityczny".
Prokurator Agnieszka Leszczyńska odpowiadała na te słowa, że "łatwiej się uznać za kolejnego w tym kraju więźnia politycznego". - Ale to nie jest więzień polityczny, to jest po prostu przestępca - powiedziała.
Proces toczył się od lat, przesłuchano kilkadziesiąt osób
Proces w tej sprawie ciągnął się od wielu lat - ruszył przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa w końcu 2015 roku. Jednak w listopadzie 2017 sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019. Od tamtej pory odbyło się już kilkadziesiąt rozpraw, podczas których sąd m.in. odebrał wyjaśnienia od oskarżonych i przesłuchał licznych świadków.
Wojciech Kwaśniak jako wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego - według prokuratury - wyprowadzono 3 mld zł. W 2014 r. Kwaśniak został brutalnie pobity przed swoim domem w warszawskim Wilanowie. Bandytę wynająć miał członek rady nadzorczej SKOK Wołomin.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Były wiceszef KNF: państwo zdradziło mnie i stawia przed sądem
Autorka/Autor: kz/b
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24