"Przyjmował od klientów opony na przechowanie, potem je sprzedawał". Wulkanizator zatrzymany

Właściciel jednego z zakładów wulkanizacyjnych na Mokotowie pobierał od swoich klientów opłatę za przechowanie opon, a potem bez ich wiedzy wystawiał je na portalach aukcyjnych i sprzedawał - informuje stołeczna policja. Kiedy mężczyznę odwiedzili policjanci, ten zabarykadował się w swoim mieszkaniu. Konieczna była interwencja straży pożarnej.

Sprawa właściciela zakładu wulkanizacyjnego wyszła na jaw, gdy na policję zaczęli zgłaszać się oszukani klienci. Zgłoszenia dotyczyły przywłaszczenia opon. - Jak ustalili policjanci, kiedy klienci pojechali zmienić opony z zimowych na letnie, okazało się, że ich nie ma. Wartość niektórych z nich sięgała kilku tysięcy złotych. Mężczyzna najpierw próbował się tłumaczyć, że zostały skradzione, a później nie odbierał telefonów. Okazało się, że te opony wystawiał na sprzedaż na portalach aukcyjnych - wyjaśnił Robert Koniuszy, oficer prasowy mokotowskiej komendy.

Zabarykadował się w mieszkaniu

Funkcjonariusze zebrali dowody przeciwko 37-letniemu właścicielowi zakładu wulkanizacyjnego i postanowili złożyć mu wizytę. Mężczyzna nie chciał ich wpuścić do mieszkania, w którym się zabarykadował. O pomoc poproszono straż pożarną. Przy pomocy wysięgnika policjanci próbowali dostać się do mieszkania przez balkon.

- Widząc, co się dzieje, mężczyzna otworzył drzwi i przyjął gości, leżąc na podłodze. Twierdził, że nie otwierał, ponieważ musiał się skontaktować ze swoim adwokatem. Policjanci znaleźli w jego mieszkaniu jeden z przywłaszczonych kompletów opon. Podejrzany tłumaczył się, że przywiózł je do mieszkania celem przechowania - zrelacjonował Koniuszy. Policjant dodał, że mężczyzna usłyszał zarzuty przywłaszczenia co najmniej czterech kompletów opon. 

- W trakcie czynności policjanci ustalili, że 37-latek miał już na koncie oszustwo, za które został już skazany na trzy miesiące więzienia. Zignorował jednak sądowy nakaz i nie stawił się w zakładzie karnym. Po przesłuchaniu został tam przewieziony - dodał Koniuszy.

Akta sprawy trafiły do mokotowskiej prokuratury. Mężczyźnie grozi do pięciu lat więzienia.

Przeczytaj również: Jeepa skradzionego w Niemczech odzyskali na S8. W dziupli znaleźli karoserie dwóch innych aut tej marki:

jeep
Policja odzyskała skradzionego jeepa i zatrzymała podejrzanego o paserstwo
Źródło: KSP
Czytaj także: