Dominika K., żona znanego adwokata i byłego polityka SLD, usłyszy wkrótce wyrok w sprawie prowadzenia auta pod wpływem alkoholu i narażenia syna na niebezpieczeństwo. Prokurator zażądał dla niej w mowie końcowej łącznej kary dwóch lat ograniczenia wolności i sześcioletniego zakazu prowadzenia pojazdów. Obrona domaga się uniewinnienia i utrzymuje, że sprawa ma tło polityczne.
Proces adwokatki Dominiki K. toczy się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Żoliborza. Prokuratura oskarżą ją o to, że w połowie 2019 roku prowadziła samochód w stanie nietrzeźwości. Wykonane na miejscu zdarzenia badanie wykazało 2,5 promila alkoholu. W aucie znajdował się wówczas kilkuletni syn kobiety. Do zatrzymania kierującej doszło na stacji benzynowej przy ulicy Conrada na warszawskich Bielanach.
W środę odbyła się ostatnia rozprawa. Oskarżona nie stawiła się. Przesłuchany został ostatni ze świadków oraz odczytane zostały wyjaśnienia świadka - policjanta, który również nie stawił się w sądzie. Po odczytaniu wyjaśnień sąd zamknął przewód sądowy i wygłoszone zostały mowy końcowe.
Prokurator: oskarżona była zaskoczona tym, że znajdowała się pod wpływem
- Zgromadzony w niniejszym postępowaniu materiał dowodowy między innymi w postaci protokołów badania stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu oskarżonej, przesłuchanych w sprawie świadków, funkcjonariuszy policji oraz zeznania pracowników stacji benzynowej, a także utrwalony na nagraniach monitoringu przebieg interwencji wskazuje, że oskarżona swoim zachowaniem dopuściła się do popełnienia zarzucanych jej czynów - mówiła podczas mów końcowych prokurator.
Oskarżycielka wskazała, że w toku prowadzącego postępowania przygotowawczego Dominika K. początkowo przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu, dodając, że jest "zaskoczona tym, że znajdowała się pod wpływem alkoholu". - Wskazywała, że ten alkohol spożywała 30 godzin wcześniej. Przesłuchana ponownie nie przyznała się do jego popełnienia. W swoich wyjaśnieniach tylko wskazała, że w dniu 15 lutego 2019 roku nie była pod wpływem alkoholu - podkreśliła prokurator.
Wniosła o uznanie Dominiki K. za winną i wymierzenie jej łącznej kary dwóch lat ograniczenia wolności polegającej na wykonywaniu nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin w stosunku miesięcznym oraz zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres sześciu lat, świadczenie pieniężne na rzecz funduszu pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej w wysokości 15 tysięcy złotych oraz obciążenie kosztami postępowania.
- Zarzucany oskarżonej czyn stanowi nie tylko rażące lekceważenie porządku prawnego w zakresie przepisów dotyczących trzeźwości w ruchu drogowym oraz podważenie zaufania obywateli do zawodu zaufania publicznego, jakim jest zawód adwokata, który oskarżona wykonuje. Zaakcentowania wymaga, że przy ocenie stopnia zawinienia w takim przypadku nie można w stosunku do oskarżonej stosować kryterium właściwych dla zwykłego obywatela, gdyż wymogi stawiane adwokatowi są wyższe - dodała prokurator.
Podają w wątpliwość wynik badania alkomatem
O uniewinnienie Dominiki K. wniosła obrona oraz kurator reprezentujący oskarżyciela posiłkowego, którym jest syn oskarżonej. Według nich dowody, które do sprawy zostały dołączone, "absolutnie nie wskazują na sprawstwo, czy też na winę oskarżonej".
- Badanie stanu trzeźwości oskarżonej było wykonywane przez pana P. (funkcjonariusza policji - red.), który jest poszukiwany przez organy ścigania. Ta okoliczność daje poważne wątpliwości co do tego, czy badanie zostało przeprowadzone w sposób rzetelny z jednej strony, a z drugiej, czy urządzenie, którym była badana, było sprawne - mówił przed sądem kurator reprezentujący oskarżyciela posiłkowego.
- Przed przyjazdem na myjnię oskarżona miała kontakt z osobami przebywającymi na terenie przedszkola, z którego odebrała swojego syna. Widziała się z innymi rodzicami. Żadna z tych osób nie zauważyła nic niepokojącego w zachowaniu oskarżonej. Nikt też nie zawahał się wydać oskarżonej syna - podkreśliła z kolei obrońca oskarżonej.
- Według obrony sprawa ma szerszy kontekst polityczny. Stał się dla niej jasny dopiero po dość spektakularnym jej zatrzymaniu, a następnie wykorzystaniu medialnym i politycznym tej sprawy do ataku bezpośrednio na oskarżoną, natomiast pośrednio na jej męża do niedawna czynnego polityka o dość jasno zarysowanych poglądach zwłaszcza na kwestie obrony praworządności - dodała obrona.
Wyrok ma zapaść w najbliższy piątek, 20 maja.
"Jej syn znalazł się w sytuacji faktycznie zagrażającej jego zdrowiu"
Dominika K. oskarżona jest o to, że 15 lutego 2019 roku prowadziła samochód na terenie stacji benzynowej w stanie nietrzeźwości. Wykonane na miejscu zdarzenia badanie, wykazało 2,5 promila alkoholu u kobiety. - Pracownicy stacji zgłosili policji, że Dominika K. może znajdować się w stanie nietrzeźwości - informowała w połowie sierpnia 2019 roku warszawska prokuratura okręgowa. Śledczy ustalili, że wcześniej Dominika K. odebrała syna z przedszkola.
W postępowaniu wykazano, że Dominika K. prowadząc pojazd w stanie nietrzeźwości, w którym znajdował się jej małoletni syn, naraziła dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - Obniżenie sprawności motorycznej wywołane wysokim stężeniem alkoholu w organizmie Dominiki K., kierowanie pojazdem w godzinach szczytu po warszawskich arteriach spowodowało, że jej syn znalazł się w sytuacji faktycznie zagrażającej jego zdrowiu - uzasadniała wtedy prokuratura.
Akt oskarżenia przeciwko Dominice K. trafił do sądu 14 sierpnia 2019 roku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24