Znany warszawski ratownik Marcin "Borkoś" Borkowski został poważnie ranny w zderzeniu z samochodem osobowym na Radzymińskiej. Policja podaje, że trafił do szpitala.
Do wypadku doszło w środę o godzinie 17. - Otrzymaliśmy informację o zderzeniu motoroweru ratownictwa medycznego z pojazdem osobowym marki Opel. Kierująca samochodem była trzeźwa. W wyniku tego zdarzenia poszkodowany został kierowca motoroweru. Przetransportowano go do szpitala - informowała w środę po południu Gabriela Putyra z Komendy Stołecznej Policji.
Na miejscu wypadku było pogotowie ratunkowe i straż pożarna. Policja prowadziła czynności związane z ustaleniem jego przyczyn. - Motoambulans jest bardzo mocno uszkodzony. W samochodzie osobowym wystrzeliły poduszki powietrzne, zniszczenia są widoczne na lewym boku i masce pojazdu - opisywał z kolei Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl.
Ratownik, który został ranny, to Marcin Borkowski, znany jako "Borkoś". Po dyżurach własnym motocyklem jeździ po Warszawie i pomaga poszkodowanych w wypadkach. - Otrzymaliśmy informację, że miał wypadek i trafił do szpitala. Nie rozmawiałem z nim jeszcze i nie wiem, w jakim jest stanie - przekazał w środę wieczorem w rozmowie z tvnwarszawa.pl Paweł Błasiak, prezes Stołecznego WOPR, z którym współpracuje Borkowski.
Jak udało się nam ustalić, stan poszkodowanego ratownika był poważny. W nocy miał przejść operację.
W czwartek rano Błasiak przekazał dobre informacje. - Borkoś jest po operacji ortopedycznej, jego stan jest stabilny. Jest razem z nim rodzina. Leczy się w szpitalu przy Szaserów. Staramy się w tej chwili nie przeszkadzać i nie dobijamy się do niego. Na pewno sam się do nas odezwie, kiedy tylko będzie mógł - powiedział prezes WOPR.
Nie wskazał jednak dokładnie, jakich obrażeń doznał Borkoś. - Można powiedzieć, że uratował go kask. Przy wypadkach tego typu przeważnie mamy do czynienia z urazem nóg. Tutaj trudno powiedzieć, czy doszło do pęknięć, czy złamań. Najważniejsze, że jest stabilny po operacji. Zobaczymy, jakie będą dalsze rokowania. Jest na pewno w dobrych rękach - ocenił.
Informacja o stanie ratownika pojawiła się też w mediach społecznościowych. "Potwierdzamy doniesienia o tym, że Borkoś w dniu wczorajszym uczestniczył w wypadku drogowym. Na tą chwilę stan Marcina jest określany jako ciężki, ale stabilny i jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Przed nim jeszcze kilka operacji za które trzymamy kciuki oraz w przyszłości niezbędna będzie rehabilitacja" - czytamy w poście na Facebooku opublikowanym w czwartek po południu.
W poście mowa jest także o zbiórce na leczenie i rehabilitację Borkosia, która jest prowadzona na portalu patronite.pl.
Tuż przed wypadkiem Borkoś zdążył jeszcze udzielić pomocy na Pradze. - Dwie godziny wcześniej, po godzinie 15, był na skrzyżowaniu Szwedzkiej ze Stalową. Doszło tam do zderzenia motoroweru z samochodem osobowym - przekazał reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter, który relacjonował zdarzenie i spotkał ratownika na miejscu. W wyniku tego wypadku do szpitala został przewieziony 15-latek kierujący motorowerem.
Kim jest Borkoś?
Marcin "Borkoś" Borkowski za własne pieniądze kupił motoambulans i sprzęt medyczny, z którym jako wolontariusz udaje się na patrole po warszawskich ulicach. Gdy doszło do wypadku autobusu, który spadł z trasy S8, "Borkoś" był jednym z pierwszych ratowników na miejscu. Za tę akcję został nagrodzony przez wojewodę mazowieckiego.
Nie tylko pomaga potrzebującym, ale również edukuje. Na swoim kanale w serwisie YouTube pokazuje interwencje motoambulansu i wyjaśnia, na czym polega jego praca. W filmach pokazuje też realne zdarzenia i tłumaczy, jak można pomóc sobie i innym na przykład po wypadku drogowym.
W lipcu tego roku komuś nie spodobało się, że ratownik używa sygnałów uprzywilejowania i złożył na niego donos. Borkoś musiał tłumaczyć się policji, i w końcu zdemontować niebieskie sygnały Nadal pomagał uczestnikom wypadków, ale - jak przyznawał - czas dojazdu wydłużył się. Wśród wymaganych dokumentów zezwalających na używanie świateł zabrakło pozwolenia z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Żeby je zdobyć, trzeba być dysponowanym do pracy przez dany podmiot leczniczy. Borkoś szybko znalazł pomoc właśnie w Wodnym Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, z którym współpracuje od lat. WOPR może dysponować ratownika do akcji, dzięki temu Borkoś zyskał zezwolenie na używanie niebieskich świateł. Oprócz tego może pomagać również na Wiśle. Ma patent ratownika i sternika, ale - jak przyznawał - więcej dyżurów bierze na lądzie.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl